Skip to main content
złość
28 lutego 2022

złość„Złość to emocja, bez której nie potrafilibyśmy dbać o nasze potrzeby czy realizować się w świecie. Uczucie złości jest energetyczne, daje nam siłę do działania, bo czując ją czujemy moc. Złości to także naturalna granica naszej egzystencji – dzięki niej każdy z nas może stwierdzić, gdzie się kończy on, a gdzie zaczyna się ktoś inny. To też informacja o naszych potrzebach.” – o złości rozmawiamy z Anną Prokop, psycholog, specjalistką terapii uzależnień i współuzależnienia.

Redakcja: Spytam kolokwialnie, po co nam te wszystkie emocje? Niektórych, jak smutek, złość, niepewność, wcale nie chcielibyśmy czuć…

Anna Prokop: Emocje to jedna z najważniejszych najbardziej strategicznych części naszej ludzkiej egzystencji. Bez nich stalibyśmy się bezbronni, pozbawieni instynktu samozachowawczego. Lubię porównywać znaczenie emocji w naszym życiu do znaczenia znaków i świateł na skrzyżowaniu. Jeśli nie masz kontaktu z nimi bądź jest on utrudniony, możesz źle radzić sobie w relacjach społecznych, czuć się niedoceniany, odrzucany, nierozumiany. Możesz mieć problemy w pójściu do przodu w swych przedsięwzięciach, mieć poczucie stagnacji i bezruchu w osobistym rozwoju. Dokładnie tak, jak  gdybyś jechał samochodem przez skrzyżowanie z zamkniętymi oczami. Albo staniesz i będziesz się bał, albo przejedziesz nie zważając na nic i doznasz uszczerbku, jeśli w ogóle przeżyjesz.

Nasze wiedza na temat uczuć jest często niedostateczna, oparta na biało-czarnym ich postrzeganiu: złe i dobre. Nic bardziej mylnego, uczucia nigdy nie są dobre ani złe. One są łatwe, przyjemne oraz trudne i nieprzyjemne, ale zawsze potrzebne.

Tak jest też często z nielubianą złością, uważaną za źródło zła, wstydu, tragedii. Często mylona z agresywnym zachowaniem zyskała kiepską opinię na swój temat. Natomiast złość to uczucie, emocja, a nie zachowanie. Złość nie jest agresją. Agresja jest wyborem zachowania, mniej lub bardziej uświadomionym.

Po co nam zatem ta złość?

Złość to emocja, bez której nie potrafilibyśmy dbać o nasze potrzeby, wyznaczać granic czy realizować się w świecie. Uczucie złości jest energetyczne, daje nam siłę do działania, bo czując ją czujemy moc. Emocja złości to także naturalna granica naszej egzystencji – dzięki niej każdy z nas może stwierdzić, gdzie się kończy on, a gdzie zaczyna się ktoś inny. To też informacja o naszych potrzebach. Warto też pamiętać o tym, że złość ma niejedno imię. Istnieją uczucia pośrednie, bliskie, tj.: niechęć, frustracja, gniew, irytacja, wściekłość czy furia.

Złość, niestety, cieszy się złą sławą.

Zgadza się. Zdarza się, że próbujemy ją stłumić, zaprzeczyć, że ją odczuwamy lub w rozhamowany sposób, przy każdej okazji, pozbywamy się jej, nie patrząc na swoje i cudze koszty. Co za tym idzie, są osoby, które zapewniają, że nigdy nie czują złości, twierdzą że nie jest ona w ogóle potrzebna do życia. Są też tacy, którzy złoszczą się cały czas, wchłaniają inne uczucia i zamieniają je w złość. Są to osoby, które racjonalizują sobie bezkarne wyżywanie się na innych osobach.

Trening przeżywania złości przechodzimy w domu rodzinnym. Jak zatem dom rodzinny nas w tym „trenuje”?

Dzieci obserwują, jak bliscy okazują uczucia, no i skrupulatnie zapamiętują, by następnie korzystać z tej wiedzy w życiu dorosłym. Bywają takie domy, gdzie prawo do ekspresji uczuć mają niektórzy, np. mężczyźni lub inni dorośli. Oni mogą się złościć na siebie i na innych, a dzieciom nie wolno tego robić, bo za okazywanie tego uczucia grozi im kara. Bywają też takie domy, gdzie chłopców zachęca się do wyrażania złości w agresywny sposób np. do kolegów, a czasami nagradza się za to stwierdzeniem, że „zuch chłopak, nie daje sobie w kaszę dmuchać.”.  Natomiast słabość, smutek, np. wyrażany płaczem, lęk dziecka, jest tłumiony: „nie ma powodu do płaczu, inni mają gorzej, nie bądź, jak baba”. W takich sytuacja nie tylko dorosły nie współczuje dziecku, małemu chłopcu, ale reaguje złością i może go upokarzać. Co za tym idzie, rozróżniamy dwa rodzaje wadliwej postawy wobec złości u wielu dorosłych. Jedną z nich jest chorobliwy lęk przed złością, drugi zaś to uzależnienie od ciągłego złoszczenia się i agresywnych postaw. Takie sposoby reakcji niestety często powodują problemy w relacjach społecznych i generują inne trudne emocje, co w efekcie może się przyczyniać do nadmiaru przeżywanego stresu, który osoby, czując się bezradne wobec niego, chcą wyregulować np. alkoholem.

Zacznijmy od chorobliwego lęku przed złością, o co w nim chodzi?

Są osoby, które z jakichś powodów boją się nie tylko czyjejś złości, ale również swojej. Czasami dlatego, że nie mają w tym treningu, bo nie wolno im było okazywać złości, gniewu i byli za to karani, albo ciągle, tłumiąc uczucia, boją się, że stracą nad tym uczuciem kontrolę. A przecież złość nie podlega żadnej ocenie, po prostu informuje nas o czymś. To my decydujemy, co z nią zrobimy, jak zareagujemy. Natomiast agresja jest zachowaniem spowodowanym utratą kontroli nad swoimi uczuciami. Cena, jaką płacą osoby unikające złości, to narastające napięcie, które może prowadzić do chorób somatycznych, bólu ciała, itd. Ktoś tłumiący złość, powinien bardziej troszczyć się i dbać o siebie i nie traktować tego jako przejawu egoizmu.

Drugim destrukcyjnym sposobem wyrażania i obcowania ze złością jest ciągłe złoszczenie się, bycie często agresywnym.

Tak. Dotyczy to osób, które wręcz same mogą z „dumą” określać siebie mianem choleryczka/yk. Mówią „jak się wykrzyczę, to potem nerwy mi przechodzą i czuje ulgę, i nie rozumiem co ona tak na mnie patrzy!?”. Takie osoby tłumaczą sobie swoje zachowanie wyłącznie zewnętrznymi okolicznościami, a siebie stawiają po stronie bezradnych wobec „tego złego świata”. Taka osoba, podobnie jak osoba uzależniona, zaprzecza swojej destrukcji, której doświadcza w życiu z powodu złości. Nie wyobraża sobie, że mogłaby żyć inaczej. Kiedy bronimy własnych praw kosztem innych, często krzykiem, w sposób obraźliwy czy posuwamy się do użycia siły fizycznej, przekaz jest taki, że nie jest ważne to, co dotyczy innych, bo najważniejsze jest to, co ja myślę i czuję w danej chwili. W tej sytuacji podstawą zmiany jest abstynencja od wybuchów złości. Osoba uzależniona musi nauczyć się innych sposobów okazywania złości.

Do czego więc warto dążyć?

No właśnie, jest też trzeci sposób wyrażania złości, a mianowicie wyrażanie umiarkowanej złości w sposób asertywny.

Tak jak wspomniałam, oprócz osób lękowo lub agresywnie wyrażających złość, są też osoby, które korzystają z funkcji informacyjnej tego uczucia i w sposób informacyjny ją wyrażają. Taka osoba, po pierwsze, rozpoznaje złość, zanim zmieni się w furię, wściekłość. Potrafi ignorować błahe powody do złości. Po drugie, kiedy pojawiają się problemy, bierze odpowiedzialność za swoją złość. Po trzecie, wyraża złość wprost, czyli nie obwiniając innych. Po czwarte, używa komunikatów zaczynających się od „ja”. Po piąte, przy rozwiązywaniu problemów uwzględnia zdanie swoje i drugiej osoby. I – po szóste – pozbywa się złości na bieżąco.

Szczególnie u osób uzależnionych rozpoznaje się potrzebę trenowania wyrażania konstruktywnej złoci.

Jak można trenować ten sposób wyrażania złości?

Ważne jest  to, że między doznaniem poczucia złości a reakcją z niego wynikającą istnieje tzw. okno decyzyjne. Każdy może je mieć, a w zasadzie tym właśnie różnimy się od zwierząt – mamy czas na decyzję i to od naszego wyboru i kierunku powinno zależeć nasze działanie. Okno decyzyjne należy ćwiczyć poprzez świadomy kontakt ze swoją świadomością. Słuchaj swoich myśli, swoich odczuć, swojego ciała. Zatem przejmij kontrolę nad swoimi emocjami, naucz się przeżywać i wyrażać uczucia.

Wyrażać uczucia… Z tyłu głowy pojawia się myśl „łatwo powiedzieć”. Co konkretnie można robić?

Po pierwsze, „poczuj, przeżyj i wyraź” – opowiedz drugiej osobie, co czujesz, opisz w dzienniku, napisz na karteczce. Wyraź uczucia poprzez wyraz, słowo. Po drugie, wyraź poprzez zachowanie, ruch, obsadzenie energii w jakiejś konstruktywnej czynności. Pomysłów na wyrażenie złości w sposób asertywny jest wiele – można je z pewnością znaleźć, jeśli naszą intencją będzie szacunek do siebie i drugiej osoby.

Dziękuję za rozmowę.

Anna Prokop – psycholog kliniczny, specjalistka terapii uzależnień i współuzależnienia. Zajmuje się terapią indywidualną i grupową DDA/DDD/DDRR, depresjami, nerwicami, stresem, fobiami, uzależnieniami, pracą nad najważniejszymi problemami osobistymi, złagodzeniem objawów, poczuciem własnej wartości, uzyskaniem świadomości siebie, swoich zachowań i emocji. Zawodowo była związana z Centrum Zdrowia Psychicznego Wola-Śródmieście przy ul. Mariańskiej 1 w Warszawie. Aktualnie prowadzi Ogólnopolskie Centrum Psychoterapii i Coachingu.

Fot. Andre Hunter, Unsplash.com

Zostaw swój komentarz:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mogą Cię zainteresować:

Mężczyzna na szczycie góry z podniesionymi rękoma

„Piłem od podstawówki przez 25 lat. Teraz realizuję swoją misję najlepiej, jak potrafię!”

Młody chłopak siedzi na sofie w gabinecie terapeuty

Czynniki wpływające na przerwanie terapii uzależnienia od substancji u młodych ludzi

Kobieta i mężczyzna praktykują jogę

Joga w terapii uzależnień

Realia szpitali i przychodni. Czyli o tym, ile kosztują nas uzależnienia…

The owner of this website has made a commitment to accessibility and inclusion, please report any problems that you encounter using the contact form on this website. This site uses the WP ADA Compliance Check plugin to enhance accessibility.