O tym, że uzależnienie od alkoholu jest chorobą demokratyczną i dotyczyć może każdego z nas, napisano już wiele. Podobnie jak o tym, że skutki picia alkoholu są podobne w przypadku kobiet, jak i mężczyzn, choć zdecydowanie Panowie mają silniejsze organizmy i reagują na trunki inaczej. Negatywne skutki używania alkoholu pojawiają się u kobiet wcześniej i przy niższych spożywanych dawkach niż u mężczyzn. To, co jednak przede wszystkim różnicuje obie płcie, to społeczne postrzeganie picia.
Holly Whitaker swoją historią trzeźwienia podzieliła się w książce pt. „Na zdrowie. Jak trzeźwiałam w kulturze picia”. Jak pisze o tytule Ewa Woydyłło-Osiatyńska, doktor psychologii i terapeuta uzależnień, to „bezwzględnie szczera historia o niszczycielskim wpływie alkoholu na kobiety i zarazem cudowna opowieść jednej z nich o tym, jak samodzielnie wyszła z nałogu”.
Historia Holly
Autorka od samego początku nie przebiera w słowach i nie „ugrzecznia” swoich emocji, pisząc o tym, jak piła i jak stopniowo odkrywała, że z jej piciem coś jest nie w porządku. Nawet mając już świadomość problemowego spożywania alkoholu brnęła w to, wiedząc jakie są oczekiwania i postrzeganie alkoholu przez społeczeństwo.
Co ją zatrzymało? Sama pisze o sobie, że… wiedza. Chciała zrozumieć, jakie procesy w niej zachodzą i co się z nią dzieje. Będąc w procesie dochodzenia do wniosku o uzależnieniu podkreślała rolę dokonywanych wyborów. W książce autorka opisuje dość dokładnie jak analizowała swoje kroki i co sprawiało, że podejmowała takie, a nie inne decyzje. Niezwykle przekrojowa przeprawa przez kolejne fazy procesu zapadania się, a następnie wychodzenia z uzależnienia, stanowią niezwykłą bazę wiedzy dla osób, które zastanawiają się, na jakim etapie tej drogi są.
Dla Whitaker momentem przełomowym było wyjście z przyjaciółką do kina. Sama pisze, że wyszła z seansu wstrząśnięta, bo w pewnym sensie zobaczyła siebie. Do tej pory gromadziła dowody, że być może i ma problem, ale wtedy całkowite zaprzestanie picia tak po prostu, było dla niej czymś niemożliwym, niewyobrażalnym.
Trzeźwienie w „kulturze picia”
Wreszcie autorka powiedziała „stop”, opisując cały proces krok po kroku, na pierwszym planie stawiając Holly – kobietę. Pokazała, jak wiele wyzwań czeka Panie, które wychodzą z nałogu. Ile sił i determinacji potrzeba, by przestać pić. Jak sama pisała:
„Żyjemy w społeczeństwie opętanym obsesją picia. Opijamy narodziny dziecka, osiągnięcia w pracy, pogrzeby i ukończenie studiów. Nikt nie kwestionuje tego, dlaczego i ile pijemy. Tylko jeśli nie pijesz, usłyszysz skierowane w twoją stronę pytanie – dlaczego? Picie sprawia, że przynależysz do grupy. Jeśli wolisz pozostać trzeźwy, wylądujesz poza nią.”
Opowieść Holly Whitaker nie jest „tylko” historią opowiedzianą z perspektywy kobiety. Jest także swego rodzaju zbiorem instrukcji, wskazówek i narzędzi, które mogą być pomocne w pokonywaniu drogi wychodzenia z uzależnienia. Zwłaszcza przez kobiety. Bo okazuje się, jak podkreśla autorka, że system powrotu do trzeźwości, z którym się spotkała, oparty jest na anachronicznym i patriarchalnym modelu. Takim, który – jej zdaniem – nie jest skuteczny w przypadku pijących kobiet. Dlatego opisała swoją drogę, wplatając w nią obserwacje na temat przemysłu alkoholowego, reklamy i kwestii marketingowych.
Wiedza na kartach książki
Whitaker, oprócz osobistych doświadczeń, dzieli się także sporą dawką wiedzy. Zbiera, systematyzuje i układa różne zagadnienia, podając kwestie związane z alkoholem w sposób czytelny, przejrzysty i… trudny do usprawiedliwienia czy też wyparcia. W opowiadanej przez siebie historii podaje fakty i twarde dowody w różnych obszarach oddziaływania alkoholu na organizm, np. spis skutków picia. Podkreślając, że jest to jedynie ułamek efektów ubocznych spożycia etanolu:
„Obecnie już wiemy, że alkohol odpowiada za co najmniej siedem rodzajów raka oraz jest wyłącznym sprawcą innych dolegliwości i chorób przewlekłych, ale nie mamy pojęcia, jak szkodliwy jest jego pomniejszy wpływ na nasze zdrowie. Większość z nas uważa, że umiarkowane picie jest znacznie zdrowsze niż całkowita abstynencja. Mamy zwyczaj niedoceniania ilości, jakie wypijamy, nie mamy też świadomości, jakie są dopuszczalne jednostki spożycia alkoholu oraz serwowane porcje. (…) Alkohol powoduje tak wiele szkód w organizmie, że gdybyśmy chcieli wymienić wszystkie, powstałaby cała książka; picie alkoholu – niezależnie od ilości – niszczy niemal każdy proces, system czy też organ ciała.”
W dalszej części Holly wymienia i opisuje krótko- i średniotrwałe efekty picia alkoholu. Jest ich aż 11. Jakie wymienia autorka książki?
Podsyca niepokój. Jak pisze Holly: „Ponieważ alkohol jest przede wszystkim depresantem, sięgamy po niego, kiedy potrzebujemy odprężenia. I początkowo to działa. Jednakże proces przeciwny (tak zwany proces B) wobec depresyjnego działania alkoholu to wyzwolenie kortyzolu i adrenaliny w organizmie. Jeśli pijesz kieliszek wina, możesz przeżyć jakieś dwadzieścia minut luzu, zanim substancja (proces A) się wyczerpie, a ty zostaniesz z podwyższonym poziomem kortyzolu i adrenaliny, które podsycają niepokój. A to oznacza, że alkohol wywołuje niepokój. Wcale go nie wycisza. Jest zatem jedną z najgorszych substancji, jaką możemy zażyć, jeśli mamy skłonności do stanów depresji i niepokoju.”
Utrudnia odtruwanie organizmu.
Powoduje przyrost wagi lub zakłóca proces chudnięcia.
Powoduje zaczerwienienie skóry oraz pękanie naczynek krwionośnych.
Niszczy mózg.
Zaburza równowagę poziomu cukru we krwi.
Zaburza funkcje układu hormonalnego.
Powoduje siedem różnych rodzajów raka.
Powoduje przedwczesne starzenie.
Niszczy florę bakteryjną w jelitach.
Alkohol i feminizm
Holly, choć dobitnie osadza swój proces trzeźwienia w amerykańskiej rzeczywistości, mimo wszystko przekazuje wiele uniwersalnych prawd i mechanizmów. Zastanawia się między innymi nad źródłem emocji i próbuje znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego ukojenia szuka się w alkoholu.
„Chcę tylko wiedzieć dlaczego. Dlaczego jesteśmy takie wściekłe na wszystko, a nie przejmujemy się tym, co alkohol z nami robi, ani jak wielkie koncerny alkoholowe bogacą się na naszym wyzysku i śmierci? Dlaczego nie buntujemy się przeciwko morderczym i wrogim sposobom, w jakie wdziera się w nasze kobiece życie, w życie naszych dzieci, naszych sióstr czy przyjaciółek, w społeczności LGBTQIA, w społeczeństwa ludzi innych ras czy też rdzennych Amerykanów? Dlaczego walczymy uparcie o to, żeby zlikwidować wszechobecny ucisk, a potem dobrowolnie zrzekamy się władzy po marszu w imię walki o nasze prawa w zamian za parę drinków czy nawet całą cholerną butelkę? (…) Dlaczego, w samym środku tego niezwykłego zjawiska i po tylu latach naszych batalii, gremialnie i dobrowolnie dajemy się pokonać alkoholowi? Jak to się stało, że nie widzimy powiązania alkoholu z kwestią kobiet, z feminizmem?”
Holly przywołuje także wspólnotę AA i odnieść można wrażenie, że jest to temat dla niej dość bolesny. Dlaczego? Podkreśla, że na początku swojego trzeźwienia uczestniczyła w spotkaniach AA i od razu coś jej nie pasowało. Przywołuje swoje bolesne doświadczenia, które – jej zdaniem – przekreślały jej skuteczność w walce z uzależnieniem z samego tylko faktu, że jest kobietą. Whitaker podkreśla, że mierzyła się nie tylko z tymi ocenami, ale także z poddaniem pod krytykę jej „buntu” przeciw AA, definiowanego jako wada charakteru uniemożliwiająca skuteczne wyjście z nałogu.
Autorka podkreśla, że każdorazowe „mówienie jej” czegoś sprawiało, że zamykała się w sobie, co wydłużało jej proces trzeźwienia. Dopiero moment, w którym pokochała i doceniła siebie stał się przełomowym w drodze do zdrowia.
Czytaj też: Jak piją kobiety?
Praca nad sobą
Whitaker, zabierając czytelnika w podróż i dzieląc się swoją historią trzeźwienia, wiele pisze o przekonaniach – tych własnych, ale też tych społecznych, które determinują osłabione przez chorobę alkoholową poczucie własnej wartości. Podkreśla istotę asertywności, krzywdzące działanie stereotypów i wspiera czytelników w budowaniu zaufania do samych siebie. I zaznacza, że wcale nie chodzi o dyscyplinę, a raczej osobiste zaangażowanie, które jest kluczem do sukcesu.
Autorka cały rozdział poświęca zagadnieniu przełamania cyklu uzależnienia. Wprowadzenie nowych rytuałów i zdrowych mechanizmów okazało się być ciężką, ale skuteczną pracą. Cele, granice, umiejętność zarządzania energią – tym wszystkim dzieli się z czytelnikami, nie oceniając, a przywołując swoje doświadczenia. I w tym wszystkim podkreślając, jak ważne jest dotarcie do źródła własnych traum i pierwotnej przyczyny sięgnięcia po butelkę.
Trudną przeprawą okazuje się także analiza dotychczasowych związków i relacji – nie tylko damsko-męskich, ale także tych rodzinnych i w grupie przyjaciół. Wsparcie okazuje się być niezwykle ważne, ale – jak pisze autorka – jest trochę jak podanie ręki, ułatwiające dalszą przeprawę.
„Wyzdrowienie stanowi pierwszy krok na drodze do radyklanej samoświadomości. Zaczynamy mówić sobie prawdę po raz pierwszy w życiu, przyjmujemy nowy sposób bycia, zaczynamy głęboko współczuć sobie i innym, oraz doceniamy swoją indywidualność. Uczymy się, że mamy siłę wewnętrzną i stajemy się w dużym stopniu odporne, nie tylko na dawne własne szkodliwe działania, ale także przygotowujemy się do przekraczania zewnętrznych systemów nadużyć. Kiedy uwolnimy się z okowów nałogu i utwierdzimy w naszej własnej mocy, możemy przekuć ją w działanie i stajemy się aktywne.”
Źródło:
Holly Whitaker, „Na zdrowie. Jak trzeźwiałam w kulturze picia”
Tytuł oryginału: „Quit Like a Women”
Wydawnictwo: Kompania Mediowa
ISBN: 9788395864933
Tłumacz: Teresa Tomczyńska
Dodaj komentarz