Według danych szacunkowych Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) około 4 proc. populacji Polaków to dzieci żyjące w rodzinach z problemem alkoholowym. To około 1,5 miliona młodych osób. Czy dziecko alkoholika jest bardziej podatne na uzależnienia? O tym rozmawiamy z Magdaleną Pachciarek, psycholog i specjalistką psychoterapii uzależnień.
Redakcja: Wychowywanie w rodzinie, w której jest problem z alkoholem, nie pozostaje bez wpływu na rozwój i dalsze losy dzieci. Niejednokrotnie jest tak, że owa osoba pijąca sama wcześniej była takim dzieckiem w takiej rodzinie. Czy oznacza to, że uzależnienie jest dziedziczone?
Magdalena Pachciarek: Dziedziczone są różne cechy biologiczne, które wpływają na indywidualną reakcję alkoholu na organizm, ale wprost nie następuje dziedziczenie uzależnienia. Ponadto uzależnienie jest chorobą, która nie ma jednej tylko przyczyny, np. biologicznej. Jest ona wieloczynnikowa i mówi się raczej, że jest chorobą bio-psycho-społeczną.
Może Pani wyjaśnić znaczenie tego bio-psycho-społecznego podłoża uzależnienia?
Na rozwój uzależnienia mają wpływ różne przyczyny. Mają one charakter biologiczny, m.in. genetyczny, i ma to choćby związek z reagowaniem organizmu na alkohol i sposób jego metabolizowania. Przyczyny biologiczne to także następujące w wyniku używania substancji zmiany w funkcjonowaniu organizmu. Genetycznie warunkowany jest także temperament. Kolejną przyczyną są przyczyny psychologiczne. Regularne sięganie po środki psychoaktywne powoduje zmiany w funkcjonowaniu emocjonalnym i poznawczym osoby używającej. Najczęściej można je sprowadzić do regulowania stanów emocjonalnych poprzez substancje i zniekształcenie sposobu myślenia, tak by negatywne konsekwencje postępowania nie były dostrzegane. I ostatni czynnik to podłoże społeczne. Można mówić w nim o szeroko pojętym społeczeństwie z jego przyzwoleniem na korzystanie z różnych środków, ale także o wąsko pojętej komórce społecznej jaką jest rodzina. Co ważne czynniki te wchodzą ze sobą w interakcje.
Chciałabym się zatrzymać właśnie na tym ostatnim czynniku i jego wpływie na podatność dzieci osób uzależnionych na rozwój uzależnień u nich samych. Domyślam się, że nie ma takiego prostego przełożenia, że dziecko alkoholika też będzie uzależnione, ale chyba jest na to bardziej narażone?
Owszem, takiego prostego przełożenia nie ma. Na rozwój człowieka wpływa wiele czynników, nie tylko dom rodzinny. Jednakże jego wpływ jest ogromny. To w nim kształtują się style przywiązania, obserwowane są relacje z poszczególnymi osobami, modelowane są sposoby radzenia sobie z emocjami i trudnymi sytuacjami, a różnego typu normy są przyjmowane przez dzieci. Sama atmosfera w domu, w którym jest dysfunkcja, m.in. problem z alkoholem, ma znaczenie.
Spójrzmy choćby na atmosferę. W rodzinie, w której jest problem alkoholowy często atmosfera jest napięta. Spowodowane jest to nieprzewidywalnością zdarzeń, reakcji i emocji osoby pijącej. Z czasem domownicy uczą się jej stylu picia i schematów funkcjonowania, ale nadal jest to życie w ciągłym stresie. Nawet dla dorosłych, którzy mają znacznie więcej zasobów i możliwości, jest to trudne, a co dopiero dla dzieci.
Wymaga to zapewne różnych strategii odnalezienia się w tej sytuacji.
Dokładnie tak jest. Dzieci przyjmują różne role. Każda z nich ma swoje zadanie. „Bohater” zajmuje się młodszym rodzeństwem, obowiązkami domowymi, niejednokrotnie funkcjonuje jak „partner” dla niepijącego rodzica. „Kozioł ofiarny” odwraca uwagę od zasadniczego problemu poprzez skupianie jej na sobie i generowanie różnego typu problemów. „Maskotka” rozładowuje napięcie przez różne formy zabawiania otoczenia. Natomiast „niewidzialne dziecko” jest tym, które znika z oczu rodzicom nie zaprzątając ich głowy, co np. objawia się dobrymi stopniami i brakiem przeróżnych problemów wychowawczych, typowych dla danego okresu rozwoju.
Zapewne to ma swoje konsekwencje w przyszłości.
„Bohaterowie” mają trudność w byciu spontanicznym, „kozły ofiarne” uważają, że wszystko jest ich winą, „maskotki” mają trudność w poważnym traktowaniu własnych problemów, zaś „niewidzialne dzieci” żyją w poczuciu, że nie zasługują na uwagę. Każde z tych podejść może stać się dobrym podłożem do radzenia sobie z trudnościami przy użyciu choćby alkoholu.
Ale przecież te dzieci wzrastały w rodzinie z problemem alkoholowym, więc wiedzą do czego prowadzi jego używanie.
Tak jest. Ale tu przechodzimy do innego czynnika, jakim jest modelowanie. Dzieci poprzez obserwację dorosłych uczą się, jakie są sposoby radzenia sobie z tym, co trudne, emocjami stresem, itp. Nie dość, że się ich uczą, to uznają je za normę, powszechnie obowiązujące zjawisko. I dopiero, gdy staną się na tyle duże, że zaczną bywać w innych domach i rodzinach, mogą zobaczyć inne sposoby reagowania na trudności. Tyle, że ziarno już zostało zasiane. Ponadto w takich domach często jest ciche przyzwolenie na to, by dzieci, nastolatki, spróbowały alkoholu czy innych substancji psychoaktywnych. Fakt bycia nietrzeźwym przez nie bywa często niezauważany bądź bagatelizowany i uznawany za normę rozwojową, o której nie warto rozmawiać.
Jak rozumiem przyjemność i zyski wynikające z ich użycia skłaniają do kolejnych użyć.
Dokładnie tak.
Mówiła Pani też o innych aspektach, np. obserwacja relacji.
Dzieci obserwują relację między rodzicami. Same zresztą w nich uczestniczą. Widzą niepijącego rodzica skupionego na problemach tego pijącego, chroniącego go przed konsekwencjami problematycznego zachowania, widzą jak ten rodzic zaniedbuje swoje potrzeby i otoczenie na rzecz zajmowania się osobą pijącą. To kształtuje postrzeganie relacji partnerskich. Z tego powodu nawet niepijące dzieci z czasem wchodzą w związki z osobami, które mają problemy, np. z alkoholem, ponieważ właśnie to zaobserwowały w swoich domach pochodzenia. I wiedzą, jak w takiej relacji funkcjonować.
Często dzieje się też tak, że dziecko zaczyna funkcjonować jak „partner” dla niepijącego rodzica. W efekcie traci dzieciństwo. I tak zresztą już nadszarpnięte przez istnienie problemu alkoholowego w rodzinie. Bywa jednak w takich sytuacjach włączane w konflikty między małżonkami i innymi dorosłymi. Staje się powiernikiem dla osoby niepijącej. Wywołuje to konflikt wewnętrzny wobec drugiego rodzica. To bardzo trudne dla dziecka, ponieważ zostaje włączone w spór, mniej lub bardziej jawny, między dwojgiem ważnych dla niego osób, rodzicami. Rodzi to na tyle silne napięcie, że może ono szukać ulgi w substancjach psychoaktywnych.
Czasem mówi Pani o alkoholu a czasem o substancjach psychoaktywnych. Przecież alkohol jest jedną z nich…
Jest jedną z nich. Natomiast młodzi ludzie funkcjonujący w domach, w których jest problem z alkoholem, mogą nie szukać ulgi właśnie w tym środku, tylko w innych. Mam tu na myśli narkotyki czy dopalacze. To też kwestia różnic pokoleniowych. A także tego, że rodzicom wyczulonym na alkohol, jego zapach, objawy upicia, zupełnie może umknąć fakt, że dziecko jest pod wpływem innych środków.
Polecam wydaną w 2016 roku ciekawą pozycję, które obszernie analizuje kwestie czynników rozwojowych oddziałujących na dzieci w rodzinach z problemem alkoholowym. To „Dzieci alkoholików w perspektywie rozwojowej i klinicznej” Lidii Cierpiałkowskiej i Iwony Grzegorzewskiej.
Dziękuję za rozmowę.
Magdalena Pachciarek – psycholog, certyfikowana specjalistka psychoterapii uzależnień, w trakcje szkolenia psychoterapeutycznego w Instytucje Analizy Grupowej „Rasztów”. Od wielu lat pracuje w placówkach stacjonarnych, obecnie w Krótkoterminowym Ośrodku Terapii i Rehabilitacji Uzależnień MONAR w Budach Zosinych. Pracowała także w poradni, gdzie prowadziła terapię indywidualna i grupowa, zarówno osób uzależnionych jak i ich bliskich, a także grupę zapobiegania nawrotom.
Dodaj komentarz