
Wyobraź sobie substancję, która decyduje o tym, czy wstaniesz rano z łóżka, czy przewiniesz Instagrama o jeden post dalej, czy sięgniesz po kostkę czekolady. Dopamina. Potrzebujemy jej jak tlenu, ale według psychiatry Anny Lembke, ten neuroprzekaźnik może uwięzić nas w niebezpiecznej pułapce.
Po co nam dopamina?
Dopamina to z chemicznego punktu widzenia neuroprzekaźnik, który reguluje wiele kluczowych funkcji w mózgu i organizmie: ruch, uwagę, nastrój, motywację, sen, a nawet reakcję stresową „walcz lub uciekaj”.
Dzięki dopaminie uczymy się, zapamiętujemy nagradzające zachowania, podejmujemy wysiłek. Badania opublikowane w Nature Communications (2024) pokazują, że nagłe wyrzuty dopaminy tworzą w mózgu nowe połączenia synaptyczne i wzmacniają ścieżki motywacyjne.
Gdy oczekujemy nagrody, neurony dopaminowe aktywują się silniej niż wtedy, gdy nagroda faktycznie nadejdzie — to tzw. teoria błędu predykcji (reward prediction error, RPE). Oczekiwanie napędza działanie.
Ale to przede wszystkim neuroprzekaźnik nagrody. Jak pisze dr Anna Lembke, psychiatra z Uniwersytetu Stanforda, „Badania pokazują, że dopamina może odgrywać większą rolę w tworzeniu motywacji do otrzymania nagrody, niż sama przyjemność z tej nagrody płynąca. Innymi słowy: samo pragnienie czegoś zdaje się bardziej popychać do działania niż ostateczna przyjemność związana ze zdobyciem tego.
Genetycznie zmodyfikowane myszy niezdolne do wytwarzania dopaminy nie będą szukać pożywienia i umrą z głodu nawet wtedy, gdy pożywienie zostanie umieszczone zaledwie kilka centymetrów od ich pyszczków. Jeśli jednak jedzenie zostanie włożone bezpośrednio do ich pyszczków, zaczną żuć i jeść, i będą wyglądały na zadowolone.”
Dopamina odpowiada więc nie tyle za samo odczucie przyjemności, co za chęć, żeby po nią sięgnąć. Badacze Kent Berridge i Terry Robinson nazwali ten mechanizm „wanting without liking” — chcieć, nawet jeśli niekoniecznie sprawia to już przyjemność.
Ciemna strona dopaminy
Jednak co, jeśli ten układ nagrody będzie stymulowany non stop? Co, jeśli każde kliknięcie, powiadomienie, lajki, promocję w sklepie będą uruchamiać dopaminową lawinę? Wtedy wchodzimy na terytorium uzależnienia. Jak tłumaczy dr Lembke: „Im więcej dopaminy w szlaku nagrody, tym bardziej uzależniające jest doświadczenie”.
Nasze mózgi są tak skonstruowane, że dążą do homeostazy. Gdy dopamina pojawia się zbyt często i zbyt intensywnie, mózg obniża wrażliwość receptorów dopaminowych. Efekt? Potrzebujemy coraz większych bodźców, żeby poczuć to samo. W neurobiologii nazywa się to tolerancją.
Badania z 2023 roku opublikowane w Frontiers in Behavioral Neuroscience pokazują, że przewlekła stymulacja układu dopaminowego osłabia działanie obwodów hamujących i sprzyja kompulsywnym zachowaniom, nawet przy braku realnej nagrody.
Czy można się uzależnić od dopaminy?
Tu odpowiedź jest subtelna: nie uzależniamy się od dopaminy jako takiej, lecz od zachowań, które ją wyzwalają. Jak pisze Lembke: „Substancje powodujące znaczne skoki dopaminy zawsze prowadzą do problemów. Zdrowotnych. Moralnych. Między partnerami. Może nie od razu, ale nieuchronnie
Smartfon działa jak kroplówka, która dwadzieścia cztery godziny na dobę dostarcza pokoleniu stale podłączonemu do internetu cyfrową dopaminę.”
Lajki, notyfikacje, szybkie zakupy, seriale — wszystko to uruchamia te same obwody nagrody co alkohol czy kokaina. Z tą różnicą, że jest legalne, natychmiastowe i ciągle dostępne.
Kultura natychmiastowej gratyfikacji tylko dolewa oliwy do ognia. Cytując Lembke: „Paradoks polega na tym, że hedonizm, pogoń za przyjemnością dla niej samej, prowadzi do anhedonii” — czyli braku zdolności do odczuwania przyjemności.
“Oprócz zrozumienia działania i roli dopaminy, jednym z najbardziej niezwykłych neurobiologicznych rewelacji ostatniego stulecia jest odkrycie faktu, że mózg przetwarza przyjemność i ból w tym samym miejscu. Co więcej, przyjemność i ból działają jak szalki uwagi. […] Ale sama neurobiologia to za mało. Kto lepiej nadaje się do tego, by nauczyć nas przezwyciężać kompulsywną nadmierną konsumpcję, jak nie co najbardziej na nią podatni: ludzie walczący z nałogami” — czytamy w książce Lembke.
„Maszynka do masturbacji” – metafora naszych czasów
W jednym z najbardziej poruszających rozdziałów książki “Niewolnicy dopaminy”, Anna Lembke opisuje historię Jacoba. Jej pacjent jako młody mężczyzna skonstruował urządzenie do wielogodzinnej masturbacji. Nazwał je „maszynką do masturbacji”. Składała się z metalowej cewki połączonej z gramofonem, której ruch imitował pieszczoty. Umożliwiała mu doprowadzenie się niemal do orgazmu – ale nigdy do końca. W ten sposób mógł utrzymywać się godzinami w stanie seksualnego napięcia, unikając szczytowania, a więc spadku dopaminy. „To bardzo uzależniające” – przyznał Jacob.
Lembke opisuje to jako skrajny, ale doskonały przykład działania układu nagrody: coraz większa stymulacja, coraz mniej satysfakcji, coraz więcej potrzeby. Jacob wiele razy niszczył maszynkę, ale zawsze ją odbudowywał. To klasyczny mechanizm uzależnienia: tolerancja, kompulsja, utrata kontroli.
“Wizja korzystania z maszyny do masturbacji może być odstręczająca. Tak też podziałała na mnie, kiedy pierwszy raz o niej usłyszałam. Coś takiego wydaje się rodzajem ekstremalnej perwersji, która wykracza poza codzienne doświadczenia. Trudno utożsamić się z taką historią. Jednak jeśli ją odrzucimy, możemy stracić okazję do zauważenia czegoś istotnego w naszym obecnym sposobie życia: wszyscy, w pewnym sensie, mamy jakieś maszynki do masturbacji” – czytamy w książce Anny Lembke. Dla niej samej taką maszynką stał się… Kindle.
Około czterdziestki wpadła w ciąg czytania romansów – od „Zmierzchu” po erotykę fantasy. Książki pochłaniała nałogowo: zamiast spać, gotować, spędzać czas z rodziną. Przenosiła Kindle’a do pracy, ukrywając się z nim jak z narkotykiem. Nie chodziło już o jakość czy fabułę – liczyła się tylko przyjemność, której dostarczała lektura kolejnej strony.
Lembke: „Chciałam tylko przyjąć kolejną działkę […] Zakończenie każdego rozdziału było skonstruowane w taki sposób, by trzymać w napięciu i przesuwać czytelnika coraz bliżej punktu kulminacyjnego.”
Tak jak Jacob nie mógł przestać regulować tempa cewki, tak Lembke nie potrafiła przestać czytać kolejnych tanich e-booków. Oboje byli ofiarami tej samej zasady: przyjemność i ból są przetwarzane w tym samym miejscu w mózgu. Za dużo przyjemności przechyla szalę – i kończy się bólem.
Lekcja równowagi
Dopamina nie jest zła. Jest niezbędna. Jednak w świecie nadmiaru kluczowe staje się nie to, czy ją pobudzamy, ale jak często i w jaki sposób.
“Codziennie wielu z nas otrzymuje tsunami powiadomień. Jesteśmy w trybie natychmiastowej reakcji, więc niezwykle trudno nam wyciszyć mózg i uchwycić oryginalną ideę. Wielu ludzi ma problem z podtrzymaniem ciągu myśli do chwili, aż przerodzą się w plany.” – pisze Lembke.
Bo choć nie można się uzależnić od samej dopaminy, można uzależnić się od życia, w którym bez niej nic nie ma sensu. I może właśnie dlatego warto czasem zrezygnować z kolejnego kliknięcia. Nawet jeśli mózg szepcze: „tylko jeszcze jedno…”
Dodaj komentarz