„Nie jest łatwo w paru słowach opisać całe życie, ale spróbuję – może to komuś pomoże” – ma nadzieję Grażyna. Kiedyś za nazwanie jej „alkoholiczką” mogłaby zabić. Dziś ma 57 lat, a od 27 jest trzeźwa. Nazywanie siebie uzależnioną od alkoholu już jej nie przeszkadza. Zaakceptowała swoją chorobę i nauczyła się z nią żyć.
Jednym ze wspomnień Grażyny jest fakt, że od dzieciństwa otaczały ją niemal wyłącznie osoby pijące nałogowo. – Mój ojciec był alkoholikiem, który do końca życia nie przyznał, że ma problem. Było nas w domu czworo: ja, siostra i dwóch braci. Jedynie siostra nie uzależniła się od alkoholu. W 2018 roku jeden z moich braci, w wieku 49 lat, zapił się na śmierć, drugi pije nadal. Ja mogę o sobie dziś powiedzieć, że jestem trzeźwą alkoholiczką.
Wczesna inicjacja
Pierwszy raz Grażyna napiła się alkoholu mając 14-15 lat, a upiła się niewiele później, w okolicach 16. urodzin. Nie pamięta, dlaczego zaczęła pić. – Być może przez to, że ojciec pił i wszystko kręciło się wokół niego? – pyta retorycznie. – Nigdy nie było wiadomo, czy przyjdzie trzeźwy, czy w ogóle przyjdzie… Przez picie ojca czułam się wyobcowana, samotna, gorsza. On po pijanemu robił różne rzeczy, np. ciął się nożem, kiedyś nawet się podpalił, wielokrotnie nas bił – „szkolił”, dlatego wszyscy żyliśmy obok siebie. Z kolei matka nami manipulowała, zmuszała do kłamstwa. Zresztą to głównie pamiętam ze swojego dzieciństwa: brak miłości ze strony matki, samotność, poczucie, że jestem inna.
W domu rodzinnym Grażyna byłam „kozłem ofiarnym”, brakowało jej takiej matki, jaką miały inne dzieci. Miała wrażenie, że mama jej nie lubi, wpędzała ją w kompleksy. I na te problemy „świetnym antidotum” stał się alkohol. – Alkohol wiele mi na początku „dawał”. Pozwalał żyć w świecie iluzji i zakłamania. Czynił cuda, ponieważ po alkoholu potrafiłam być inną osobą: odważną, wesołą dziewczyną, która dobrze się bawi i ma powodzenie. No i oczywiście pozbawiał mnie tych wszystkich kompleksów, których miałam bardzo wiele.
To „cudowne” działanie alkoholu nie trwało jednak długo.
W sieci kłamstw i ciągów alkoholowych
Już w wieku 22 lat Grażyna otrzymała pierwszą naganę za picie alkoholu w miejscu pracy, potem miała duże problemy z utrzymaniem pracy w ogóle. W wieku 24 lat, chcąc uciec z domu rodzinnego, wyszła za mąż. – Dopiero wtedy się zaczęło. – wspomina. – Mąż też lubił się napić. Piliśmy więc razem, ale ja wpadałam w ciągi, znikałam z domu, nie wracałam na noce, kłamałam, oszukiwałam. Pojawili się też inni mężczyźni… Mąż zaczął mnie bić, i to dotkliwie, a najgorsze jest to, że myślałam wtedy, że na to zasługuję, że to moja wina.
Tamten okres swojego życia Grażyna wspomina jako jeden z najgorszych. Była samotna, odczuwała ogromne poczucie winy. Wstydząc się swoich siniaków, polubiła picie w samotności. – Czasem dołączał do mnie ojciec. Zresztą alkohol był w mojej rodzinie wszechobecny. Wszyscy mieliśmy problem, ale to na mnie się skupiła uwaga wszystkich, że niby tylko ja nadużywam – dodaje kobieta.
Wtedy, dla świętego spokoju – jak tłumaczy Grażyna – poszła do poradni odwykowej. Tam psychoterapeuta zdiagnozował uzależnienie od alkoholu. – Pani psycholog udowadniała mi, że mam problem, a ja – pijąc dalej – że nie mam…
Trwało to parę miesięcy aż mąż wyrzucił ją z domu, a rodzina się od niej odwróciła. Wtedy Grażyna „wyprosiła” skierowanie do szpitala na leczenie stacjonarne. – Myślałam, że przeczekam dwa miesiące, aż wszystko się jakoś ułoży. Finał był jednak taki, że mąż wniósł o rozwód, a ja zostałam na lodzie – bez domu, pracy… A jednak, mimo że okres był bardzo ciężki, na alkohol nigdy mi nie brakowało. No i były też „meliny” – wspomina tamten czas.
Grażyna, pijąc dalej, miała wrażenie, że życie toczy się obok niej, nie brała w nim udziału. – Miałam alkohol i swój pijany świat, swoje wizje, projekcje. Moje wspomnienia z okresu picia to głównie próby samobójcze, ciągi alkoholowe, znikanie na wiele dni, budzenie się z obcymi facetami, popodbijane oczy. I to ciągle poczucie winy oraz mylne przekonanie o tym, że na to wszystko zasługuję, bo wtedy czułam się jak szmata…
Jak tłumaczy, alkohol odebrał jej „kawał” życia: szansę na dobre wykształcenie, macierzyństwo, godność. Wpędził w depresję, samotność, poczucie winy i odebrał poczucie własnej wartości.
Terapia na oddziale szpitalnym nie była tym, dzięki czemu do Grażyny dotarło, że faktycznie ma problem. Zrozumiała to dopiero po trzech „zapiciach” i po tym, gdy zobaczyła, jak jej znajomy pije spirytus salicylowy. – To był przełom. Wtedy coś we mnie pękło. Powtórzyłam leczenie, zaczęłam chodzić na mityngi, przerobiłam Program 12 Kroków. W końcu niepicie stało się moim sposobem na życie.
Zmiana zawsze może być na lepsze
Grażyna twierdzi, że po 15 latach picia terapię swojego uzależnienia rozpoczęła tak naprawdę z przymusu. Jednak to, że zmieniło się jej życie, zawdzięcza tylko sobie. – Moje życie się zmieniło, bo ja się zmieniłam. Staram się być uczciwym człowiekiem, mówię prawdę, nie daję już sobą manipulować. Nie zastanawiam się też nad tym, dlaczego się uzależniłam. Niepicie jest moim stylem życia, po prostu jestem alkoholiczką.
Nie zawsze jest jednak kolorowo. – W życiu zdarzają się złe chwile, ale one przechodzą. Przyjmuję to, że raz można mieć lepsze dni, innym razem – gorsze. Czasem miewam jednak „suche kace”, ale wolę zwalić to na niepogodę, niż przypisywać to chorobie alkoholowej – zwierza się.
Pytana o to, co robi, by nie wrócić do picia, odpowiada bez skrępowania: – Nie obcuję z osobami pijącym alkohol, unikam ich. Moim lekarstwem na głód alkoholu są mityngi, rozmowy z alkoholikami, udział w grupach abstynenckich na Facebooku, a przede wszystkim zaakceptowanie tego, że jestem alkoholiczką. Czasem, kiedy rzeczywiście coś się ze mną dzieje i czuję się źle, idę do psychologa czy terapeuty. Nie robię z siebie świętej krowy.
Dziś Grażyna ma dwa koty, działkę. Polubiła wycieczki rowerowe. Swoje niepicie opiera na pokorze, czystym sumieniu i życiu w prawdzie. O Bogu raczej nie wspomina, bo dalej ma z tym problem. Poprawie uległa też jej relacja z matką.
Od 25 lat jest też w związku małżeńskim z niepijącym alkoholikiem. To również dzięki spotkaniu przyszłego męża Grażyna odmieniła swoje życie. Zachciało jej się znów być kobietą, w pełnym tego słowa znaczeniu. Spotkała na swej drodze kogoś, kto dostrzegł w niej wartościową osobę, a ona – że można żyć inaczej. Na trzeźwo.
Fot.: Fuu J, Unsplash.com
Dodaj komentarz