Przeprowadziliśmy rozmowę z Moniką. Nasza bohaterka jest osobą uzależnioną od alkoholu. Monika postanowiła podzielić się z nami swoimi osobistymi przeżyciami z nadzieją na to, że jej historia okaże się swoistym drogowskazem – „(…) kto wie… może ktoś, kto to przeczyta uzna, że nigdy nie jest za późno, żeby zacząć od nowa…”. Poznajcie jej historię.
Redakcja: Moniko, powiedz nam proszę o sobie.
Monika: Mam 24 lata. Jestem studentką, córką, siostrą, alkoholiczką… Poza tym całkiem fajną dziewczyną *śmieje się*
„Alkoholiczką” wymieniasz na ostatnim miejscu. Ma to dla Ciebie znaczenie?
Owszem. Podając rękę nowopoznanym ludziom nie mówię – ,,hej, jestem Monika – alkoholiczka’’. Przede wszystkim jestem człowiekiem. To trochę tak, jak osoba chora na cukrzycę, nie dodaję po swoim imieniu jednostki chorobowej. Chcę, żebyście mnie dobrze zrozumieli. Ja się tego nie wstydzę, że jestem uzależniona. Po prostu uzależnienie jest nieodłączną częścią mnie – chorobą, a nie definicją mojego jestestwa.
Wstydziłaś się kiedyś tego, że jesteś uzależniona?
Tak. Bardzo. Właściwie wynika to z takiej formy obrony – mechanizmu iluzji i zaprzeczeń. Dowiedziałam się o tym na terapii, że ten mechanizm skutecznie broni przed przyznaniem się do swojego uzależnienia. Tak było u mnie, minimalizowałam swoje picie. Ha! ,,wszyscy przecież piją’’ – tak sobie powtarzałam nalewając wódkę do szklanki. Gdy moja mama zauważyła, że chyba przesadzam z tym „studenckim vibe” i piję za dużo, to pokazałam jej filmik z imprezy, gdzie moje koleżanki były w znacznie gorszej formie niż ja. Uważałam wtedy, że powinna być ze mnie nawet dumna bo… nie straciłam kontroli.
Myślałaś wtedy, że nie straciłaś nad tym kontroli?
Tak. *milczy dłuższą chwilę* Zmieniła mi się tolerancja na alkohol. Potrafiłam wtedy wypić pół litra wódki i napisać dodatkowo jakąś pracę na zaliczenie. Piłam nałogowo przez 3 lata, chodziłam na zajęcia również pod wpływem.
Wróć proszę do momentu, kiedy po raz pierwszy spróbowałaś tej substancji psychoaktywnej.
Miałam 18 lat, właściwie to było na moje urodziny. Nic specjalnego poza tym, że już wtedy odkryłam, że mam inaczej niż moi rówieśnicy.
Co masz na myśli?
Odbyła się impreza. Było na niej dużo alkoholu, mieszaliśmy wraz z rówieśnikami różne trunki. Większość osób wymiotowała. Na drugi dzień prawie każdy obudził się z kacem i ogromną awersją do alkoholu. A ja? Cóż, sięgnęłam po piwo w celu redukcji tego, co odczuwałam. To był mój pierwszy w życiu eksperyment z alkoholem i pierwszy w życiu klin. Przerażające… *smutnieje*
Co było dalej?
Szybko zdałam sobie sprawę, że alkohol to taka substancja, która zmienia moje postrzeganie siebie. Przez większość życia wydawało mi się, że jestem brzydka, nieatrakcyjna…. Pod wpływem było inaczej. Czułam się gwiazdą! Nie bałam się odezwać do przystojnego chłopaka. Nie skłamię, jak powiem, że alkohol w pewnym momencie leczył moje kompleksy i cholernie niską samoocenę. Wtedy nie doświadczałam negatywnych skutków picia, widziałam w tym same plusy. Dostałam się na studia, jakoś dawałam radę zaliczać egzaminy. Otaczali mnie ludzie, nazywałam ich nawet przyjaciółmi – oni po prostu pili ze mną. Miałam dużo szczęścia. Coraz bardziej byłam pozbawiona samokrytycyzmu.
Przestałaś być krytyczna wobec siebie?
Niestety tak. Zmienił się w pewnym momencie styl picia. Nie piłam już wyłącznie na imprezach, ale w pewnym momencie zaczęłam pić sama. Mieszkałam wtedy z rodzicami, czekałam aż zasną… Wtedy wyciągałam alkohol ukryty w najskrytszych zakamarkach i tak piłam nawet do rana. Rodzice budzili się wcześniej do pracy, kończyli ok. 16. Miałam wtedy czas na sen, ewentualnie coś jadłam, albo spędzałam kilka godzin w łazience wymiotując. Gdy przychodzili z pracy widzieli mnie już w ,,lepszym’’ stanie. To był najgorszy okres w moim życiu. Zaczęłam opuszczać zajęcia na uczelni. Temu wszystkiemu przyglądała się moja młodsza siostra. Miała 8 lat, gdy była świadkiem tego, co się ze mną działo. Moim obowiązkiem była pomoc jej w zrobieniu śniadania, ewentualnie obudzenia na czas do szkoły. Czuła ode mnie sfermentowany alkohol… *do oczu napływają jej łzy*
Chcesz przerwać?
Nie. Chcę Wam opowiedzieć tę historię. Ania któregoś poranka powiedziała mi, że ona wszystko wie. Powiedziała mi również, że ona czuje alkohol, wie co to znaczy i ma zamiar wszystko powiedzieć rodzicom. Mówiąc to moja mała siostra płakała i prosiła mnie jednocześnie, żebym przestała, bo ona się po prostu boi tego, co się ze mną dzieje i jak się zachowuję. Chwyciłam ją wtedy mocno za rękę i powiedziałam, że zdradzę jej kolegom z klasy jej największy sekret. Powtórzyłam jeszcze kilka razy, że ma milczeć jak grób, bo pożałuje tego. *mocno zagryza wargi*
Ania powiedziała o Twoim problemie rodzicom?
Nie. Ania każdego dnia stawała się coraz bardziej smutna i wycofana. Rodzice skupili się na niej, próbując znaleźć przyczynę jej zachowania. Ja wtedy próbowałam ich uspokoić, tłumacząc, że to taki wiek i nic jej nie będzie… Moje picie jednak zostało zdemaskowane.
W jaki sposób?
Moja mama, myjąc okna, pewnego wiosennego dnia spadła z parapetu do mieszkania. Połamała wtedy nogę i obiła poważnie żebra. Leżała długo w łóżku, nie mogła się poruszać. Ja wtedy miałam już tak zaawansowany problem uzależnienia, że nie wyobrażałam sobie przestać pić. W końcu mama po prostu „wyczuła”. Całość zaczęła układać niczym puzzle. Dziwne zachowanie Ani, moje wieczne zmęczenie, kilka niezaliczonych egzaminów, za które trzeba było zapłacić „warunek”, ostatecznie znalezione butelki wódki w pokoju. Mama wtedy wpadła w rozpacz. Siedzieli z ojcem w moim pokoju, wypytując mnie o szczegóły mojego picia. Ojciec w przeciwieństwie do matki wpadł w szał, krzyczał w kółko „jak długo nas oszukiwałaś?!” albo „kiedy to się zaczęło?!”. Na początku się wypierałam. Coś na wzór bycia złapanym za rękę i mówić, że to nie moja ręka. Właśnie tak to wyglądało. Później milczałam, długo milczałam…
To był moment przełomowy?
Tak, zdecydowanie. Rodzice byli na mnie wściekli, studia wisiały na włosku, dawni znajomi odeszli w zapomnienie. Nie wiedziałam kompletnie co dalej, do tego zaczął się ten koszmarny zespół abstynencyjny. Ja naprawdę, myślałam wtedy, że umieram! Myślałam, że to mój koniec! Byłam przerażona, te lęki były czymś potwornym. Czymś, o czym tak mało się mówi w szkołach, telewizji… Zamiast tego serwuje się ludziom reklamy piwa – z uśmiechniętymi ludźmi, pięknie ubranymi, z masą przyjaciół dookoła. Mówi się tylko, że alkohol uzależnia. Ale nikt tego nie bierze na poważnie, bo kto by chciał się uzależnić? Na początku wydaje się, że wszystko jest pod kontrolą. *wzdycha głośno*
Co się działo po tym, jak zaczęłaś odczuwać zespół odstawienny?
Rodzice byli chyba tak samo przerażeni, jak ja, zawieźli mnie wtedy do szpitala na odtrucie. Tam przyznałam się, ile dokładnie piłam i jak długo. Prawda zawsze wyjdzie na jaw! Niczego nie można ukrywać w nieskończoność. Zaraz po tym rodzice zawieźli mnie do prywatnego ośrodka leczenia uzależnień. Na studiach zrobiłam sobie roczną przerwę. *śmieje się* Młodzi ludzie często robią sobie „gap year” i podróżują po świecie. Ja rok spędziłam na terapii odwykowej. Uważam jednak, że to była najlepsza wędrówka w głąb siebie, na jaką mogłam sobie pozwolić. Było ciężko chwilami. Nawet bardzo.
Jak zmieniło się Twoje życie od tamtej pory?
Myślę, że w końcu wiem, kim jestem, chociaż każdego dnia zaskakuję się na nowo. Mam świadomość tego, co uczyniłam bliskim, staram się to naprawić. Chociaż wiem, że nie wszystko można. Mam cudowną rodzinę, jestem im niesamowicie wdzięczna za dyrektywność i wsparcie, gdy sięgałam swojego „dna”. Wiem, że to co się wydarzyło z siostrą jest jednym z obszarów mojej destrukcji alkoholowej. Jeśli to przeczytasz to wiedz, że bardzo Cię kocham i przepraszam Aniu. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
Dziękujemy Moniko.
Dodaj komentarz