
“Jesteśmy w kryzysie relacji. Widoczny jest brak kontaktów albo kontakty tylko pozorne. I to właśnie osłabione więzi rodzinne popychają dzieci ku uzależnieniom. Pandemia była katalizatorem – izolacja przyspieszyła proces. Eksperci pokazali też w rozmowach (i ostrzegali w nich) przed skrajnościami: zarówno zaniedbanie, jak i – modne dziś szczególnie w dużych miastach – tzw. rodzicielstwo koleżeńskie niszczą więź” – mówi Piotr Mieśnik, współautor książki “Noski. Tak ćpają polskie dzieci”.
Redakcja: Co było impulsem do napisania tej książki?
Piotr Mieśnik: Tak naprawdę były dwa impulsy. Po pierwsze – podczas zbierania materiałów do poprzedniej książki („Kwaśne jabłka. O przemocy wobec dzieci” – przyp. red.) temat uzależnień dzieci i młodzieży coraz mocniej zaczął istnieć w naszej świadomości. Po drugie – mamy dziewięcioletniego syna. Uświadomiliśmy sobie, że musimy wkrótce poruszyć z nim temat narkotyków, przygotować go na sytuacje, w których mógłby się z nimi zetknąć. Wydawało się, że mamy jeszcze kilka lat, ale szybko zrozumieliśmy, że to już teraz jest moment na rozmowę.
Co więcej – żaden z ekspertów, z którymi rozmawialiśmy, nie nazywał marihuany „mniejszym złem” czy „lajtowym narkotykiem”. To były określenia, których oni w ogóle nie używali. My sami żyliśmy mitami – stereotypowym obrazem “narkomana” – osoby brudnej, bezdomnej, gdzieś na dworcu. A tymczasem rzeczywistość jest zupełnie inna. I to też nas mocno uderzyło.
Stereotypowe myślenie o uzależnieniach jest bardzo mocno zakorzenione i obecne. Podczas rozmów ludzie często mówili: „Jak mogłem pomyśleć, że moje dziecko jest narkomanem? Przecież było dobrze ubrane, nic na to nie wskazywało”.
Jako młody człowiek nie miałem świadomości, że konsekwencje mogą być tak poważne. I mam poczucie, że wielu młodych ludzi żyje dziś dokładnie w takim świecie – bez tej wiedzy.
Z jakimi trudnościami mierzyliście się podczas dokumentowania historii dzieci i rodzin?
Największą trudnością były rozmowy z ludźmi ze „światka”, czyli z dealerami. Paradoksalnie – rodziny, których dotknęły różne tragedie, chciały rozmawiać. Ludzie po doświadczeniu śmierci czy dramatów często potrzebują mówić, bo czują się trochę poza społecznością. I takie rozmowy są poruszające.
Eksperci z kolei – lekarze, psychiatrzy, terapeuci – niosą w sobie ciężar setek i tysięcy takich historii i to też było dla nas trudne – oni nie mówią o jednostkowych przypadkach. Przez lata spotykają się z tak wielką liczbą osób, którym chcieli pomóc, a się nie udało, że sami stają się świadkami tych tragedii.
Dla czytelników najmocniejsze są rozmowy z rodzinami, bo tam są prawdziwe emocje. Dotykają sedna tematu.
Był jakiś mniej oczywisty głos, który powinien mocniej wybrzmieć w debacie publicznej?
Zaskoczył nas m.in. ksiądz prowadzący dom dla osób w kryzysie uzależnień. Wnosił inny wymiar: mówił, że nawet jeśli nałóg kończy się tragicznie, to bywa, że to jest jedyny moment, w którym rodziny się do siebie zbliżają, zaczynają się zauważać, otwierać na siebie. Opowiadał o tym, jak spowiadał mężczyznę, którego żona była śmiertelnie chora – i dopiero w obliczu tej choroby ci ludzie byli razem, byli ze sobą naprawdę. Albo rodziców, którzy przyjeżdżali do dzieci uzależnionych do jego ośrodka – że to czasem był jedyny jakościowy czas, jaki spędzali razem. To są historie, które nadają sens, nawet jeśli cała historia kończy się źle.
Czy z tych wszystkich rozmów wyłonił się model współpracy między lekarzami, terapeutami, farmaceutami, szkołą i rodzicami, który faktycznie może działać? A może widoczne są jakieś wyraźne luki?
Wyłoniła się diagnoza: jesteśmy w kryzysie relacji. Widoczny jest brak kontaktów albo kontakty tylko pozorne. I to właśnie osłabione więzi rodzinne popychają dzieci ku uzależnieniom. Pandemia była katalizatorem – izolacja przyspieszyła proces.
Eksperci pokazali też w rozmowach (i ostrzegali w nich) przed skrajnościami: zarówno zaniedbanie, jak i – modne dziś szczególnie w dużych miastach – „rodzicielstwo koleżeńskie” niszczą więź. To jest takie „fajno-rodzicielstwo”: kolegujmy się z dzieckiem, rozmawiajmy jak z równym. Dzieci potrzebują rodziców, którzy stawiają granice. Specjaliści mówią jasno: rodzic powinien być rodzicem. Powinien stawiać granice, egzekwować je. A my często nie chcemy tego robić, bo to niewdzięczne, bo dziecko nas mniej lubi. Dlatego uciekamy w rolę „fajnego rodzica” – bo to łatwiejsze. Ale to jest niszczące, a kolegowanie się z dzieckiem niszczy relację tak samo jak zaniedbanie. Specjaliści mówią jasno: dziecko musi nauczyć się, że nie wszystko jest „na już”, nie wszystko jest łatwe i przyjemne.
Dziś wszystko jest na wyciągnięcie ręki – substancje narkotyczne można mieć po napisaniu jednej wiadomości. Uczymy się, że wszystko jest łatwe, dostępne. I to dotyczy też uzależnień. To nie są już pojedyncze incydenty.
W Polsce brakuje też języka, którym można rozmawiać z dziećmi o uzależnieniach.
Tak. Brakuje prostego, szczerego języka. Często nie wiemy, jak rozmawiać z dzieckiem, żeby naprawdę do niego dotrzeć. Mówimy językiem dorosłych, językiem zakazów i nakazów, a to nie działa.
Jakich rozmów wciąż brakuje? Czy jest głos, który powinien jeszcze wybrzmieć?
Na pewno brakuje perspektywy nauczycieli. Szkoły często uciekają od tego tematu, próbują załatwić sprawę po cichu, udawać, że go nie ma. Ale nie tylko szkoły – policja, instytucje działają tak, jak oczekują od nich przełożeni, czyli żeby nie było statystycznie „za dużo narkotyków w szkole”.
Rodzice z kolei stosują wyparcie – mówią: „Moje dziecko jest dobre, ładne, uczy się, co mu może grozić”. A potem się okazuje, że zamyka się w pokoju i tam dzieje się coś, o czym nikt nie wie. Media internetowe też mają problem, bo duże platformy blokują treści z określonymi słowami. Więc internet, który mógłby być narzędziem profilaktyki, staje się miejscem, gdzie temat jest cenzurowany.
Część druga rozmowy: https://stopuzaleznieniom.pl/narkotyki/moj-bliski-ma-problem-narkotyki/poradnik-dla-rodzicow-narkotyki/dzieci-maja-wiedze-jak-laczyc-leki-wytracac-substancje-tworza-wlasne-mieszanki/
Mogą Cię zainteresować:

Warszawskie Stowarzyszenie Abstynenckie KROKUS: grupy wsparcia dla osób z uzależnieniem i ich rodzin

Dodaj komentarz