Skip to main content
współuzależnienie historia Gosi
22 lutego 2023

współuzależnienie historia Gosi– Kiedy odkryłam, że mój partner pije, zaczęłam od googlowania, czym jest współuzależnienie. To chyba był przysłowiowy gwóźdź do trumny mojego samopoczucia. Co wtedy przeczytałam? Zaburzona adaptacja do trudnej sytuacji, nieumiejętność znalezienia innej drogi poradzenia sobie z problemem, podporządkowanie życia nałogowi, specyficzny wzorzec funkcjonowania… Ale poradziłam sobie z teorią i radzę sobie coraz lepiej z praktyką – mówi o sobie Gośka. Poznajcie jej historię.

Młoda, pracująca w dużej korporacji, nieziemsko uśmiechnięta dziewczyna. Wulkan pozytywnej energii. Tak jak kilka lat temu i – jak mówi o sobie – z małą przerwą na trudne, ale ważne życiowe doświadczenie.

– Ja nawet nie wiem, od czego zacząć tę swoją opowieść. No tak, jestem współuzależniona. Myślę sobie, że to jest trochę jak z uzależnieniem – już zawsze będę musiała uważać na pewne sygnały, żeby ponownie nie wpakować się w jakąś toksyczną relację. Ale pracuję nad sobą, pracuję na terapii, uzbrajam się w narzędzia ochronne i z powrotem cieszę się życiem.

Mała Małgonia

Gosia jest jedynaczką, która całe swoje dzieciństwo, okres studencki i dorosłe życie spędziła w tym samym mieście. Kilka lat temu całkowicie zerwała relacje z – jak mówi – przynależnością do gruntu i zapuściła korzenie w nowym miejscu.

– Miałam turbo fajne i szczęśliwe dzieciństwo. Moi rodzice byli bardzo świadomi i uważni. W domu się nie przelewało, ale mama słynęła z kreatywności. Potrafiła szyć, dziergać, miała mnóstwo pomysłów. Dlatego nigdy nie było nudy. Sporo podróżowaliśmy – pociągiem i autobusami. Szybko zaczęłam uczyć się samodzielności i zaradności. Dziś pewnie niektórzy mogliby powiedzieć, że to przebodźcowanie, ale nie zgodzę się z tym. Wtedy nie było tyle elektroniki ani zajęć pozalekcyjnych. Biegaliśmy po dworze, a czas spędzony z rodzicami był bezcenny. Pod miastem mieliśmy działeczkę – tam właśnie działy się pierwsze spotkania towarzyskie, pocałunki i inne młodzieńcze historie.

Gosia pytana o dom rodzinny bez namysłu mówi, że był niezwykle ciepły i otwarty. Rodzice dawali dużo wolności, dużo wsparcia, jednocześnie pozwalali na poszukiwanie siebie. Nie było tematów tabu czy ukrywania się z problemami.

– Lubiłam ten czas. Pamiętam go dobrze. Snułam wizję podboju świata, a rodzice mi w niej wtórowali. Pewnie gdybym powiedziała, że chcę lecieć w kosmos, też trzymaliby za mnie kciuki. Nie miałam szansy na rodzeństwo, bo przy porodzie mama straciła macicę. Może dlatego stali za mną murem zawsze i wszędzie, ale w bardzo mądry sposób. Nie mam im nic do zarzucenia.

Kryzys i związek

Na pytanie, jaką była nastolatką, Gośka z uśmiechem mówi, że taką jak jest teraz. Uśmiechniętą, towarzyską i niezwykle ufną.

– Zawsze wierzyłam, że świat jest dobry i że ludzie są dobrzy. Otaczały mnie osoby serdeczne, szczere, może to mnie zgubiło? Często zastanawiam się, czy to jest początek mojej „współuzależnieniowej historii”?

Kiedy Gośka miała 17 lat, jej tata zginął w wypadku samochodowym, którego sprawcą był pijany kierowca.

– To był czas, kiedy spotykałam się z Arturem, kolegą z klasy. Taka pierwsza, młodzieńcza miłość. Dobrze znał moich rodziców, ja jego – taki urok sporego, ale jednak wciąż nie największego miasta. Dostałyśmy wtedy z mamą dużo wsparcia od wszystkich, a Artek stał mi się szczególnie bliski. Poświęcał mi dużo czasu i uwagi, znosił niekontrolowany płacz, pomagał w domu i na działce. Nagle okazało się, że jesteśmy właściwie nierozłączni. Powoli stawałam na nogi – i ja i mama, a Artek trwał przy nas.

Kiedy skończyliśmy szkołę średnią i wybraliśmy studia, trudno nam było wyobrazić sobie spędzanie czasu oddzielnie. Rodzice wsparli nas w decyzji i pomogli znaleźć mieszkanie. Zaczynaliśmy wspólnie wchodzić w dorosłe życie. Spędzaliśmy czas na gotowaniu, oglądaniu filmów, romantycznych spacerach.

Kiedy zaczęły nam się rozchodzić ścieżki? Dokładnie nie wiem, ale myślę, że był to proces, którego początek mi umknął. Miałam coraz więcej swoich znajomych, którzy mieli podobne „zajawki”. Więcej podróżowali, czerpali z życia pełnymi garściami. To nie było w stylu Artura. Spędzał mnóstwo czasu przy komputerze z piwem, a do mnie miał pretensje. Zawsze był mile widziany na spotkaniach czy domówkach, ale nigdy nie chciał brać w nich udziału. Zaczęły się wypominania, że nie mam dla niego czasu, że wolę innych. Podejrzewał, że go zdradzam. Początkowo jakoś intuicyjnie się broniłam. A później się poddałam. Dałam się zamknąć w klatce, z pewnego poczucia lojalności.

Gdy rezygnowała ze swoich potrzeb i z siebie, wspominając tamten czas, Gosia mówi o czymś w rodzaju „miesiąca miodowego”. Znów był czas dla pary – czas na kino, spacery, wspólne gotowanie i wino do kolacji. Coraz więcej wina.

– Po dłuższym czasie takiego życia, w końcu zapaliła mi się czerwona lampka. Nie dość, że do kolacji wypijaliśmy znacznie więcej, coraz częściej, kiedy wracałam do domu, znajdowałam kartony po pizzy i butelki po alkoholu.

Zaczęłam czuć napięcie. Po zajęciach gnałam do domu, żeby nie wzbudzać podejrzeń. Bo każdy mój ruch był kontrolowany i oceniany. Próbowałam z Arturem rozmawiać o alkoholu, miesiącami prosiłam, żeby przestał pić, błagałam, straszyłam, stawiałam ultimatum, których potem nie realizowałam… Artur mówił, że to przeze mnie się kłócimy. Moją winą było jego złe samopoczucie. Które zapijał. Nie czuł już żadnej krępacji, pił w ciągu dnia, coraz częściej od rana.

Koniec udawania i terapia

Małgosia opowiada, że dominującym w tamtym czasie uczuciem był wstyd. Udawała przed wszystkimi i kryła zachowania Artura.

– Zostałam królową kreatywnych wymówek. Potrafiłam nawet jechać sama do rodziców Artura na niedzielny obiad, żeby nic nie podejrzewali. Mówiłam, że ich syn się struł, łączyliśmy się na kamerce, a potem zabierałam mu ciasto i jechałam do domu. Było mi coraz trudniej, jakbym się zapadała. Czułam się samotna.

Pamiętam, że kiedyś przyszłam z zajęć bardzo podekscytowana, bo dostałam propozycję stażu. Artur się wściekł. Mówił, że to upokarzające, że go nie wspieram i jestem egoistką. Wtedy powiedziałam dość. Wyjechałam do mamy. Mam wrażenie, że płakałam cały weekend, a on przez cały weekend karał mnie ciszą. Mama nie oceniała, nie krytykowała, nie wypominała błędów. Była przy mnie i rozumiała.

Gośka nie wróciła już do mieszkania. Razem z mamą pojechały do rodziców Artura poprosić o pomoc w odebraniu rzeczy. Oni również dali jej wsparcie i siłę i – jak okazało się po czasie – tak bardzo się pogubili, że oboje podjęli terapię.

– Pierwsze spotkanie z terapeutą było dla mnie straszne. Chciałam się schować przed nim, przed sobą i przed światem. Ale jednocześnie czułam, że chcę tam być. Zrozumieć i powalczyć. Bo ja bardzo lubię życie i tęskniłam za samą sobą. Ale nie tęskniłam za Arturem. Nie miałam w sobie złości. Raczej współczucie i żal, który też musiałam zrozumieć i przepracować.

Na terapii grupowej poznałam fantastycznych ludzi. Każdy z nich miał inną historię, ale one wszystkie zbiegały się w jednym punkcie. To było dla mnie chyba najlepsze lekarstwo.

Co mi najbardziej pomogło? Determinacja, chęć życia i mama. Była da mnie niezwykłym oparciem. Dała mi moc i siłę.

Tu i teraz

Gośka z rocznym opóźnieniem podjęła proponowany staż, który zaowocował propozycją niezwykle satysfakcjonującej dla niej pracy. Podjęła decyzję o wyprowadzce… wspólnie z mamą. Kobiety zdecydowały się sprzedać rodzinny dom.

– Mamy siebie na nowo i od nowa. Kupiłyśmy mieszkania niedaleko siebie. Często odwiedzam mamę, ale jednocześnie każda z nas potrzebuje mieć własną przestrzeń. Czuję, że ponownie łapię wiatr w żagle. Wciąż spotykam się z terapeutą, ale teraz pracuję już nad sobą. Niedawno w moim życiu pojawił się ktoś wyjątkowy, ale potrzebuję jeszcze czasu, aby w pełni zaufać. Widzę po sobie, że stałam się przesadnie czujna i ostrożna. Ale może to dobrze?

Czasem wracam myślami do Artura, nie ma we mnie chyba już żadnych uczuć. Ale wiem, że nie chciałabym mieć z nim już nic wspólnego. Jestem wdzięczna jego rodzicom, że mi uwierzyli i pomogli. Starali się też pomóc własnemu synowi, ale on chyba jeszcze nie dotknął swojego dna.

Zostaw swój komentarz:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mogą Cię zainteresować:

Oś jelito-wątroba-mózg i zaburzenia związane z alkoholem

Jak sen wpływa na spożywanie alkoholu przez młodzież i młodych dorosłych?

Picie alkoholu a ryzyko samobójstwa: analiza zależności z uwzględnieniem płci

Żel z białka serwatkowego – nowy sposób na leczenie kaca?

The owner of this website has made a commitment to accessibility and inclusion, please report any problems that you encounter using the contact form on this website. This site uses the WP ADA Compliance Check plugin to enhance accessibility.