„To, że osoby DDA starają się zaspokoić potrzeby innych wynika właśnie z realizacji swoich własnych potrzeb. To, że kontroluję to po to, by poczuć się bezpieczniej, to że się obwiniam to sposób, by poczuć sens… To destrukcyjne strategie zaspakajania własnych potrzeb osób DDA powodują, że powstaje wrażenie, że „wszyscy są ważniejsi niż ja, ich potrzeby są ważniejsze” – tłumaczy psycholog Robert Smyczyński.
Redakcja: Czym jest „posiadanie kontroli” w życiu przeciętnego DDA i dlaczego jest to dla niego tak istotne?
Robert Smyczyński: Jestem, bo posiadam kontrolę. Brzmi raczej bezpiecznie. Czasem stanowi również oś filozofii życia wielu ludzi bez doświadczeń DDA. Jednak gdy ta strategia realizacji swoich potrzeb zaczyna przynosić więcej szkody samej osobie ją stosującej i otoczeniu, warto przyjrzeć się specyfice zjawiska przymusu kontroli. Kontrola bardzo silnie pojawia się w narracjach dotyczących własnych sposobów działania oraz tego, jak osoby DDA są postrzegane wokół. Najprościej, jest sposobem na zaspokojenie potrzeby bezpieczeństwa. Jest też sposobem na otrzymanie pozytywnej informacji o sobie (potrzeba podmiotowości, szacunku, spełnienia). Choćby z tych dwóch powodów wydaje się istotna. Jednak co stanowi, że osoby DDA kontrolują bardziej? Można wyobrazić sobie sytuację, że kontrolowanie staje się zajmującą strategią, tak zajmującą, że nie pozostawia przestrzeni na zajmowanie się sobą… Można przyjąć, że obawiając się kontaktu z własnymi emocjami, koniecznością przyjrzenia się sobie, zaopiekowania się sobą, strategia ta wydaje się dla osób DDA bardzo bezpieczna. Jest też często spójna z doświadczeniami z dzieciństwa, kiedy to próba opanowania, przewidzenia zachowań rodzica czy rodziców była osią codzienności. Teraz i dawniej kontrola była aktywnością zajmującą tak bardzo, że nie było przestrzeni na analizę tego, co jest złe, co czujemy, co ma być inaczej. Nierzadko zdarza się również, że osoby DDA nie rozumieją, że np. radząc innym również starają się kontrolować. Natrafiają na niezrozumienie i odrzucenie, napędzając jednocześnie wewnętrzny mechanizm destrukcyjnych myśli. Kontrolując innych nie musimy zajmować się sobą…
Czy można zaryzykować stwierdzenie, że dla osoby DDA (przed terapią) potrzeby innych zawsze będą ważniejsze od jego własnych potrzeb?
To dość ryzykowne stwierdzenie. Warto w tym miejscu rozróżnić potrzeby oraz strategie ich zaspakajania, które są często mylone. Otóż to, że osoby DDA starają się zaspokoić potrzeby innych wynika właśnie z realizacji swoich własnych potrzeb. To, że kontroluję to po to, by poczuć się bezpieczniej, to że się obwiniam to sposób, by poczuć sens… To destrukcyjne strategie zaspakajania własnych potrzeb osób DDA powodują, że powstaje wrażenie, że „wszyscy są ważniejsi niż ja, ich potrzeby są ważniejsze”. Celem terapii jest również zbudowanie takich strategii zaspakajania własnych potrzeb, by nie mieć przekonania, że rezygnujmy z siebie. Np. to że znajduję inne, alternatywne i równie silne wytłumaczenia porażki, jakiej doświadczyłem, daje szanse, by obwinianie siebie nie było jedyna dostępną strategią.
Jak można pracować nad tym, aby wyzbyć się krzywdzącego, krytycznego myślenia o sobie?
Najtrudniejsza i długa wydaje się praca „sam(a) ze sobą”. Tym bardziej, osoby DDA mogą odczuwać dyskomfort wynikający z braku lub zbyt wolnego postępu w zdrowieniu. Codzienna kontrola i zdobywanie uwagi, podmiotowości, są niezwykle absorbującymi aktywnościami, ale często dającymi szybki efekt. Dlatego czasem brak tego szybkiego efektu podczas zdrowienia może być frustrujące i zniechęcać do dalszych wysiłków. Pamiętajmy jednak, że ogromna liczba osób, które utożsamiając się z DDA stały się w pełni świadome i mogące osiągać pełnię szczęścia świadczy, że zmiana dokonana własnymi siłami jest jak najbardziej możliwa. Warto tu jednak wskazać, jak bardzo pomocne wydaje się w takich sytuacjach wsparcie najbliższych (np. rodzina, partner) i niestety często świadome zdystansowanie się od rodziny, która krzywdziła. Bardzo pomaga praca nad świadomością własnych uczuć, nad umiejętnościami komunikowania ich innym, stawiania granic i akcentowania autonomii (polecam „Porozumienie Bez Przemocy” M. B. Rosenberga), świadome wchodzenie w relację i pozostawanie w niej z ciekawości, a nie dla aprobaty, bycie w kontakcie ze swoja przeszłością, lecz nie w jej cieniu. Prowadzenie wciąż wewnętrznego dialogu z perspektywy tej życzliwej sobie narratorki/a, zawsze gotowej otoczyć empatią siebie samą, gdy przychodzą trudniejsze chwile. Dbanie o swoje rozrywki i oczywiście nagradzanie się!
Oprzeć się można oczywiście na terapii indywidualnej i grupowej, wsparciu grup samopomocowych oraz – do czego szczególnie zachęcam – samodzielnym tworzeniu środowisk pomocowych.
Wracając do pytania – w pracy terapeutycznej naszym celem w gabinecie raczej nie będzie wyzbycie się krytycznego myślenia (czasem się przydaje J), ale zbudowanie w sobie zindywidualizowanej, zdrowej równowagi między „ja na zewnątrz” i „ja wewnątrz”. Budowanie działających strategii i weryfikacja ich w oparciu o doświadczenia własne w życiu między sesjami.
W jaki sposób samo uświadomienie własnych potrzeb i przyzwolenie sobie na nie pomaga DDA pracować nad zmianą?
„Wiem, co czuję, bo wiem, czego potrzebuję. A skoro wiem, co potrzebuję, to czy to co robię jest jedynym sposobem na zaspokojenie tej potrzeby?” To krótkie zdanie, pytanie, niech będzie najkrótszą wskazówką w procesie zdrowienia.
Nazywanie, uświadamianie, a potem osadzanie się we własnych uczuciach i potrzebach wyznacza mapę, która zawsze pod ręką pozwala nam sprawdzać, czy to co wokół to to, czego pożądam i jak mi z tym jest.
Wyrastanie i życie w rzeczywistości, gdy własne uczucia i potrzeby są „za szybą” wydaje się życiem z ciągłą obawą, że „coś jest nie tak”. Wyparte uczucia, niezwerbalizowane potrzeby, stoją za szybą groźnie dając znać o swoim istnieniu. Boimy się tego, czego nie znamy, co jest trudne do zrozumienia. Zatem gdy nie wiemy, co czujemy i czego potrzebujemy, naturalnie unikamy kontaktu z tymi obszarami, tym bardziej, że mogą się kojarzyć z bolesnymi czasami traumy, tajemnicy i cierpienia. Przyzwolenie sobie na siebie osób DDA jest wyzwaniem. Przeszkodą może być fakt, że oto dziś chcą stać się sobą, integralną, wyjątkową osobą (przez to inną od innych)… i boją się być sobą, bo znowu mogą być tą inną (napiętnowaną) z przeszłości – przeszłości, której się boją.
Dziękuję za rozmowę.
Przeczytaj I cz. rozmowy
Robert Smyczyński – psycholog kliniczny (SWPS); specjalizuje się w pracy ze zjawiskiem kryzysu, traumy i motywacji. Terapeuta TSR (BSFT), trener, praktyk, na co dzień pracujący w gabinecie, na sali szkoleniowej i w terenie. Autor i wykonawca programów wsparciowo-edukacyjnych dla specjalistów pracujących w nurcie interdyscyplinarnym w ramach procedury NK w Polsce. Współzałożyciel i Prezes Fundacji UNA zajmującej się wspieraniem w rozwoju rodziny, społeczności i wsparciem specjalistów pracujących w środowisku szkolnym i pomocowym. Fundacja UNA od 5 lat realizuje wieloletnie programy wsparciowe finansowane ze środków m.st. Warszawy, skierowane do osób zagrożonych sytuacjami kryzysowymi, zmagających się z problemami rodzinnymi oraz problemami uzależnień i współuzależnienia.
Sprawdź aktualne inicjatywy Fundacji UNA: https://stopuzaleznieniom.pl/aktualne-inicjatywy/cala-warszawa/nieodplatna-pomoc-psychologiczna-w-fundacji-una
Fot. Francisco Gonzalez, Unsplash.com
Dodaj komentarz