“Aby komuś pomóc, musimy w niego wierzyć. Mieć do niego wyrazy współczucia i sympatii. I tak samo w drugą stronę. Jeśli nie lubimy siebie samych, będzie nam bardzo trudno wejść w proces terapeutyczny. Często pierwszą motywacją do leczenia jest chęć ratowania rodziny. A potem człowiek po prostu tkwi, bo ta motywacja nie wystarcza” – mówi Agata Czaja-Michaud, psycholożka, certyfikowana specjalistka psychoterapii uzależnień i specjalistka przeciwdziałania przemocy.
Redakcja: Mówi się, że terapia to wymagający proces, często przewracający życie do góry nogami. Jakie zmiany musi podjąć osoba z uzależnieniem, by wejść w proces terapeutyczny skutecznie?
Agata Czaja-Michaud: Jest ich bardzo wiele i zależą one od konkretnego człowieka, jego sytuacji. Na pewno kluczowe jest zrozumienie na czym polega uzależnienie i nauczenie się rozpoznawania i regulowania emocji oraz zarządzania swoim życiem, aby używka nie była już potrzebna. Terapię wspomaga wprowadzenia dobrych nawyków, takich jak dbanie o higienę snu, regularne posiłki, odpowiednie nawodnienie i aktywność fizyczną. Nierzadko konieczne jest także odbudowanie rutyny pracy lub podjęcie zatrudnienia. Zwłaszcza dla osób, które przez uzależnienie długo nie pracowały.
Ważnym krokiem jest również nauka zarządzania sobą w czasie oraz równowaga między życiem zawodowym a osobistym, gdyż uzależnienie może wiązać się z tendencją do problemowego zaangażowania w pracę. Zmiana środowiska społecznego i ograniczenie kontaktu ze znajomymi, którzy nadal nadużywają substancji, to kolejny krok. Dodatkowo, istotne jest wypracowanie asertywności, co obejmuje naukę odmawiania pokus oraz lepsze radzenie sobie ze stresem. Ważne jest nabycie umiejętności relaksacji. Pomocne może być także odnalezienie nowych pasji lub hobby, które wypełnią czas w konstruktywny sposób. Proces ten wiąże się też z przepracowaniem własnych przekonań i zmianą sposobu myślenia o sobie i używce.
Słyszałam, że ludzie, którzy wychodzą z uzależnienia i utrzymują abstynencję nagle “mają mnóstwo czasu”. Dlaczego tak jest?
Tak, to prawda. Wcześniej życie kręciło się wokół nałogu: nie tylko samo używanie substancji, ale także planowanie, ukrywanie i zarządzanie konsekwencjami uzależnienia pochłaniają ogromną ilość czasu. Po rozpoczęciu terapii ta przestrzeń nagle się odsłania, co może być dla niektórych osób przytłaczające. Umiejętność planowania swojego dnia staje się wtedy kluczowa, bo pustka i nuda mogą prowadzić do ryzyka powrotu do nałogu. W terapii uczymy się więc przewidywać, jak konstruktywnie wypełnić ten czas. Co robić, z kim się spotykać i gdzie bywać, aby nowe życie w abstynencji było nie tylko bezpieczne, ale i satysfakcjonujące. Żeby ten czas w abstynencji nie jawił nam się jako przedłużająca się męka.
Taka sytuacja, w której pojawia się dużo wolnego czasu, może też wywołać uczucie samotności, pustki i wrażenie, że życie „przed” było prostsze i przyjemniejsze. To z kolei może wywołać tęsknotę i skłaniać do użalania się nad sobą – co stwarza ryzyko nawrotu. Planowanie czasu w sposób przynoszący satysfakcję jest dla osób z uzależnieniem dużym wyzwaniem, ponieważ często trudno jest im czerpać radość z innych aktywności niż te związane z nałogiem. To odkrywanie nowych źródeł przyjemności wymaga otwartości na nowe doświadczenia i nauki, co jest procesem samym w sobie. Istotne jest również, aby zaplanowane aktywności składały się na zdrowy styl życia.
A relacje?
To też kluczowy element procesu trzeźwienia. Uzależnienie najczęściej niszczy bliskie więzi, a odbudowanie zdrowych relacji z osobami, które są nam życzliwe i na których nam zależy, może być decydujące dla skutecznego wychodzenia z nałogu. Naprawa relacji zaczyna się jednak od zmiany stosunku do siebie – jeśli nie potrafimy siebie szanować, wspierać czy okazywać współczucia, trudno będzie nam zbudować autentyczną więź z innymi lub przyjmować wsparcie od bliskich.
Uzależnienie nazywane jest często „chorobą zakłamania” i „chorobą emocji” – osoby uzależnione nierzadko żyją w sieci kłamstw, mają problemy z dotrzymywaniem obietnic i tracą autentyczność w relacjach. Na głębszym poziomie pojawia się trudność w wyrażaniu i przeżywaniu emocji, co prowadzi do izolacji od bliskich. Dlatego bez leczenia niezwykle trudno jest utrzymać bliskie, oparte na zaufaniu relacje, ponieważ uzależnienie zawsze idzie w stronę autodestrukcji, odbierając szczerość i autentyczność, które są fundamentem głębokich więzi.
Proces terapeutyczny wymaga czasu – trwa od ok półtora roku do dwóch lat, a bywa, że nawet dłużej. Często okazuje się, że praca nad sobą i swoimi relacjami jest niekończącym się procesem, wymagającym ciągłego zaangażowania.
Czyli u podstaw tego wszystkiego leży zmiana swoich przekonań, podejścia do siebie i dotarcia do swoich wartości.
Tak, zawsze trzeba zacząć od siebie. Zanim jednak dotrzemy do naszych wartości i przekonań na własny temat, musimy przejść przez cały proces psychoedukacji dotyczącej uzależnienia i jego mechanizmów. Najpierw trzeba zrozumieć, jak uzależnienie objawia się u nas, rozpoznać swoje myśli i emocje, które z tych myśli wynikają. Dopiero wtedy możemy rozpocząć pracę nad przekonaniami, które leżą u podstaw naszych myśli. W tych przekonaniach często odnajdujemy nasze podejście do siebie, co pozwala nam ocenić, czy są one zgodne z naszymi wartościami i czy nam służą. Odpowiadając więc na pytanie – wartości i przekonania, także te o sobie, są kluczowe, ale dojście do nich to proces, który wymaga czasu.
A czy nie jest tak, że właśnie z uwagi na wartości ludzie często decydują się na terapię i zaczynają proces głębokiego trzeźwienia? Miłość i dobro bliskich to przecież wartości, a to ich utrata często staje się motywacją.
Tak, takie historie rzeczywiście się zdarzają. Natomiast problem polega na tym, że uzależnienie zaciemnia widzenie tych wartości. Często nas od nich odcina. Nierzadko pacjenci przychodzą na terapię po interwencji rodzinnej. Zbiera się rodzina i motywuje osobę uzależnioną do terapii, stawiając ultimatum i oczekując natychmiastowego leczenia. O tym, jak zrobić taką interwencję napisałam poradnik “Mówię STOP Twojemu uzależnieniu”.
Utkwiło mi w głowie jedno zdanie, które gdzieś przeczytałam a propos “pacjentów, którym nie da się pomóc”. “Aby móc sobie pomóc, musimy mieć choć odrobinę szacunku i sympatii do siebie. Nie da się pomóc osobie, której się tylko i wyłącznie nienawidzi”.
To prawda, choć nie powiedziałabym, że są pacjenci, którym nie da się wogóle pomóc. Uważam, że zawsze da się coś zrobić. Natomiast rzeczywiście ten proces głębokiego trzeźwienia jest często blokowany właśnie brakiem szacunku do siebie. Musi być w nas jakieś zasiane ziarenko wiary, że jesteśmy dobrzy. Że zasługujemy. Jeśli nie mamy w sobie choćby krzty tego, co jest potrzebne, by mieć w sobie wolę ratowania się, będzie nam bardzo trudno. Często pierwszą motywacją do leczenia jest chęć ratowania rodziny. A potem człowiek po prostu tkwi, bo ta motywacja nie wystarcza. Trafia na blokady, które jest mu bardzo trudno przekroczyć. Natomiast podkreślam: to nie są osoby, którym nie da się zupełnie pomóc. W każdej sytuacji można choć odrobinę popchnąć sytuację w dobrą stronę.
Czy są jakieś charakterystyczne punkty przełomowe w terapii, które sprawiają, że pacjenci pokonują blokady? I wchodzą w nową jakość leczenia?
Na pewno jest to moment, w którym odkrywają, dlaczego pili. To są często takie olśnienia na głębokim poziomie. Takie wyciąganie na światło dzienne swoich ukrytych prawd. To doświadczenia, po których już nie da się przejść do porządku dziennego. Takie momenty przynoszą wielką ulgę. Zbawienną. To uczucie często zupełnie nieznane. Jak zrzucenie ciężaru, który nosiło się całe życie.
Bardzo ważnym czynnikiem, który mocno wspiera wchodzenie w te najtrudniejsze etapy psychoterapii jest wsparcie grupy i terapeuty. Osoby z uzależnieniami często całe życie czują się bardzo samotne. Nawet same przed sobą skrywają swoje cierpienie, które często skłania je do nałogu. Potem ten nałóg potęguje cierpienie. Osoby z uzależnieniami mają najczęściej niskie poczucie własnej wartości. Poczucie, że nie zasługują na uwagę, na ciepło i miłość. Więc kiedy to dostają bezwarunkowo na grupie, ich spojrzenie na siebie i świat może się odmienić. To jest często moment, w którym oni pierwszy raz w życiu mają nadzieję, że może być inaczej. Że ja mogę robić inaczej, że mogę nie pić. Że ktoś w nich wierzy i pomaga jak to zrobić. To naprawdę dodaje skrzydeł.
Dziękuję za rozmowę.
Agata Czaja-Michaud – psycholożka, certyfikowana specjalistka psychoterapii uzależnień i specjalistka przeciwdziałania przemocy. Autorka: „Mówię STOP Twojemu uzależnieniu” i „Jak skutecznie rozmawiać z osobą uzależnioną”. Prowadzi program terapeutyczny, webinary i relaksację dla osób z uzależnieniem oraz ich bliskich
Dodaj komentarz