Pobyt w ośrodku stacjonarnym dla niektórych uzależnionych pacjentów jest trudnym doświadczeniem. Wielu z nich zgłasza się na leczenie nie tyle zmotywowanych pragnieniem zmiany, co zewnętrznymi okolicznościami, wymuszającymi podjęcie terapii, takimi jak groźba pobytu w zakładzie karnym czy presja ze strony rodziny. Poza tym trzeba pamiętać, że najpopularniejsza metoda leczenia, czyli społeczność terapeutyczna, jest metodą wymagającą, bo konfrontującą pacjenta z jego deficytami w zakresie umiejętności interpersonalnych, radzenia sobie z emocjami, a także z trudną przeszłością, będącą źródłem niekonstruktywnych czy też po prostu destrukcyjnych schematów myślenia i funkcjonowania. Podczas pobytu w ośrodku pacjent poznaje własne mechanizmy uzależnienia i uczy się je rozbrajać, ale może też się im poddawać. Trzeba pamiętać, że uzależnienie na skutek mechanizmu iluzji i zaprzeczeń sprzyja ukrywaniu przed sobą i otoczeniem niewygodnych faktów czy trudnych emocji. W warunkach ośrodka stacjonarnego może to skutkować tworzeniem tak zwanych „układów”.
Redakcja: Co to są „układy”? Jaki mają wpływ na proces leczenia?
Elżbieta Grabarczyk-Ponimasz: Pojęcie „układu” w kontekście terapii uzależnień jest slangowym określeniem sytuacji, gdy dwie lub więcej osób leczących się w ośrodku, ma jakąś wspólną tajemnicę, związaną z przekraczaniem regulaminu i norm obowiązujących w tej placówce. To bardzo celne określenie. Każdy „układ” stanowi przeszkodę w procesie leczenia i je utrudnia, o ile nie uniemożliwia, choć osoby łamiące ośrodkowe normy maja nadzieje, że będzie inaczej.
O jakie normy chodzi?
W znakomitej większości w stacjonarnych ośrodkach leczenia uzależnień obowiązują trzy najważniejsze zasady, których pacjenci są zobowiązani bezwzględnie przestrzegać. Są to: utrzymanie abstynencji narkotykowej i alkoholowej, utrzymanie abstynencji seksualnej oraz zakaz agresji, zarówno fizycznej, jak i słownej. Są to zasady podstawowe, które mają na celu utrzymanie leczniczego charakteru placówki. Złamanie tych zasad skutkuje najczęściej koniecznością opuszczenia ośrodka, a z pacjentem, który ich nie przestrzegał, kontrakt na leczenie zostaje zakończony. To oznacza, że taka osoba musi opuścić ośrodek. Można się zastanawiać, dlaczego te konsekwencje są tak poważne, a są, ponieważ przekroczenie tych podstawowych norm zagraża bezpieczeństwu leczenia innych pacjentów. Oczywiście może dojść do przekroczenia również innych, mniej podstawowych, norm obowiązujących w ośrodku, które są zawarte w regulaminie placówki i dotyczą np. kwestii związanych z utrzymaniem porządku w pokoju czy wyjścia na przepustkę. Jeśli pacjenci je łamią i ukrywają ten fakt przed innymi członkami społeczności, a także przed zespołem terapeutycznym, to mamy do czynienia właśnie z układem. Łamanie takich „pomniejszych” zasad i ukrywanie tego faktu niekoniecznie wiąże się z usunięciem pacjenta z ośrodka, zawsze jednak wymaga szczegółowego przyjrzenia się, co takiego sprawiło, że postanowił on te normy złamać, zlekceważyć. Taka analiza może mieć bezcenny wpływ na zyskanie przez tę osobę wglądu we własne emocje, w mechanizmy swojego funkcjonowania i jej motywację do leczenia.
Co jest zatem kluczowe do nazwania jakiś zachowań pacjentów „układem”?
Najistotniejszy jest fakt ukrywania przez nich tego, że przekraczają jakieś ośrodkowe normy. Utrzymywanie tego w tajemnicy. W ośrodku mówi się o takim zachowaniu „nieuczciwość”. Ta tajemnica oznacza, że doskonale zdają sobie sprawę z tego, że robią coś niewłaściwego i nie ujawniają tego faktu z obawy przed konsekwencjami. Czasem wręcz jest to zaproszenie do swoistej gry interpersonalnej z uczciwą częścią społeczności terapeutycznej i terapeutami, zabawy w „policjantów i złodziei”, czyli tak jak w tytule popularnego filmu: złap mnie, jeśli potrafisz. Taka postawa dotyczy przede wszystkim pacjentów słabo zmotywowanych do terapii, przebywających w ośrodku tylko z powodu obawy przed konsekwencjami prawnymi (np. pobytem w zakładzie karnym), a także cechujących się socjopatycznym zaburzeniem osobowości. Łamią oni normy celowo.
Dlaczego przestrzeganie tych trzech podstawowych zasad jest tak ważne?
Zacznijmy od pierwszej normy, dotyczącej utrzymania abstynencji od alkoholu i narkotyków. Wyobraźmy sobie, że w ośrodku leczenia uzależnień, który z założenia ma pomagać w wychodzeniu z nałogu, pojawiają się substancje psychoaktywne. Tak się niestety zdarza. Czasami osobie przyjmowanej do ośrodka udaje się przemycić ze sobą alkohol, narkotyki albo dopalacze. Ona sama lub z kilkoma osobami zaczynają je zażywać i umawiają się na swoistą zmowę, aby ten fakt nie ujrzał światła dziennego. Czasami udaje się to zażywanie ukrywać dość długo, ale wcześniej czy później takie sytuacje są ujawniane. Te osoby stają się coraz mniej ostrożne, więc w pewnym momencie po prostu zaliczają „wpadkę”. Zadajmy sobie pytanie: czy te osoby się leczyły? Czy uczestniczyły w terapii, dokonując konstruktywnych zmian w swoim funkcjonowaniu? Oczywiście, że nie. Poza tym, ich zachowania mają destrukcyjny, demoralizujący, wpływ na pozostałych członków społeczności. Jedną z podstawowych form uczenia się społecznego, którą do nabywania konstruktywnych zachowań wykorzystuje metoda społeczności terapeutycznej, jest modelowanie. Pacjenci przyglądają się zachowaniom innych osób, zwłaszcza z dłuższym stażem w ośrodku, i przyswajają nowe, zdrowe zachowania oraz normy sprzyjające trzeźwemu życiu. Takie jest założenie. A co się dzieje, gdy w ośrodku powstanie układ związany z łamaniem abstynencji narkotykowej czy alkoholowej oraz innych zasad? Grupa traci swój terapeutyczny charakter i zaczyna być antygrupą.
O co chodzi z kwestią przestrzegania abstynencji seksualnej?
Większość ośrodków ma charakter koedukacyjny, przyjmuje na terapię zarówno kobiety, jak i mężczyzn. Społeczność terapeutyczna sprzyja tworzeniu bliskich relacji pomiędzy pacjentami, bo to służy terapii, wspieraniu się w procesie leczenia. Niestety czasami zdarza się, że relacje staja się „zbyt bliskie”. Łatwo o to w warunkach całodobowego pobytu, przebywania ze sobą przez wiele miesięcy i poczucia połączenia się we wspólnym problemie. Do ośrodka trafiają osoby z zaburzonymi stylami przywiązania, spragnione bliskości i uwagi, często z bardzo niskim oraz chwiejnym poczuciem własnej wartości. Otrzymując takie cenne dla siebie emocjonalne „głaski” od innego pacjenta lub pacjentki popadają w „zakochanie”. Poza tym terapia to trudny proces, konfrontujący z bolesnymi wspomnieniami i związany z doświadczeniem różnych emocji, z którymi pacjenci dopiero uczą się radzić. Pokusa ucieczki od tego przeżywania jest bardzo silna, a to właśnie daje pacjentowi czy pacjentce romantyczna albo seksualna relacja nawiązana w ośrodku. Tym samym staje w opozycji do celu pobytu, czyli właśnie spotkania się z tymi trudnymi uczuciami i nauczenia się zdrowych sposobów radzenia sobie. Stanowi ucieczkę od siebie i swoich przeżyć. Łatwo taką ucieczkę pomylić z zakochaniem. Bardzo pięknie pisał o tym Irvin Yalom w swojej książce „Kat miłości”: Osoba, która się zakochała i weszła w błogi stan zlania się z innym, przestaje być refleksyjna, ponieważ jej zadające pytania i samotne ja (i związana z nim, nacechowana lękiem izolacja) roztapia się w my. W ten sposób człowiek pozbywa się lęku, ale traci siebie. Poza tym taka para zamyka się na inne osoby w grupie, koncentruje tylko na sobie, nie jest w stanie udzielać sobie obiektywnych informacji zwrotnych, często kryje partnera. Mówiąc krótko, relacja seksualna podczas terapii stacjonarnej utrudnia czy wręcz uniemożliwia leczenie. Dlatego zazwyczaj rekomenduje się, aby jedna z osób opuściła ośrodek i przekierowuje się ją do innej placówki, aby tam kontynuowała proces leczenia.
A co z zakazem agresji?
Jego celem jest zapewnienie bezpieczeństwa osobom leczącym się. Terapia wymaga poczucia bezpieczeństwa, bo tylko wtedy można się otwierać i przyglądać sobie.
Dziękuję za rozmowę.
Elżbieta Grabarczyk-Ponimasz – psycholog z ponad 20-letnim doświadczeniem w pracy terapeutycznej i szkoleniowej, certyfikowana specjalistka psychoterapii uzależnień i mediatorka. Autorka e-booków oraz licznych artykułów popularyzujących wiedzę z zakresu psychologii i psychoterapii, a szczególnie przeciwdziałania dyskryminacji i przemocy. Przez kilkanaście lat pracowała w Ośrodku Rehabilitacyjnym dla Uzależnionych od Substancji Psychoaktywnych „Wapienica” w Bielsku-Białej, obecnie współpracuje z Młodzieżowym Ośrodkiem Rehabilitacyjnym Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności w Kazuniu-Bielanach. Doświadczenie zdobywała pracując również w poradniach zdrowia psychicznego i oddziałach szpitalnych, a także uczestnicząc w różnorodnych projektach i prowadząc własną praktykę terapeutyczną, w której udziela wsparcia osobom znajdującym się w kryzysowych momentach życia i borykającym się z zaburzeniami nerwicowymi, depresją, uzależnieniami i współuzależnieniem czy trudnościami interpersonalnymi.
Dodaj komentarz