Potrzeba kontroli we współuzależnieniu wyraża się nie tylko poprzez śledzenie osoby uzależnionej, ale też poprzez organizowanie jej życia i manipulowanie otoczeniem tak, by choć na chwilę osiągnąć spokój i poczucie bezpieczeństwa. To błędne koło, które szkodzi całej rodzinie. O potrzebie kontroli we współuzależnieniu mówi Anna Prokop, specjalistka psychoterapii uzależnień i współuzależnienia.
Redakcja: Z czego się bierze potrzeba kontroli u osób współuzależnionych?
Anna Prokop: Może być ona nabyta, ale też może mieć podwaliny w czymś, co działo się wcześniej. Bardzo często osoby współuzależnione to Dorosłe Dzieci Alkoholików. W domu z problemem alkoholowym dzieci uczą się schematów i nabywają tendencje do zaspokajania swojej potrzeby bezpieczeństwa na zewnątrz, czyli poprzez kontrolowanie swojego otoczenia. Kiedy życie danej osoby kręci się wokół czyjegoś nałogu, panuje chaos. Takie osoby żyją w poczuciu zagrożenia, dlatego magiczne myślenie i wiara, że to one decydują, co się wydarzy, jest dla nich emocjonalnym „ratunkiem”. Taka postawa może wykształcić się już na etapie dzieciństwa, ale może też być wynikiem życia z osobą uzależnioną już w dorosłości. Bardzo trudno jest zachować niezależność, kiedy kochamy osobę, która kłamie, manipuluje i jest zupełnie poza wpływem otoczenia. Zwłaszcza kiedy z osobą uzależnioną łączą nas finanse, dom, dzieci. Wówczas – próbując ratować to, co mamy – przejmujemy kontrolę, by pod wpływem działań osoby uzależnionej wszystko nie legło w gruzach. Im dłużej to trwa, tym toksyczniej działa to na otoczenie alkoholika.
Czy osoby, które mają osłabione poczucie własnej wartości, niekoniecznie z powodu wychowywania się w rodzinie z problemem alkoholowym, też mogą mieć większą skłonność do kontrolowania?
Tak, zwłaszcza jeśli ich samoocena zależna jest od czynników zewnętrznych. Oczywiście są osoby, które mają tak silnie zakorzenione w sobie poczucie własnej wartości, że nie będą skłonne brać odpowiedzialności za poczynania drugiej dorosłej osoby. Choć niestety nie można powiedzieć, że są one w stu procentach odporne. Kiedy emocje wchodzą w grę, zwłaszcza miłość, to stabilność emocjonalna może zostać naruszona i adaptacja do poradzenia sobie z bezsilnością może pójść w stronę błędnego koła kontroli. Dlatego bardzo ważne jest korzystanie z pomocy osób trzecich, które mogą na nasz stan i naszą sytuację spojrzeć obiektywnie. Osoby współuzależnione mają problem z umiejscowieniem źródła problemu. Mają zniekształcony obraz rzeczywistości. Myślą, że poprzez kontrolowanie kogoś, zapanują nad jego wyborami, uczuciami i dopiero wtedy uzyskają spokój i bezpieczeństwo. W takich okolicznościach często tylko osoby z zewnątrz widzą, że osoby współuzależnione przestają o siebie dbać, przestają tak naprawdę być bezpieczne, bo zapętlają się i pogłębiają kryzys.
Co czuje osoba wiecznie kontrolująca?
Przede wszystkim napięcie i – paradoksalnie – lęk. Mimo że kontrolując, próbuje uciszyć lęk, to tak naprawdę coraz bardziej uzależnia poziom swojego lęku od poczynań osoby uzależnionej, która im bardziej jest kontrolowana, tym bardziej próbuje się przed tą kontrolą ustrzec. Ponadto, jest niepokój, zagubienie i wyczerpanie. Osoby współuzależnione czuwają, cały czas krążą myślami wokół osoby uzależnionej, zatem nigdy nie odpoczywają, nie zaznają ulgi, relaksu. Nierzadko chorują na depresję. Współuzależnienie to ogromne cierpienie.
A czy potrzeba kontroli w pewnym stopniu nie jest naturalna? Kiedy jest się z kimś w związku, dzieli się z kimś życie, to naturalne, że się interesujemy drugą osobą, martwimy i troszczymy o nią. Tym bardziej, kiedy dzieją się z nią niepokojące rzeczy.
Jest różnica między kontrolowaniem a troską, martwieniem i interesowaniem się. Osoby kontrolujące lokują swoją stabilność w tych działaniach. Osoby, które się martwią, interesują i troszczą, też będą odczuwać niepokój i będą chciały wiedzieć, co się z tą drugą osobą dzieje, jednak to nie będzie wpływało na ich poczucie bezpieczeństwa. Przynajmniej nie na takim elementarnym poziomie. Współuzależnienie w odniesieniu do konkretnej uzależnionej osoby kształtuje się mniej więcej przez dwa lata wspólnego życia. Po tym czasie mechanizmy współuzależnienia działają w pełni. Kontrola, branie odpowiedzialności dopiero po dwóch latach są reakcją na oddziaływanie tej konkretnej osoby uzależnionej.
Co konkretnie robią lub mówią osoby współuzależnione, kiedy kontrolują?
To straszenie w kłótniach: że odejdę, że to już ostatni raz, gdy wybaczam. W ten sposób chcą kontrolować emocje drugiej osoby, wpływać na nią, wywołując strach. Do klasycznych zachowań osób współuzależnionych, chcących kontrolować należą też szukanie i chowanie butelek, a w skrajnych, ale nierzadkich przypadkach, śledzenie alkoholika. To również ciągłe sprawdzanie ile wypił, z kim i kiedy. To wciąganie innych w śledztwo, namawianie ich, by obserwowali i kontrolowali osobę uzależnioną. To oczywiście kupowanie alkoholu, a nawet picie z nim w nadziei, że dzięki temu nie wyjdzie on z domu i więcej nie wypije. Nierzadko zdarza się, że osoby współuzależnione żądają od uzależnionego deklaracji przed świadkami, rodziną, a nawet w kościele, że już nigdy nie tkną alkoholu. Kontrolowanie sięga też sfer niedotyczących picia, czyli organizowanie życia, by osoba uzależniona była w dobrym nastroju. To cały przeróżnych działań, które mają na celu stworzenie iluzji, że problemy miną i w końcu będzie normalnie.
Komu to szkodzi?
Wszystkim. Nie tylko osobie współuzależnionej i uzależnionej, ale również dzieciom. Osoba kontrolująca traci zdrowie, zarówno psychiczne, jak i nierzadko fizyczne (problemy ze snem, napady paniki, różnego rodzaju bóle, m.in. kręgosłupa i głowy). Jej życie społeczne i rodzinne nierzadko jest w rozsypce. Osoba uzależniona, która jest ciągle kontrolowana, wzmacnia w sobie tę część nieodpowiedzialną i niesamodzielną. Z kolei dzieci wciągane w kontrolowanie osoby uzależnionej są pozbawione poczucia bezpieczeństwa, które jest podstawą prawidłowego rozwoju. Kontrolowanie to potęgowanie patologii w skali całego otoczenia uzależnionego.
Opanowanie potrzeby kontroli zdaje się kamieniem milowym w wychodzeniu ze współuzależnienia.
Tak, zdecydowanie. Osoby współuzależnione, by przestać kontrolować, muszą wykonać ogromną pracę nad sobą. Może się nie wydawać, że wystarczy czegoś nie robić, np. nie szukać butelek. Ta zmiana jest o wiele większa. Opanowywanie potrzeby kontroli to praca nad sposobem myślenia i odczuwania. Dlatego najczęściej osoby współuzależnione potrzebują profesjonalnego, indywidualnego wsparcia. Współuzależnienie można nazwać uzależnieniem od kontrolowania, więc tak jak dla alkoholika pierwsze próby podjęcia abstynencji są wielkimi krokami ku świadomości i zdrowieniu, nawet jeśli później wraca on do picia, tak dla osoby współuzależnionej pierwsze udane epizody opanowania kontroli mogą być przełomowe. Wówczas osoba współuzależniona ma okazję poczuć to wszystko inaczej, ma okazję przekonać się, że bez tej kontroli nic się nie zmienia. Że świat się kręci, nie zawala. Takie głębokie doświadczenie mocno wpływa na świadomość, potrafi otrzeźwić, wstrząsnąć i zmotywować do dalszej zmiany i rozpracowania tych mechanizmów. Powtarzające się epizody powstrzymywania kontrolowania sprawiają, że osoba współuzależniona odblokowuje się, przynajmniej czasami przestaje czuć lęk, przełamuje się i przekierowuje uwagę na siebie. To robi wielkie wrażenie na kimś, kto całe życie trwał w napięciu i niepokoju. Takie doświadczenia to najlepsze wzmocnienie na drodze do zdrowia.
Dziękuję za rozmowę.
Anna Prokop – psycholog kliniczny, specjalistka terapii uzależnień i współuzależnienia. Zajmuje się terapią indywidualną i grupową DDA/DDD/DDRR, depresjami, nerwicami, stresem, fobiami, uzależnieniami, pracą nad najważniejszymi problemami osobistymi, złagodzeniem objawów, poczuciem własnej wartości, uzyskaniem świadomości siebie, swoich zachowań i emocji. Zawodowo była związana z Centrum Zdrowia Psychicznego Wola-Śródmieście przy ul. Mariańskiej 1 w Warszawie. Aktualnie prowadzi Ogólnopolskie Centrum Psychoterapii i Coachingu.
Dodaj komentarz