„W pracy z młodymi ludźmi niesamowite jest to, że choć podczas zajęć dotykamy trudnych, dramatycznych i traumatycznych doświadczeń, to często podczas przerwy kawowej słyszę ich młodzieńczy śmiech, bo wreszcie mogą sobie pozwolić na chwilę beztroski…” Jak terapia DDA odkrywa uroki życia? O tym m.in. mówi Cezary Biernacki, terapeuta i współzałożyciel Stowarzyszenia Od-Do.
Redakcja: Jak to się stało, że terapią zostały objęte także dorosłe osoby pochodzące z rodzin alkoholowych?
Cezary Biernacki: Pierwszy w Polsce program terapeutyczny skierowany do Młodych DDA (18-26 lat) powstał z inicjatywy Anny Seweryńskiej, która w odpowiedzi na zapotrzebowanie młodych osób zgłaszających się do poradni leczenia uzależnienia od alkoholu i współuzależnienia, utworzyła w 1993 roku swój własny, autorski program. Osoby te, w większości studenci, szukały pomocy dla siebie. Czuły, że coś jest z nimi nie tak, ale nie bardzo wiedziały, jak się mają zdefiniować. Nie odnajdywały się w grupach socjoterapeutycznych, bo były już dorosłymi ludźmi. Grupy dla współuzależnionych także zupełnie im nie odpowiadały, ponieważ tam spotykały tę swoją – patrząc stereotypowo – matkę, która była również sprawcą w rodzinie. Na początku osoby te trafiały do nas najczęściej kierowane przez studenckich psychologów. Później wieść o oferowanej przez nas pomocy zaczęła się rozprzestrzeniać tzw. pocztą pantoflową. W efekcie grup musiało powstawać dużo więcej… Kiedy w 2001 roku powoływaliśmy do życia Stowarzyszenie Od-Do, program już był osadzony w warszawskiej przestrzeni ofert pomocy psychologicznej. Utworzenie Stowarzyszenia pozwoliło nam również odłączyć ofertę dla Młodych DDA od placówki leczenia uzależnienia i współuzależnienia, co miało ogromne znaczenie merytoryczne. Terapia DDA powinna się bowiem odbywać na gruncie bezpiecznym dla osób DDA. Mam tu na myśli okoliczności, kiedy wszyscy członkowie rodziny alkoholowej uczestniczą w terapii w jednym miejscu i w pewnym momencie poszczególne osoby mogą bardziej skupiać się na kontrolowaniu siebie nawzajem niż na nich samych. Zatem uznaliśmy, że potrzebny jest taki grunt, gdzie DDA czują się bezpieczne i gdzie będą w swoim własnym świecie.
A obecnie? Jak wiele osób zgłasza się do Was z prośbą o pomoc?
C.B.: Nie prowadzimy statystyk dotyczących liczby zgłaszających się osób. Mogę tylko powiedzieć, że liczba ta z roku na rok wzrasta, do tego stopnia, że już kilka miesięcy przed rekrutacją do nowych grup mamy w zasadzie komplet uczestników. Prowadzimy 6 grup terapeutycznych i w każdej jest przeciętnie 14 osób. Widać więc gołym okiem, jak pomoc dla osób DDA jest pożądana.
Co terapia DDA daje Dorosłym Dzieciom Alkoholików? Co zmienia w ich życiu?
C.B.: Najważniejsze jest to, że w trakcie terapii osoby DDA przekonują się, że same mogą dokonywać wyborów. Całe życie słyszały, że coś powinny. Że muszą żyć według jakiegoś wzorca, który w rodzinie alkoholowej nigdy nie jest zdefiniowany. Wiadome jest natomiast to, że tak jak jest, jest niedobrze. Dlatego dzieci z rodzin dysfunkcyjnych ciągle stawiają sobie kolejne poprzeczki, bo wciąż wydaje im się, że są pod jakimiś względami niewystarczające. Podczas terapii dowiadują się, że właściwie to nic nie powinny: mogą żyć po swojemu, nic nie muszą, mają wybór, mogą podjąć własną decyzję i wziąć za siebie odpowiedzialność. Podczas terapii zachęcamy ich przede wszystkim do poznania i zaakceptowania siebie samych, tego, kim są i jacy są, oraz wzięcia życia we własne ręce. Bo choć siedzi w nich małe, zastraszone dziecko, to jednak może ono napiąć muskuły, powiedzieć „nie” i mimo swoich lęków oraz wstydu, może postawić granicę. Terapia DDA sprawia także, że osoby te zaczynają dostrzegać, że istnieją granice, że się je wyznacza i chroni, ponieważ w domu rodzinnym były one na każdym kroku przekraczane…
Terapia DDA zapewne zmienia także relacje rodzinne. Jak wówczas wyglądają kontakty osób DDA z ich rodzicami?
C.B.: Bardzo różnie, często zależy to od momentu procesu terapeutycznego. Nasz program jest podzielony na dwa etapy. W pierwszej fazie uczestnicy przechodzą przez proces identyfikacji emocjonalnej z własną tożsamością – uświadamiają sobie, co to znaczy, że są DDA. Konfrontują to, czego doświadczyły w swoim domu z tym, co im się należało. Uświadamiają sobie, jakie rodzice mieli wobec nich obowiązki, także te emocjonalne. A odkrywają, czego im nie dawali, czym ich obarczyli i jakie z tego tytułu, teraz w życiu dorosłym, mają deficyty emocjonalne i społeczne. Kiedy przechodzą proces terapeutyczny, to odblokowują kontakt z uczuciami. Często po raz pierwszy świadomie odczuwają dużo złości, żalu. Zaczynają rozumieć, skąd u nich tyle poczucia krzywdy. Z takim ładunkiem emocjonalnym utrzymywanie relacji z rodzicami przechodzi duży kryzys. Czasem zdarza się nawet tak, że przez pewien czas w ogóle nie chcą widzieć swoich rodziców… Dopiero w dalszym procesie terapeutycznym, czyli w drugiej części naszego programu, następuje uwalnianie od tych emocji, od życia przeszłością, dzięki przeżyciu i zaopiekowaniu niewyrażonych w dzieciństwie uczuć i potrzeb. Przychodzi czas na refleksję, że można samemu zdecydować, jak chce się być w relacji ze swoim ojcem, matką. Czy w ogóle się chce, a jeśli tak, to na jakich warunkach. Podejmowanie tej decyzji jest często kluczowym wątkiem w terapii, bo jednak rodzice są najważniejszymi osobami w życiu dziecka. Można ich nienawidzić, ale równocześnie bardzo mocno kochać… Można czuć złość odnośnie do tego, jak postępowali i jednocześnie tęsknotę za nimi. Niewątpliwie bardzo potrzebna była z ich strony obecność, otwartość na potrzeby dziecka i akceptacja takim jakim był. Tego zabrakło…
Czasami też mogą dopiero podjąć decyzję, że nie tyle odbudują, co stworzą tę relację, której wcześniej nie było…
C.B.: Jak to w życiu bywa – do tanga trzeba dwojga. Dzieci z rodzin dysfunkcyjnych sądzą, że jeżeli w relacji coś nie wychodzi, to winy nie szukają po drugiej stronie, tylko zawsze winią siebie. Zdarza się, że osoby, które się do nas zgłaszają często pytają, co mogą zrobić, aby ich rodzic przestał pić… To jest ich motywacja. Przychodzą, ponieważ zastanawiają się, co jest z nimi nie tak i sądzą, że muszą coś zmienić, naprawić w sobie… W trakcie terapii przekonują się natomiast, że z nimi, w gruncie rzeczy, jest wszystko w porządku, że nie muszą nic zmieniać. A w szczególności zmiana czegoś w sobie i tak nie powoduje automatycznie zmiany zachowania ojca czy matki. Pytanie czy są w stanie siebie zaakceptować się takimi, jakimi są? Jeżeli będą chciały coś w sobie zmieniać, to fantastycznie, tylko niech nie robią tego dlatego, bo siebie nie lubią, odrzucają, bo „powinny” być inne. To przekonanie osoby DDA wyniosły z domu. Przekaz rodzica brzmiał: „jesteś nie w porządku”…Bo co z tego, że masz najlepsze stopnie, skoro nie potrafisz jeździć traktorem… Zawsze było jakieś „ale”, zawsze było coś nie tak. Dlatego w dorosłym życiu, nieważne jakie sukcesy będzie ta osoba odnosiła, to ciągle jest nie tak, ciągle jest za mało, trzeba siebie zmieniać, wciąż coś poprawiać… Terapia DDA sprawia, że nagle zaczyna siebie poznawać i doświadczać akceptacji ze strony innych. Mówi: „właściwie to jestem ok – mogę siebie takiego przyjąć, a kiedy będę miał taką potrzebę, to coś zmienię, ale wtedy, kiedy to ja będę tego chciał”. Inną kwestią jest to, że osoby DDA nie potrafią określić, jakie mają potrzeby… Dla nich naturalne jest dawanie innym, spełnianie czyiś potrzeb, bo do tego były przystosowane. W terapii odkrywają, że same również mogą czegoś chcieć dla siebie i nie jest to egoizm.
Można powiedzieć, że gdzieś tam na końcu osoby te odnajdują szczęście?
C.B.: Tak i powiem nawet więcej…W pracy z młodymi ludźmi niesamowite jest to, że choć podczas sesji dotykamy trudnych, dramatycznych i traumatycznych doświadczeń, to często podczas przerwy kawowej słyszę ich młodzieńczy śmiech, bo wreszcie mogą sobie pozwolić na chwilę beztroski… Bo dowiadują się i doświadczają, że również i to mogą. Życie nie polega tylko na cierpieniu, mimo że taki przekaz płynął od rodzica współuzależnionego. Matka, która cierpi i ciągle oczekuje pocieszania, utrwala w dziecku obraz, że ono nie może się cieszyć, śmiać, być radosnym. Ci młodzi ludzie nagle zaczynają się odblokowywać, doświadczają tego, że mogą być szczęśliwi i realizować swoje potrzeby. Zdarza się, że niesamowitym odkryciem jest to, że nagle mogą się pobujać na huśtawce. Po prostu nadrabiają utracone dzieciństwo. Owszem – ich problemy nie znikają, ale przekonują się, że nie muszą ciągle nosić maski i miny cierpiętnika. Mogą się cieszyć i odkrywać radość życia. Odkrywają też miłość – przestrzeń do kochania i bycia kochanym, a niekiedy wręcz uczą się, na czym miłość polega. Zamiast kontroli, agresywności i uległości w kontakcie pojawia się zaufanie, otwartość i komunikat wprost. Okazuje się, że od partnera/partnerki mogą oczekiwać, aby to on/ona spełniał/a ich potrzeby, tak samo jak oni to robią wobec niego czy niej. Uczą się brać i dawać w naturalny sposób. I wreszcie potrafią czerpać radość ze swojego życia. Oczywiście nadal mogą „łapać” swoje smutki, przeżywać lęk. Wchodzić w stan poczucia winy czy krzywdy, ale dzięki terapii wiedzą, że wszystkie emocje są w porządku – nie ma uczuć negatywnych czy pozytywnych. Jedne są trudniejsze, inne przyjemniejsze. Ale wszystkie o czymś świadczą i sami decydują, co z nimi zrobić. Jednego dnia mogą postanowić, że„rozsiądą” się na swojej krzywdzie i wszyscy wokół nich skaczą, tańczą i głaszczą, bo tego właśnie potrzebują i to jest ich świadomy wybór. A następnego dnia wstaną i znów zdecydują, co chcą zrobić z tym swoim życiem…
Dziękuję za rozmowę.
Cezary Biernacki – terapeuta, współzałożyciel Stowarzyszenia Od-Do, członek Komisji Dialogu Społecznego ds. Przeciwdziałania Alkoholizmowi. Problematyką uzależnień zajmuje się od 1989 r. Współzałożyciel Ruchu Samopomocowego dla DDA w Polsce. Członek Rady Programowej Szkoły Psychoterapii DDA. Współautor wielu ofert pomocowo-rozwojowych dla młodych dorosłych z rodzin dysfunkcyjnych, programów terapeutycznych dla DDA i szkoleniowych dla osób działających w obszarze pomocy psychologicznej dla DDA.
Czytaj też I część wywiadu z Cezarem Biernackim: Dorosłe Dzieci Alkoholików i życie w rodzinie alkoholowej
Dodaj komentarz