
Dlaczego uzależniamy się od zakupów? W czasach nadmiaru to wyjątkowo proste. Nałogowe kupowanie to rosnący problem, który społecznie bywa bagatelizowany. Nieograniczony dostęp do rzeczy i usług, szybkie raty, odroczone płatności… Kupować, nie umierać! O to, dlaczego niektórzy uzależniają się od zakupów, pytamy Iwona Startek, psycholożkę, terapeutkę uzależnień, psychoterapeutkę z Poradni Uzależnień w Centrum Terapii Dialog.
Trafiłam kiedyś na określenie, że Stany Zjednoczone to “kraj zakupoholików”. Jak to wygląda w Polsce?
Iwona Startek: Według raportu CBOS-u z 2019 roku problem ten dotyczy w Polsce niecałych 4 proc. populacji. I teoretycznie wynik ten pokazuje tendencję spadkową, ponieważ w 2015 roku było to troszkę powyżej 4 proc. Zmienia się jednak proporcja osób, u których ten problem rozpoznajemy. Przez cały przekrój i poprzedniego raportu, i tego aktualnego, zauważamy, że zakupoholizm zdecydowanie dominuje w populacji kobiet, niezależnie od wieku – kobiety stanowią ponad 70 proc. osób uzależnionych od zakupów. Wyraźną zmianę widać wśród nastolatków w wieku przed 18 rokiem życia (przedział 15-17 lat), gdzie w 2015 było to niecałe 9 proc., a w 2019 roku – 14 proc. To duży wzrost.
Te tendencje wzrostowe wiążą się jakoś z funkcjonowaniem w kulturze kapitalistyczno-konsumpcyjnej i gigantycznym udziałem mediów społecznościowe w naszej codzienności?
Myślę, że też, ale na pewno to efekt wielu różnych czynników. Po pierwsze grupa adolescentów jest bardzo wrażliwa na presję i wpływ rówieśników. To jest ten czas, kiedy zdanie koleżanek i kolegów ma dominujące znaczenie. Więc też to, co jest promowane, to, co jest reklamowane, czy to, co inni mają, ma bardzo duże znaczenie. Do tego dochodzą media społecznościowe i influencerzy, którzy bywają autorytetami dla młodych. Nastolatki bardzo ufają twórcom, których obserwują, więc też chętniej kupują produkty przez nich promowane. Im więcej osób coś ma, mówi, że ma lub pokazuje, że ma – a media społecznościowe bardzo to pokazywanie ułatwiają – tym bardziej się to nakręca. Inni nie chcą być gorsi, nie chcą odstawać od grupy, więc również w to wchodzą.
Kolejny jest czynnik rozwojowo-biologiczny. Młodzi ludzie mają chwiejną samoocenę, potrzeba akceptacji i aprobaty jest w nich wyjątkowo duża. Umiejętność krytycznego myślenia, myślenia przyczynowo-skutkowego, kontrolowanie własnych emocji i impulsów – to w młodych organizmach obszary rozregulowane biologicznie. Nie bez powodu nazywamy to okresem dojrzewania. Splatają się tu zatem różne element społeczne i biologiczne, które dodatkowo rozgrywają się w świecie podzielonym na część realną i wirtualną, granice się zacierają. Dzieci i nastolatki nie mają jednak dostępu do budżetów, jakimi dysponują dorośli.
Jakie są oznaki, że kupujemy za dużo?
Ważne jest to, co widać i czego nie widać.
Co widać?
Na przykład wokół nas robi się coraz więcej rzeczy. Przypomina to gromadzenie. Zauważamy to sami, zauważają to nasi bliscy. Przychodzą kolejne paczki. W szafie robi się ciaśniej. Coraz większa część budżetu przeznaczana jest na różnego rodzaju zakupy i usługi – bo współcześnie mówimy nie tylko o przedmiotach, ale też subskrypcjach, pakietach, dostępów, rozszerzonych wersji aplikacji, kursach online. Zatem, jeżeli coraz więcej naszych pieniędzy po prostu wypływa na zakupy, jest to sygnał ostrzegawczy.
A czego nie widać?
Czasu, jaki przeznaczamy na przeglądanie ofert i promocji, szperanie i szukanie, gdy coraz bardziej nas to wciąga i absorbuje. Ten proces szukania nieraz osiąga poziom odłączenia od rzeczywistości. To, czego nie widać to również napięcie, które związane jest z kupowaniem. Zwykle jest to mechanizm nieprzyjemnego napięcia “przed” – czujemy się kiepsko, a zakupy mają poprawić nam nastrój. To ważny mechanizm, który prowadzi do uzależnienia.
Co może wywołać taki nieprzyjemny stan?
To może być zmęczenie, stres, niepokój, frustracja. Kiedy coraz częściej staramy się poprawić sobie nastrój właśnie przez zakupy, w pewnym momencie dochodzimy do tego, że za każdym razem lub często, kiedy czujemy się źle, idziemy coś kupić lub szukamy czegoś, co moglibyśmy kupić. To są sygnały niepokojące. Zakupy stają się sposobem na poradzenie sobie z nieprzyjemnymi emocjami.
Czyli to nie jest tak, że trzeba być nie wiadomo jak zadłużonym? Mam wrażenie, że o zakupoholizmie myśli się mocno zero-jedynkowo, że dopiero kiedy jest już bardzo źle, kiedy już jest dramat, to wtedy mówimy o uzależnieniu, a to jednak jest proces, to nie jest tak, że my się budzimy z uzależnieniem.
Dokładnie tak jest – problem z uzależnieniem od zakupów rozwija się od takiej dość naturalnej rzeczy, bo myślę, że każdy z nas miał sytuację, że kupił sobie coś na poprawę nastroju. Zresztą – to niezwykle częsty komunikat marketingowo-reklamowy. Z każdej strony przekonuje się nas, że to normalne, że każdy tak robi. Znamy ten przekaz. Ale tutaj ważna jest skala. Jeżeli ten mechanizm zaczyna dominować, to lepiej się temu przyjrzeć.
I zgoda, że często ludzie budzą się, gdy są już bardzo zadłużeni, ale sygnały alarmowe pojawiają się wcześniej. Kupowanie rzeczy, które są nam niepotrzebne, zakłopotanie, poczucie winy to znaki, że granica między poprawą swojego samopoczucia przez zakupy a rozwijającym się problemem, zaczyna być coraz bardziej naruszana.
Iwona Startek – psycholożka, terapeutka uzależnień, psychoterapeutka psychoanalityczna. Posiada ponad 10-letnie doświadczenie. Przyjmuje w Poradni Uzależnień Centrum Terapii Dialog Żoliborz
Mogą Cię zainteresować:

Aplikacja mobilna dla par jako wsparcie w ograniczaniu picia – wyniki badania pilotażowego

Dodaj komentarz