Wielu ludzi, którzy żyją w związku z osobą z uzależnieniem, przeżywa ogromną wewnętrzną walkę – z jednej strony nie chcą porzucić tej osoby, z drugiej czują się coraz bardziej wypaleni, wyczerpani i bezsilni. Często doświadczają przemocy fizycznej, emocjonalnej i psychicznej, a mimo to tkwią w tym układzie, wierząc, że mogą coś zmienić, uratować tę osobę, a tym samym odzyskać utracone poczucie szczęścia.
Tzw. współuzależnienie to stan, w którym osoba przestaje dbać o siebie, redukując swoje potrzeby i granice w imię „pomagania” osobie uzależnionej. Często osoby te, mimo że same cierpią, nie potrafią oderwać się od relacji, w której miłość i troska zostały zdominowane przez alkohol, narkotyki czy inne uzależnienia. W takiej dynamice nie ma miejsca na zdrowe, wzajemne wsparcie, a miłość zamienia się w obsesyjne ratowanie drugiego człowieka, kosztem własnej godności i bezpieczeństwa.
Historia Doroty jest jednym z wielu przykładów, jak destrukcyjny może być wpływ uzależnienia na życie bliskich osób. To opowieść o kobiecie, która przez lata tkwiła w przemocowym związku z mężem uzależnionym od alkoholu. Przez długi czas nie potrafiła dostrzec, że jej miłość do Maćka, choć szczera i głęboka, stała się dla niej więzieniem. Dopiero, gdy przekroczyła granicę wytrzymałości, zdecydowała się na szukanie pomocy.
Początki
Dorota poznała Maćka w młodym wieku, gdy ona miała 18 lat, a on 22. Maciek był wtedy przystojnym, pewnym siebie mężczyzną, który potrafił oczarować każdego w swoim otoczeniu. Dorota zakochała się w nim od pierwszego wejrzenia. Był zabawny, pełen energii, a jego towarzystwo sprawiało, że czuła się wyjątkowa. Przez pierwsze miesiące ich znajomości Maciek wydawał się idealny – opiekuńczy, troskliwy, a jego ciepły uśmiech dodawał jej poczucia bezpieczeństwa. Dorota marzyła o wspólnej przyszłości.
Jednak z czasem zaczęły pojawiać się pierwsze sygnały, które Dorota ignorowała. Maciek coraz częściej sięgał po alkohol. Zaczęło się od piwa, potem doszła też wódka i inne mocne trunki. Dorota zauważyła zmiany w jego zachowaniu. Zamiast energicznego mężczyzny, który bawił towarzystwo, Maciek stawał się coraz bardziej zamknięty w sobie, agresywny i wybuchowy.
Cisza przed burzą
Wkrótce po ślubie i narodzinach pierwszego dziecka Maciek zaczął częściej pić. Zaczynał od kieliszka wódki po powrocie z pracy, a kończył na upojnych nocach, które przeplatały się z kłótniami, awanturami i obraźliwymi słowami. Dorota z czasem przestała czuć się ważna. Zamiast wspólnego spędzania czasu, mąż coraz częściej spędzał godziny przed telewizorem z butelką alkoholu w ręku. Jego humor zmieniał się z minuty na minutę – od śmiechu po pijanemu, do niekontrolowanej wściekłości. Kiedy był pijany, często wyładowywał swoje frustracje na Dorocie – nie tylko słowami, ale i gestami. Zdarzały się szarpaniny, popychanie, a nawet ciosy.
Kiedy był trzeźwy Dorota błagała go o pomoc. Obiecywał jej, że przestanie pić, że wszystko się zmieni. Jednak kiedy na chwilę opanował swoje nawyki, znowu popadał w ten sam, destrukcyjny rytm. Zamiast wsparcia od męża, Dorota zaczęła czuć się coraz bardziej samotna. Maciek potrafił odwracać uwagę od swojego uzależnienia, oskarżając ją o wszystko, co nie funkcjonowało w ich małżeństwie. Gdy ona próbowała wyjść z tej spirali, w jego oczach stawała się winną.
Przemoc fizyczna i psychiczna
Maciek coraz częściej stosował przemoc psychiczną, manipulując i przekonując Dorotę, że wszystko, co robi, to jej wina. Powtarzał jej, że gdyby tylko bardziej się starała, jego picie by ustało. Kiedy starała się postawić granice, jego odpowiedzi były agresywne i pełne poniżenia. Poczucie winy, które Dorota nosiła w sobie, tylko pogłębiało jej współuzależnienie.
Dość często Maciek wyzywał ją od najgorszych. Mówił, że nic nie potrafi zrobić dobrze, że jest bezwartościowa. Z czasem Dorota zaczęła wierzyć, że to ona jest problemem. Gdy Maciek zaczynał pić, nie mogła przewidzieć, jak się zachowa. Często w nocy budziła się z krzykiem, nie wiedząc, czy za chwilę nie zostanie zaatakowana. W chwilach trzeźwości Maciek szczerze przepraszał i obiecywał, że się zmieni, ale to były tylko słowa, które traciły na znaczeniu, bo następnego dnia wszystko zaczynało się od nowa.
Wzajemne oskarżenia, złość, a potem poczucie winy, prowadziły do tego, że przestała wierzyć, iż może zmienić tę sytuację. Z trudem wykonywała codzienne obowiązki – opiekę nad dziećmi, prace domowe, karierę zawodową. Czuła się wypalona. Z jednej strony nie potrafiła zrezygnować z Maćka, a z drugiej nie widziała szansy na poprawę.
Moment przełomowy
Wszystko zmieniło się, gdy Maciek, będąc kompletnie pijany, spoliczkował ją w obecności dzieci. Dorota nie miała siły, by zareagować. Poczuła się, jakby stanęła w miejscu. Nigdy wcześniej nie doświadczyła aż takiej brutalności. W tej chwili poczuła, że straciła kontrolę nie tylko nad swoim życiem, ale i nad życiem dzieci. Postanowiła w końcu poprosić o pomoc.
To była decyzja, którą podjęła po wielu miesiącach myślenia, borykania się z lękiem, poczuciem winy i wstydu. Zgłosiła się do poradni leczenia uzależnień. Miała nadzieję, że pomoże jej to zrozumieć, co tak naprawdę dzieje się w jej życiu.
Pierwsze spotkania w terapii
Pierwsze spotkanie w gabinecie terapeutycznym było dla Doroty bardzo trudne. Czuła się zagubiona i wstydziła się mówić o swoich przeżyciach. Przepełniała ją złość na Maćka, ale także na siebie. Uważała, że to ona zawiodła, że to jej błąd, że trzymała się tej relacji przez tyle lat. Terapeutka powoli pomogła jej przejść przez te emocje, zaczynając od wyjaśnienia mechanizmów uzależnienia i tzw. współuzależnienia. Wyjaśniła, jak uzależnienie Maćka wpłynęło na jej życie, jak jej próby kontrolowania sytuacji tylko pogłębiały problem. Dorota zaczęła dostrzegać, że nie była winna, że uzależnienie Maćka to nie jej odpowiedzialność.
Podczas terapii Dorota uczyła się, że nie jest odpowiedzialna za wybory Maćka i nie musi być jego „ratunkiem”. Musiała zacząć dbać o siebie i dzieci. Zrozumiała, że życie w takim związku, w którym miłość została zniszczona przez alkohol, nie miało przyszłości. W pracy nad sobą zaczęła stopniowo odzyskiwać poczucie własnej wartości i siłę, by podjąć decyzję o rozstaniu.
Kroki ku wyjściu
Dorota zaczęła stopniowo odzyskiwać poczucie sprawczości. Uczestniczyła w spotkaniach grupowych dla bliskich osób uzależnionych. Z czasem stawała się coraz silniejsza, choć nie była w stanie zerwać kontaktu z Maćkiem natychmiastowo. Zdecydowała się na wyprowadzkę, ale wciąż musiała mierzyć się z emocjonalnym szantażem z jego strony.
Decyzja o zakończeniu relacji nie była prosta. Maciek często przychodził, przepraszał, obiecywał poprawę. Dorota czuła ogromny ból, ale wiedziała, że to już koniec tej toksycznej relacji. Czasami wciąż odczuwała wstyd, że nie potrafiła „uratować” Maćka , ale z pomocą grupy wsparcia zaczęła dostrzegać, że nie jej rolą było go zmieniać. W tej drodze ku zdrowieniu odnalazła siebie – na nowo nauczyła się kochać siebie i dbać o swoje granice.
Dodaj komentarz