Skip to main content

Czy psychoterapia jest usłana różami? O braniu odpowiedzialności za siebie i związek

25 października 2023

Para stojąca do siebie plecami na białym tleBranie odpowiedzialności za własną psychoterapię oznacza podejście do procesu zmian z pełnym zaangażowaniem. W końcu terapia wiąże się z koniecznością przebudowywania życia i myślenia, na które nie zawsze jesteśmy gotowi. Bycie osobą świadomą swoich potrzeb i dostrzeganie postępów nieraz okazuje się wyzwaniem. Co prawda terapeuta służy w tym pomocą, ale to od klienta zależy, ile wyniesie z tej relacji. Naturalnie więc angażowanie się we własną psychoterapię stanowi ważny krok w dążeniu do poprawy zdrowia psychicznego i rozwiązania konfliktów emocjonalnych. O trudnościach i ,,łatwościach” terapii oraz braniu odpowiedzialności za własne przeżywanie rozmawiamy z Anną Prokop, psychoterapeutką integracyjną i certyfikowaną specjalistką psychoterapii uzależnień.

Redakcja: Pracujesz z klientami będącymi w związkach z osobami nadużywającymi substancji psychoaktywnych bądź będących w abstynencji z powodu uzależnienia, często nazywanych ,,współuzależnionymi”. Jak w tym przypadku wygląda branie odpowiedzialności za swoją terapię i zdrowie, w tym za ewentualny regres drugiej strony?

Anna Prokop: Poruszamy ważną kwestię. Z perspektywy człowieka będącego w związku z osobą uzależnioną to też pytanie o to, czy mogę pomóc komuś, z kim żyję, a kto ma nawrót? Bo do kogo w tym momencie należy odpowiedzialność za zdrowienie? Jeżeli moje przeżywanie uzależnienia drugiej osoby jest na zrównoważonym poziomie, oznacza to, że nie zdejmuje mi snu z powiek – nie myślę o tym obsesyjnie, bez przerwy. Jednocześnie zaczynam dostrzegać różne sygnały, przy czym szczególnie istotne jest, czy to właśnie ja je zauważam. Na początkowym etapie osoby uzależnione nie dostrzegają nawrotu, wyłapują go bliscy. A w jaki sposób to do nich dociera? Poprzez uczucia. Te pojawiają się jako pierwsze i często są wiarygodne. Właściwie można się na nich oprzeć niczym na wiarygodnym narzędziu diagnostycznym, co objawia się przykładowo odczuwaniem dystansu w relacji.

Czy osoba bliska ma mówić o tych sygnałach i zwracać na nie uwagę, czy to już odbieranie odpowiedzialności? Dodatkowo, jak informować o tym drugą stronę, by robić to skutecznie, jednocześnie nie przeciążając siebie?

To pytanie typu: „Jak mówić dzieciom o seksie?”. Bycie z osobą w terapii bądź po terapii, jest procesem budowania relacji, w której rozmawiamy o wszystkim, ustalamy granice, znamy swoją absorpcję uważności czy odpowiedzialności. Zalicza się do tego umawianie się, jak reagujemy na takie sytuacje i czy w ogóle to robimy. Umawianie, bo raz uzgodnione granice mogą ulec zmianie. W tym czasie dajmy sobie obydwojgu przestrzeń na adaptację, eksperymentowanie i poznawanie. Nie oczekujmy od siebie od razu, że jedno i drugie będzie wiedzieć, jak taka relacja powinna wyglądać – najpierw trzeba się tego nauczyć. Związek tworzy się w takiej sytuacji na nowo, przy czym to obie osoby są za niego odpowiedzialne. U podstaw tej zmiany leży wiedza, że każdy z nas jest wolnym człowiekiem, który przede wszystkim bierze odpowiedzialność za tę autonomię.

Najważniejsze, aby pamiętać w tym wszystkim o sobie. Różnimy się, mimo że w wielu kwestiach jesteśmy bardzo podobni. 

Czyli przede wszystkim najpierw patrz na siebie, co TY czujesz, jakie TY masz potrzeby, na co TY możesz sobie pozwolić, a dopiero potem skup się na drugiej osobie. Warto nauczyć się oddzielać, co zależy od ciebie, a co od kogoś. Jeżeli mamy coś zrobić, dokonać jakiejkolwiek interwencji wobec innego człowieka, zadajmy sobie pytanie: „Po co?”. Komu chcemy zrobić dobrze – sobie czy tej osobie? Jeżeli chodzi w tym o nas, to zastanówmy się, czy to będzie dla drugiej osoby wspierające i czy to będzie konieczne, aby poczuć się ze sobą dobrze. Między pomaganiem i podpowiadaniem osobie uzależnionej a braniem za nią czy jej terapię odpowiedzialności jest cienka granica. Często zdarza się też tak, że chcemy, by ktoś zwolnił nas z odpowiedzialności – chcemy ją oddać. Tak samo postępują osoby uzależnione. Bycie cały czas dorosłym, obowiązkowym, człowiekiem potrafi przecież męczyć.

Ewa Woydyłło-Osiatyńska w rozmowie z Markiem Sekielskim powiedziała: ,,Wszyscy są współuzależnieni, kto tylko kogokolwiek kochał. Natomiast czasami można wejść w fazę patologii”. Czyli, jak rozumiem, tzw. współuzależnienie bywa zdrową zależnością bądź chorobliwą adaptacją. Tak jak przy braniu odpowiedzialności za terapię partnera czy swoją własną, może się okazać, że troska jest jedynie troską, empatią i miłością, niżeli odbieraniem sprawczości.

Tu właśnie leży granica między filozofią zdrowego rozwiązania a brutalną rzeczywistością. Możemy sobie powiedzieć: ,,Jestem wolnym bytem, jestem niezależna”. Mimo to, będąc z drugą osobą, nie da się od niej zupełnie uniezależnić i w ogóle nie brać za nią odpowiedzialności. Jednak to do mnie należy dbałość o własną higienę, o pamiętanie, by być przy sobie.

O higienę czucia siebie, higienę psychiczną…

Higienę, w której odróżniam, co moje, a co twoje. Jeżeli przez 20 lat codziennie myję zęby, to nie znaczy, że przez kolejne 20 lat mogę sobie odpuścić. Tak samo jest z rozwojem terapeutycznym – to proces na całe życie. Chodzi w nim o trwanie w tym, by być asertywnym, by dbać o siebie, odpoczynek czy relacje, nie zapędzać się w pracy i nie ograniczać w interakcjach do wspólnego oglądania seriali na Netflixie. Niestety, asertywność to nie jest coś, z czym się rodzimy. Do końca życia jest nam wgrane nasze stare oprogramowanie, takie, które wynosimy z domu rodzinnego, a później je ,,pielęgnujemy”, np. w niefortunnych związkach. I niestety, jeżeli swojego nowego, uzyskanego na terapii oprogramowania nie będziemy aktualizować i przestaniemy o nie dbać, to wrócą stare schematy.

W dorosłe życie wchodzimy z jakimś otrzymanym pakietem, a później dołączamy sobie taki, który mniej zależy od rodziny. Sami kreujemy różne doświadczenia, a te nadal oddziałują na nas w przyszłości. I już zawsze pozostają wspomnieniami, które miały bądź nadal mają na nas wpływ.

Życie ogólnie jest trudne i nieoderwalnie związane z cierpieniem, tak samo jak z braniem odpowiedzialności, co często nas męczy. Nie da się znaleźć sposobu na to, by nie wydatkować energii. Na przykładzie komory deprywacyjnej – doświadczenie odcięcia od bodźców co prawda nas relaksuje, ale na dłuższą metę bywa frustrujące i pozbawione sensu. Ponadto, bez odpowiedzialności nie ma satysfakcji. Jeżeli coś lub kogoś kochamy, w coś wkładamy serce – załóżmy opiekujemy się kwiatkiem, kotkiem czy dzieckiem – mimo  wysiłku sprawia nam to przyjemność. Nadaje poczucie sensu i w związku z tym potrafimy to celebrować. Tak samo możemy postąpić wobec siebie i ciężko pracować, ale najpierw musimy poczuć, że zależy nam na nas samych.

Podobnie dużo satysfakcji i dumy może odczuć osoba, będąca w związku z osobą niegdyś nadużywającą substancji, kiedy zda sobie sprawę, że przeżywa swój lęk przed nawrotem partnera w inny, zdrowszy, sposób, a jej odporność się zwiększyła. Głównie dlatego, że włożyła w to mnóstwo wysiłku i wzięła odpowiedzialność za swoje przeżywanie.

Tak, warto o tym pamiętać i sobie o tym przypominać. Nie tylko w terapii, po prostu w życiu istotne jest, by walidować swoje zmiany. To bardzo pomaga – motywuje i pokazuje, że są one możliwe i niejedno mają imię. Takie działanie także podwyższa poczucie własnej wartości, wiarę w swoje możliwości i zaufanie do siebie. Kiedy porównujemy przykładowo naszą sytuację rok wstecz do obecnej, albo 5 lat wstecz do tej teraz, jest to bardzo nagradzające. I niech takie będzie – chwalmy się tym, celebrujmy, jeżeli te zmiany są wynikiem naszej ciężkiej pracy i wzięcia odpowiedzialności za własny rozwój w formie psychoterapii.

W końcu rozwój składa się z serii trudnych doświadczeń, pochłania energię i czas, stąd dostrzeżenie jego efektów to piękna nagroda.

A bywa tak tylko wtedy, gdy umiemy zatrzymać się i spojrzeć na siebie, a nie, gdy jesteśmy pochłonięci czymś zewnętrznym.

Jakie trudności płyną z rozwoju? Skoro terapia wiele nam daje, czuję, że może też coś zabrać.

Oczywiście – nie ma zysków bez strat. Obrazuje to historia pacjentki, z którą kiedyś pracowałam. Pani pochodziła z bardzo przemocowego domu, gdzie nadużywano alkoholu. By przetrwać, w dzieciństwie odcięła się od przeżywania emocji na wysokim poziomie, a w konsekwencji w ogóle nie czuła strachu. Ona niestety nie zdawała sobie sprawy z sytuacji i narażała swoje życie. Kiedyś napadł ją ktoś w ciemnej uliczce. Nie broniąc sprawcy, zauważmy, że to ona arogancko szła nocą sama przez niebezpieczne miejsce, bez zważania na instynkt samozachowawczy. Często wracała wieczorami przez ciemne, wątpliwe okolice, a przy wspomnianym napadzie pobiegła za złodziejem, uderzyła go i zabrała swoją torebkę z powrotem. Z jednej strony też chciałabym być taka odważna, jednak patrząc zdroworozsądkowo, pani mogła umrzeć, gdyż igrała ze śmiercią – złodziej mógł mieć broń, a ona była drobniutka. Jej życie jest pełne takich historii. W terapii czy już po terapii, przepracowując swoją historię, oprócz lęku i strachu zaczęła odczuwać również szczęście, bliskość i ciepło.

Wachlarz emocji. Coś za coś.

Czasami przyznawała, że tęskni za tym, by być odważną i bardziej skamieniałą, gdy się czegoś boi. Jednocześnie była już gotowa na zmianę i pożegnanie tamtej części siebie. To prawda, że coś straciła, ale dzięki temu zyskała wgląd w siebie i w swoje dzieci. W końcu każde uczucie jest nam potrzebne i składa się na naszą intuicję. W odczuwaniu nie chodzi o bycie perfekcyjnym, lecz o modyfikację konstrukcji śladów emocjonalnych w taki sposób, by nam to służyło, a nie przeszkadzało w życiu. Bo z tej zmiany możemy czerpać na co dzień.

Dziękuję za rozmowę.

 

Anna Prokop – psycholożka kliniczna, specjalistka terapii uzależnień i współuzależnienia. Zajmuje się terapią indywidualną i grupową DDA/DDD/DDRR, depresjami, nerwicami, stresem, fobiami, uzależnieniami, pracą nad najważniejszymi problemami osobistymi, łagodzeniem objawów, poczuciem własnej wartości, uzyskaniem świadomości siebie, swoich zachowań i emocji. Zawodowo była związana z Centrum Zdrowia Psychicznego Wola-Śródmieście przy ul. Mariańskiej 1 w Warszawie. Aktualnie prowadzi Ogólnopolskie Centrum Psychoterapii i Coachingu.

Zostaw swój komentarz:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mogą Cię zainteresować:

Dłoń odmawia alkoholu

Czy istnieje bezpieczne picie?

Zestresowana kobieta opiera głowę na łokciach na biurku

Styl radzenia sobie ze stresem jako czynnik ryzyka wystąpienia zaburzeń związanych z używaniem alkoholu

Smutna kobieta siedzi na parapecie i patrzy przez okno

Alkohol a ryzyko samobójstw: nowe spojrzenie na zależności i możliwości prewencji

Różne ikony mediów społecznościowych

Media społecznościowe a na nawyki alkoholowe młodych ludzi

The owner of this website has made a commitment to accessibility and inclusion, please report any problems that you encounter using the contact form on this website. This site uses the WP ADA Compliance Check plugin to enhance accessibility.