Przejdź do treści głównej
smutny mężczyzna siedzi i patrzy w okno
10 grudnia 2024

Damian ma 35 lat, pracuje jako magazynier, wynajmuje małe mieszkanie, otacza się garstką przyjaciół. Jednak zanim dotarł do tego miejsca, przez niemal dwie dekady tonął w chaosie, który doprowadził go na skraj wytrzymałości. Od szesnastego roku życia był uzależniony od marihuany, a jego życie toczyło się w nieustannym cyklu porażek, strachu i ucieczki. – Całe życie tłumaczyłem sobie, że to tylko trawa, że to nic poważnego, ale prawda była taka, że nie potrafiłem bez niej funkcjonować. Zasypiałem dzięki jointom, budziłem się dla palenia. Bez tego wszystko wydawało się nie do wytrzymania.

Dorastanie w cieniu blokowiska

Damian dorastał na blokowisku, gdzie palenie marihuany było codziennością. – Wszyscy palili. Wtedy to wydawało się normalne, po prostu część naszej rzeczywistości. Siedzieliśmy w piwnicach, za garażami, gadaliśmy, śmialiśmy się i paliliśmy. To była nasza forma spędzania czasu. Dzięki temu przestawało być szaro. Czuliśmy się wyjątkowi. Robiliśmy coś nielegalnego, coś spoza systemu, byliśmy nad zwykłymi ludźmi, którzy podporządkowują się trudom życia.

Wydawało się, że jego rodzice, a zwłaszcza nauczyciele nie zauważali problemu. – Zawsze byli tacy, którzy brali więcej, ćpali mocniejsze rzeczy. To na nich skupiała się cała uwaga. Nauczyciele i rodzice widzieli innych jako tych z problemami, ja po prostu przemykałem w cieniu. Nigdy nie wszedłem w grubsze narkotyki. Miałem problem z alkoholem, ale to jednak marihuana była tą używką, bez której nie umiałem funkcjonować.

W rzeczywistości, z biegiem lat, marihuana przestała być dla Damiana rozrywką, a stała się ucieczką. Z początku było to dla niego narzędzie do budowania więzi z rówieśnikami, ale z czasem, gdy każdy kolejny dzień przynosił większe rozczarowania i poczucie osamotnienia, palenie stało się jego jedyną odpowiedzią na problemy. – Na początku była nuda, zabawa, wspólne flow. Ale potem? Potem przyszła wielka samotność. Każdego dnia czułem, że nie daję rady. Że to życie, które powinienem prowadzić, jest dla mnie nie do zniesienia. Bo moim znajomi i kumple jakoś z tego wyszli, a ci, którzy zostali, byli takimi samymi przegrywami jak ja. Też bez kasy i możliwości. Ciągle jechali na jakiejś wizji niezależnego alternatywnego życia. A ja razem z nimi, tyle, że po czasie zaczynałem widzieć powoli rzeczy takimi, jakie są.

Walka z lękami

Marihuana, która początkowo dawała Damianowi chwilową ulgę, zaczęła wywoływać u niego stany lękowe. – Z czasem coraz bardziej się bałem. Bez wyraźnego powodu. Ciągle czułem się spięty, ciągle przed czymś uciekałem. Paliłem więcej, bo to był jedyny sposób, by złagodzić ten strach. To się nakręcało. Paliłem, żeby uspokoić lęk, a to tylko go pogarszało.

Przez ten nieustający cykl Damian miał coraz większe problemy z funkcjonowaniem na co dzień. Tracił kontakt z rzeczywistością, nie potrafił skupić się na najprostszych rzeczach. Całe dni znikały mu z pamięci, nie pamiętał nawet, co robił dzień wcześniej. Chronologia zdarzeń rozmywała się, a on coraz bardziej gubił się w swoim własnym życiu.

Finansowe dno i spirala porażek

Damian przez całe życie zmagał się z problemami finansowymi. Co jakiś czas rodzina wyciągała go z opresji, spłacała jego długi, płaciła za jego mieszkanie, wspierała go, kiedy kolejny raz tracił pracę. – Czułem się jak niepełnosprawny. Obiecywałem sobie, że to ostatni raz, że już nigdy więcej nie wezmę od nich pieniędzy. Ale kiedy wracały lęki, kiedy już nie mogłem znieść tego wszystkiego, znów sięgałem po jointa. I to wszystko wracało. Traciłem pracę, zadłużałem się i cały spanikowany dzwoniłem do brata albo mamy. Najbardziej bałem się swojego ojca. Wiedziałem, że go rozczarowuję. Wiedziałem, że rozczarowuję wszystkich, ale ten dodatkowy ciężar jeszcze bardziej ciągnął mnie na dno.

Każda próba stabilizacji kończyła się porażką. Nie był w stanie utrzymać żadnej pracy dłużej niż kilka miesięcy. Gubił się w codziennych obowiązkach, unikał odpowiedzialności, a jego życie powoli staczało się coraz bardziej.

Poszukiwanie adrenaliny

Damian miał też problem z patologicznym kłamstwem i kradzieżami. Nie robił tego, żeby zdobyć pieniądze na kolejny gram. Kradł, bo potrzebował emocji. – Kiedy przestawałem palić, brakowało mi emocji, jakby całe moje życie było jednym wielkim nic. Kiedy kradłem, czułem adrenalinę. Dzięki niej zapominałem o lękach, o tym, jak bardzo jestem zagubiony. To był taki wir, w którym chciałem się zanurzyć, żeby choć na chwilę nie myśleć o tym, kim jestem. Żeby znowu być tym, co wygrał los na loterii i potrafi przechytrzyć system.

Nie potrafił żyć według norm społecznych. Bycie na marginesie dawało mu poczucie wolności, ale jednocześnie niszczyło jego życie. – Kiedy próbowałem iść utartą ścieżką, czułem, że moje życie jest nie do zniesienia. Potrzebowałem tego chaosu, tej nieprzewidywalności. Tylko wtedy czułem, że żyję. Miałem sprzeczne ze sobą potrzeby, tak mi się wtedy wydawało. Byłem bliski obłędu.

Moment przełomowy

Przełom w życiu Damiana nastąpił, gdy jego rodzina odwróciła się od niego. Po latach wspierania go w każdej sytuacji, jego rodzice i brat postanowili przestać wyciągać go z kłopotów. – Zawsze myślałem, że będą mnie ratować. Ale pewnego dnia po prostu powiedzieli “dość”. Zgłosili się do specjalistów, którzy powiedzieli im, że muszą przestać mnie chronić. Że muszę sam sobie z tym poradzić, bo to wszystko za bardzo obciąża ich emocjonalnie, a mnie niczego nie uczy,

– Nagle zostałem sam. I nienawidziłem siebie. Czułem się jak śmieć. Nie ufałem sobie, nie wierzyłem, że mogę sobie poradzić. Wiedziałem, że bez ich pomocy nie dam rady. Właśnie wtedy zdecydowałem się zgłosić do ośrodka zamkniętego. To była moja ostatnia nadzieja. Tam trafiłem na ludzi, którzy naprawdę mnie zrozumieli. Terapeuci i inni pacjenci stali się dla mnie jak rodzina.

Nowa rodzina, nowe życie

W ośrodku Damian poznał ludzi, którzy mieli podobne problemy jak on. Po raz pierwszy zobaczył, że nie jest najgorszym człowiekiem na świecie. – Zobaczyłem, że są ludzie tacy jak ja. Że nie jestem jedyny. Nagle poczułem, że nie jestem sam, że nie jestem aż taki zły. Że mogę być wart czegoś więcej.

Ci ludzie stali się dla niego wsparciem i motywacją. – To dzięki nim uwierzyłem w siebie. Pomogli mi stanąć na nogi. Dziś wiem, że jestem silniejszy, że mogę coś zrobić ze swoim życiem.

Damian do dziś utrzymuje kontakt z przyjaciółmi, których poznał w ośrodku. Właśnie dzięki nim zmienił swoje życie. Znalazł pracę, którą jest w stanie utrzymać, wynajął własne mieszkanie. – Wszyscy, cała ekipa, dosłownie i w przenośni pomogli mi stanąć na nogi. Teraz pracuję i spotykam się tylko z nimi. To są moi ludzie. Dzięki nim wiem, że mogę sobie poradzić, że nie jestem już sam. Zrozumiałem też, że życie, które jest zwyczajne, może być piękne. Że nikt poza mną samym mnie z niczego nie rozlicza, i to dało mi poczucie wolności.

Zostaw swój komentarz:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mogą Cię zainteresować:

grupa przyjaciół w kawiarni przy stole korzysta ze smartfonów i pije kawę

Uzależnienie czy wciągająca moda? Problemy metodologiczne w badaniach nad uzależnieniami behawioralnymi

mężczyzna przy komputerze w kawiarni widok od tyłu

Problemowe inwestowanie w kryptowaluty. Dane z raportu

Kobieta stoi w kuchni i trzyma w ręce talerz z sałatką

Dieta, depresja i choroba Alzheimera – co je łączy? Wyniki badań

Kobieta leży w łóżku i nie może spać

AI analizuje sen i zdrowie psychiczne. Nowe narzędzia pomagają wykrywać zagrożenia

The owner of this website has made a commitment to accessibility and inclusion, please report any problems that you encounter using the contact form on this website. This site uses the WP ADA Compliance Check plugin to enhance accessibility.