
„Ani ojcowie, ani ich rodziny nie myślą, że to, co obserwują, to może być depresja. To wszystko sprawia, że sedno problemu nie zostaje odkryte, a my widzimy tylko skutki, jak konflikty małżeńskie czy uzależnienia.” O depresji u młodych ojców i jej skutkach mówi dr Przemysław Łukasiewicz, lekarz psychiatra.
Odnoszę wrażenie, że o depresji poporodowej mężczyzn z roku na rok mówi się coraz więcej. Zastanawiam się, jak często ojcowie mierzą się z takim problemem po narodzinach dziecka?
Depresja po narodzinach dziecka występująca u mężczyzn to temat, który wciąż nie jest tak dobrze przebadany jak u kobiet. Jednak w ostatnich latach na szczęście coraz więcej się o tym mówi. Szacuje się, że globalnie od kilku do kilkunastu procent ojców zmaga się z objawami depresji w okresie okołoporodowym. W Europie to około 10%, a polskie badania sugerują nawet 12–13% takich przypadków.
Najczęściej problemy zaczynają się ujawniać między 3. a 6. miesiącem życia dziecka. Co istotne, jeśli matka również cierpi na depresję poporodową, ryzyko wystąpienia depresji u ojca rośnie znacząco. Można powiedzieć, że działa tu efekt domina, kiedy jedno z rodziców ma trudności emocjonalne, drugie często też zaczyna ich doświadczać. Na to nakładają się czynniki genetyczne oraz środowiskowe. Niestety wielu młodych ojców nie zdaje sobie sprawy, że uporczywe zmęczenie czy przygnębienie to nie tylko zwykły stres czy niedobór snu, to coś poważniejszego. W rezultacie wielu z nich nie szuka pomocy i koncentruje się na łączeniu obowiązków domowych z pracą kosztem własnego zdrowia.
Jakie są charakterystyczne różnice w objawach depresji poporodowej u ojców w porównaniu do matek?
Formalnie kryteria diagnostyczne są wspólne dla obu płci. Dominuje smutek, brak energii i brak odczuwania przyjemności w sytuacjach, które wcześniej ją dawały. Może temu towarzyszyć szereg innych objawów, takich jak pesymizm, problemy z koncentracją, ze snem czy wahania apetytu. U kobiet często (ale oczywiście nie zawsze) widzimy właśnie taki klasyczny obraz: smutek, płaczliwość, poczucie winy, czasem lęk, że sobie nie radzą z dzieckiem. Matki nierzadko otwarcie mówią o swoich trudnościach emocjonalnych. U mężczyzn jest inaczej.
Częściej pojawia się drażliwość, złość, czasem nawet agresja. W badaniach zauważono, że świeżo upieczeni ojcowie rzadziej mówią o smutku, a częściej o frustracji czy poczuciu przytłoczenia. To może być mylące, bo łatwo zrzucić te skargi na brak snu czy zmęczenie. Mężczyźni mogą się wycofywać, unikać rozmów, rzucać się w wir pracy albo przeciwnie, tracić motywację i chęć do podejmowania jakichkolwiek aktywności. Często też sięgają po alkohol, żeby się “zresetować”.
Kolejna istotna różnica to somatyzacja objawów. Ojcowie znacznie częściej niż matki zgłaszają dolegliwości fizyczne, takie jak bóle głowy, mięśni, problemy z trawieniem czy osłabienie. Podsumowując, u matek depresja jest bardziej widoczna w sferze emocjonalnej, a u ojców w behawioralnej. Świadomość tego jest niezwykle ważna, bo inaczej łatwo przeoczyć problem.
Na jakie symptomy, które często są bagatelizowane, powinni zwracać uwagę sami ojcowie oraz ich bliscy?
Nie ma “gotowego zestawu” objawów, które gwarantowałyby nam, że zawsze w porę rozpoznamy u młodego ojca rozwijającą się depresję. To podstępna choroba. Warto jednak być szczególnie wyczulonym na zmiany w funkcjonowaniu, które mogą być pierwszymi symptomami pogorszenia zdrowia psychicznego. Taką zmianą może być wycofanie z różnych relacji. Młody ojciec zaczyna unikać rodziny, kumpli, nawet własnego dziecka, tłumacząc, że „musi odpocząć”. Oczywiście nierzadko towarzyszą temu próby racjonalizacji, takie jak przekonanie o tym, że matka jest jedyną osobą jakiej niemowlę potrzebuje, albo stwierdzenia, że ojcowie z zasady później nawiązują relację z dzieckiem. Tymczasem badania jednoznacznie dowodzą, że brak więzi emocjonalnej z niemowlęciem, unikanie kontaktu fizycznego czy niechęć do angażowania się w podstawowe czynności pielęgnacyjne mogą być wczesnym objawem depresji poporodowej u ojca.
Kolejnym obszarem, w jakim zachodzą charakterystyczne zmiany, jest praca. Popadający w depresję mężczyzna albo rzuca się w nią jak szalony, albo odwrotnie – ostatkiem sił realizuje swoje obowiązki, interpretując to na przykład jako wypalenie zawodowe. Do tego wszystkiego dochodzi zwiększona drażliwość, problemy ze snem niezwiązane ściśle z koniecznością opieki nad dzieckiem oraz jeszcze jedno: brak radości. Jeśli świeżo upieczonego ojca przestało cieszyć to, co kiedyś lubił, na przykład sport czy hobby, to bliskim powinna zapalić się w głowie przysłowiowa “czerwona lampka”.
Bliscy często myślą, że to normalne, że „taki okres”, ale jeśli to trwa tygodnie, a nie dni, to już nie jest norma. Chciałbym też zwrócić uwagę na jeden szczególnie niebezpieczny objaw: myśli o krzywdzeniu siebie lub dziecka. To temat tabu, ale badania pokazują, że około 4% ojców z depresją poporodową zmaga się z takimi myślami. To nie oznacza, że na pewno zrobią coś złego! To sygnał, że potrzebują natychmiastowej pomocy.
Dlaczego problem depresji poporodowej u mężczyzn często bywa pomijany lub niedostatecznie diagnozowany?
Powodów jest wiele. Po pierwsze, w pierwszych miesiącach po porodzie uwaga szeroko pojętego systemu ochrony zdrowia skupia się na diadzie matka-dziecko. W Polsce nie mamy rutynowych badań przesiewowych dla ojców, z resztą w Europie to też rzadkość. Położna przychodzi do domu – pyta o samopoczucie mamy, o to jak wygląda opieka nad noworodkiem. Wizyta u ginekologa po porodzie – znowu “focus” na matce. Pediatra skupia się na dziecku. A gdzie w tym wszystkim jest miejsce dla ojca? Rzadko kiedy jakikolwiek specjalista rutynowo pyta: „a jak się czuje tata?”.
Po drugie, mężczyźni sami się nie zgłaszają. Badania, jak na przykład przegląd opublikowany w czasopiśmie naukowym “European Psychiatry”, pokazują, że mężczyźni rzadziej chodzą do psychologa czy psychiatry. A kiedy pójdą, bagatelizują objawy. Statystyki są nieubłagane: na dziesięć osób zgłaszających się z problemami emocjonalnymi po narodzinach dziecka, tylko dwie to ojcowie. Do tego objawy u mężczyzn są mniej oczywiste. Złość czy częstsze picie łatwiej uznać za “typowo męskie” zachowania, niż za depresję. I jeszcze społeczeństwo: od małego uczymy chłopców, że mają być twardzi, więc oni się zamykają w sobie. W gabinecie słyszę: „Nie chciałem nikogo martwić” albo „Myślałem, że sam sobie poradzę”. Brakuje też świadomości społecznej problemu. Ani ojcowie, ani ich rodziny nie myślą, że to, co obserwują, to może być depresja. To wszystko sprawia, że sedno problemu nie zostaje odkryte, a my widzimy tylko skutki, jak konflikty małżeńskie czy uzależnienia.
Istotny jest też aspekt ekonomiczny. W Polsce mężczyzna wciąż często jest postrzegany jako główny żywiciel rodziny. Przyznanie się do problemów psychicznych może być odbierane jako zagrożenie dla stabilności finansowej rodziny. „Jak pójdę na zwolnienie z powodu depresji, to kto utrzyma rodzinę?” – to częsty dylemat młodych ojców.
Jakie czynniki społeczne i kulturowe utrudniają mężczyznom otwarte mówienie o swoich emocjach i potrzebach?
Wiele z tych barier tkwi w panujących w naszym społeczeństwie wyobrażeniach o roli mężczyzny. W naszej kulturze tradycyjnie uważa się, że mężczyzna ma być wspomnianym już żywicielem i opiekunem rodziny – silnym i odpornym bez względu na okoliczności. Z takimi stereotypami („facet nie płacze, po prostu daje radę”) wtłaczanymi do głowy przez otoczenie, bardzo wielu mężczyzn spotyka się już we wczesnym dzieciństwie. W efekcie ojciec nie czuje przyzwolenia, by otwarcie mówić o strachu, przytłoczeniu czy smutku. Dodatkowo może się bać, że zostanie źle oceniony . Obawa przed utratą szacunku ze strony kolegów lub partnerki sprawia, że wielu mężczyzn tłumi emocje. Stereotyp „twardziela” i oczekiwanie, że „trzeba się ogarnąć” tworzą ciche tabu – młodzi ojcowie często sami myślą, że jeśli nie wytrzymują presji, to „coś jest z nimi nie tak”. To wszystko utrudnia im proste przyznanie się do problemu i szukanie pomocy, nawet gdy stres czy zmęczenie stają się przytłaczające
Co można zrobić, by stworzyć lepsze wsparcie dla mężczyzn zmagających się z emocjonalnymi wyzwaniami po narodzinach dziecka?
Nie ma jednej recepty, potrzebne jest kompleksowe podejście. Przede wszystkim trzeba budować świadomość, że ojciec też może potrzebować pomocy. Mam tu na myśli kampanie społeczne, które pokażą, że depresja poporodowa wśród mężczyzn to nie wstyd. A problem, z którym można walczyć. Ważne jest normalizowanie rozmów o emocjach. Warto już na etapie szkoły rodzenia (czy innych spotkań przygotowujących do rodzicielstwa) uczyć przyszłych rodziców, że wsparcie psychiczne nie dotyczy tylko mam. Dobrym krokiem są też badania przesiewowe. Na wzór niektórych regionów w Wielkiej Brytanii można wprowadzić kwestionariusze depresji poporodowej wypełniane zarówno przez matkę, jak i ojca.
Kolejnym aspektem jest ułatwianie dostępu do pomocy w formach dogodnych dla mężczyzn. Poza tradycyjną terapią w gabinecie warto wykorzystać internet i nowe technologie: aplikacje mobilne ze wsparciem psychologicznym, internetowe grupy lub fora (moderowane przez specjalistów) czy telekonsultacje u psychologa. Ważne są też grupy wsparcia. Na przykład spotkania czy grupy samopomocowe dla młodych ojców, czy uczestnictwo w spotkaniach typu AA, jeśli pojawia się problem z alkoholem. Kluczowe jest również włączanie w proces terapii: partnerki, rodziny, przyjaciół, tak żeby bliscy współtworzyli bezpieczną sieć wsparcia. Krótko mówiąc, trzeba zmieniać model opieki okołoporodowej i edukacji zdrowotnej tak, by obejmował obie osoby tworzące rodzinę i uwzględniał emocjonalne potrzeby ojców na równi z matkami.
Dr Przemysław Łukasiewicz, lekarz psychiatra, Kierownik Poradni Uzależnień w Centrum Terapii Dialog
Dodaj komentarz