
Uzależnienie od alkoholu jest jednym z najpowszechniejszych i najbardziej wyniszczających problemów współczesnego społeczeństwa. Dotyka ludzi w różnym wieku i o różnych życiowych doświadczeniach. Niezależnie od tego, czy zaczynają pić dla zabawy, w celu rozluźnienia czy z potrzeby „ucieczki” przed trudnościami życia, wielu z nas nie zdaje sobie sprawy, jak szybko może się to stać uzależnieniem. Poznajcie historię Marty.
Początek picia – zabawa czy ucieczka?
Marta miała 26 lat, kiedy zaczęła pić alkohol regularnie. Na początku, jak wiele osób, traktowała to raczej jako sposób na relaks – piwo na piątkowej imprezie, drinki na urodzinach przyjaciół. Poczuła się dorosła, kiedy zaczęła uczestniczyć w takich spotkaniach. Wszyscy jej znajomi pili, więc i ona zaczęła. To było coś zupełnie naturalnego. Każde wyjście do klubu kończyło się szalonym tańcem i dużą ilością alkoholu. Marta nigdy nie miała poczucia, że robi coś złego. Wręcz przeciwnie – picie dawało jej poczucie przynależności i akceptacji. Alkohol, jak się okazało, był łatwym sposobem na rozładowanie stresu związanego z pracą, studiami i problemami w rodzinie.
Alkohol w centrum życia
Jej picie miało początek w beztrosce, ale wkrótce zaczęło się zmieniać. Marta nie zauważyła, kiedy alkohol przestał być tylko dodatkiem do spotkań towarzyskich, a stał się centralnym punktem jej życia. Zamiast wyjść na spacer z przyjaciółmi, zaczęła umawiać się na drinka, zamiast rozmawiać o życiu, rozmawiała o tym, co piła i jak się bawiła na ostatnich imprezach. Z czasem alkohol zaczął wypełniać puste miejsca w jej życiu – w te, które dotychczas wypełniały pasje, przyjaźnie i relacje.
Na początku piła tylko w weekendy, potem coraz częściej – na przykład w czwartki, kiedy „wracała” po stresującym tygodniu pracy. Było to jej „odskocznią”. W miarę upływu czasu zaczęła pić także w tygodniu, czasem wieczorem, po pracy. Pijąc w samotności, czuła się bardziej swobodnie. Nie musiała udawać, że kontroluje sytuację. Owszem, początkowo miała wrażenie, że pije tylko dla zabawy, ale z biegiem czasu zauważyła, że coraz częściej przekraczała granice, które sama sobie wyznaczała. Co gorsza, rzadko kiedy piła tylko jedno piwo czy jednego drinka – zazwyczaj kończyło się na trzech, czterech, a czasem nawet więcej.
Zmiana na gorsze – życie w cieniu uzależnienia
Jej życie zaczęło się zmieniać na gorsze. Zredukowała aktywność zawodową i naukową, nie była w stanie skoncentrować się na swoich zadaniach. Zamiast stawiać sobie cele zawodowe, koncentrowała się na tym, jak zorganizować wieczór z alkoholem. Do tego dochodził lęk, że wkrótce zacznie tracić kontrolę nad tym, ile pije, ale nie potrafiła przestać. Marta wiedziała, że coś się dzieje, ale nie była gotowa, by przyznać się do tego przed sobą. Picie stało się jej sposobem na radzenie sobie z samotnością, na tłumienie lęku przed przyszłością i na „ucieczkę” przed problemami, które zaczynały ją przytłaczać.
Przebudzenie – moment krytyczny
Punktem krytycznym w jej życiu była jedna noc. Marta obudziła się następnego dnia z okropnym bólem głowy i poczuciem winy, jakiego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Była przekonana, że coś w jej życiu wymknęło się spod kontroli. Pamiętała jedynie fragmenty wczorajszej imprezy – jak piła drinki, jak rozmawiała z koleżankami, jak po raz kolejny czuła się „lepsza” i „wesoła”, choć w głębi serca była coraz bardziej pusta. Gdy zadzwonił do niej kolega z pracy, pytając, co się z nią dzieje, bo nie odebrała telefonu i nie przyszła na spotkanie, poczuła, jak jej serce zaczyna bić szybciej. Wtedy w jej głowie zapaliła się lampka ostrzegawcza.
Pierwszy krok ku zmianie – szukanie pomocy
Marta postanowiła, że w końcu musi coś zmienić. To był moment, w którym zaczęła szczerze patrzeć na swoje życie. Nie wiedziała, co dokładnie ma zrobić, ale musiała coś zmienić, zanim straci wszystko – pracę, relacje, zdrowie. To był pierwszy moment, w którym nie tylko poczuła, że ma problem, ale także zrozumiała, że nie poradzi sobie z nim sama.
Zaczęła szukać pomocy. Pamięta, jak pierwszy raz przekroczyła próg gabinetu terapeutycznego. Czuła wstyd, bała się, że zostanie oceniona. Jednak terapeuta, który ją przyjął, był ciepły i wyrozumiały. Słuchał jej historii, pytał o jej życie, o to, po co sięgała po alkohol. Marta poczuła ulgę, że nie musi już udawać, że wszystko jest w porządku. Wkrótce zrozumiała, że jej picie miało swoje źródło w głębokich emocjach – lęku przed niepowodzeniem, samotności, a także w braku umiejętności radzenia sobie ze stresem.
Terapia – trudna, ale wartościowa droga
Terapia była trudna, pełna wzlotów i upadków. Marta musiała zmierzyć się z wieloma bolesnymi prawdami o sobie. Zrozumiała, że alkohol stał się jej sposobem na unikanie rzeczywistości. Uczyła się nowego sposobu radzenia sobie z emocjami – zdrowego i konstruktywnego. Codziennie pracowała nad sobą, stawiając sobie małe cele i konsekwentnie je realizując. Z dnia na dzień dostrzegała, jak alkohol przestaje mieć już władzę nad jej życiem.
Nowe życie – odbudowa i zmiana na lepsze
Pierwsze tygodnie bez alkoholu były trudne. Czuła ogromny lęk przed pustką, która pojawiała się, gdy nie miała już „ucieczki”. Zamiast sięgnąć po butelkę, szukała innych sposobów na relaks i rozładowanie napięcia. Zaczęła biegać, chodzić na jogę, zapisała się na kurs fotografii. Stopniowo zaczęła odbudowywać swoje życie, zaufanie do siebie i swoich decyzji. Wkrótce odkryła, że może cieszyć się życiem bez alkoholu, że jej pasje mogą być czymś, co daje jej radość i satysfakcję.
Dwa lata później – stabilizacja i siła wewnętrzna
Terapia trwała kilka miesięcy. Marta stawiała krok po kroku na nowo swoje życie. I chociaż nie było to łatwe, po jakimś czasie zaczęła dostrzegać, jak jej życie się zmienia. Przede wszystkim przestała bać się emocji i nie musiała sięgać po alkohol, by je stłumić. Stała się bardziej pewna siebie, nauczyła się komunikować swoje potrzeby i oczekiwania wobec innych. Czuła, że odzyskuje kontrolę nad swoim życiem.
Marta dzisiaj – nowa jakość życia
Minęły dwa lata od tamtej nocy, kiedy Marta zdecydowała się na terapię. Choć momenty słabości zdarzały się i nadal zdarzają, nauczyła się, jak sobie z nimi radzić. Dziś ma 28 lat, ma stabilną pracę, przyjaciół, z którymi spotyka się bez potrzeby picia. Czuje się silniejsza, bo wie, że najważniejszym wyborem, jaki kiedykolwiek podjęła, było przyznanie się do problemu i decyzja o jego rozwiązaniu.
Refleksje – z doświadczenia na przyszłość
Marta wciąż stawia przed sobą wyzwania, ale z perspektywy czasu widzi, jak wielką drogę przeszła. Ma teraz większą świadomość siebie i swoich granic. Alkohol przestał być częścią jej życia, a ona sama stała się silniejsza dzięki pracy nad sobą. Gdy rozmawia z innymi, którzy borykają się z uzależnieniem, mówi: „Zawsze warto poprosić o pomoc. Czasem trzeba stracić wszystko, by zrozumieć, co jest naprawdę ważne”. Marta udowodniła sobie, że nawet z najciemniejszych chwil można wyjść na światło, pod warunkiem, że nie jesteśmy sami i gotowi stawić czoła trudnościom.
Mogą Cię zainteresować:

Dodaj komentarz