
Wielu pacjentów, którzy po raz pierwszy przekraczają próg poradni leczenia uzależnień, mówi: „Chcę to załatwić szybko. Dam radę w miesiąc, góra dwa”. Szukają „naprawy”, nie terapii. Chcieliby, by po kilku spotkaniach z terapeutą życie wróciło do normy, a uzależnienie zostało odhaczone jak wizyta u dentysty. Tymczasem proces zdrowienia to nie sprint, a raczej długa wędrówka, w której najpierw trzeba się zatrzymać, potem nauczyć chodzić inaczej, a dopiero na końcu biegać. Leczenie ambulatoryjne, czyli w poradni, daje ogromne możliwości, ale wymaga czasu, cierpliwości i gotowości na zmiany. O tym, dlaczego wyjście z uzależnienia nie trwa tydzień, co daje czas w terapii i co się w niej dzieje, rozmawiamy z Elżbietą Grabarczyk-Ponimasz, psychologiem i terapeutką uzależnień.
Redakcja: Pacjenci często pytają, jak długo będą musieli się leczyć. Chcą konkretu: miesiąc, pół roku, rok. Da się to określić?
Elżbieta Grabarczyk-Ponimasz: Nie da się tego zamknąć w prostym schemacie, choć rozumiem, że ludzie tego potrzebują. Kiedy ktoś decyduje się na terapię, zwykle jest zmęczony, przestraszony, czasem pod presją bliskich. Chce szybko odzyskać kontrolę, poczuć się „naprawionym”. Ale uzależnienie to nie złamana ręka, którą wystarczy złożyć i zagipsować. Leczenie ambulatoryjne trwa najczęściej od roku do dwóch lat, a bywa, że dłużej. Powiem od razu, że warto dłużej, aby dać sobie możliwość uporządkowania rożnych obszarów życia. To nie znaczy, że przez cały ten czas spotykamy się co tydzień z tą samą intensywnością. Terapia ma etapy. Najpierw stabilizacja i utrzymanie abstynencji, potem praca nad sobą, a następnie utrwalanie zmian.
Dlaczego to musi trwać?
Bo uzależnienie to choroba, która wnika w każdy obszar życia: emocje, relacje, sposób myślenia i reagowania. Odstawienie alkoholu to dopiero początek, a nie koniec leczenia. W pierwszych tygodniach pacjent uczy się radzić sobie z głodem alkoholowym, napięciem, nastrojami. Ale z czasem pojawia się inny rodzaj trudności: pustka po starych nawykach, poczucie braku sensu, konflikty w rodzinie. Terapia potrzebuje czasu, by pomóc człowiekowi zbudować nowe sposoby reagowania, zrozumieć emocje i odbudować relacje. Nie chodzi o to, by tylko „nie pić”. Chodzi o to, by nauczyć się żyć inaczej, a więc trzeźwo, z odpowiedzialnością i świadomością swoich potrzeb. To wymaga czasu, prób i błędów, a także doświadczenia sukcesu.
Jak wyglądają te etapy zdrowienia w praktyce?
W pierwszym okresie, powiedzmy 2–3 miesiące, najważniejsze jest utrzymanie abstynencji i nauczenie się, jak reagować na kryzysy. Pacjent dostaje konkretne narzędzia: jak unikać sytuacji wysokiego ryzyka, jak rozpoznawać głód alkoholowy, jak radzić sobie z emocjami bez picia. To bardzo intensywny czas. Później, gdy abstynencja jest stabilna, zaczynamy głębszą pracę, czyli odkrywanie mechanizmów uzależnienia, zrozumienie, co alkohol „załatwiał” w życiu: czy koił lęk, samotność, poczucie winy. Dopiero wtedy możliwa jest prawdziwa zmiana. Ostatni etap to utrwalanie nowych zachowań i stylu życia. Uczymy się, jak żyć bez substancji, jak odbudowywać zaufanie bliskich, jak planować przyszłość.
Pacjenci pytają: „Kiedy będę mógł powiedzieć, że już jestem zdrowy?”.
To jedno z najtrudniejszych pytań. W przypadku uzależnienia zdrowienie to proces, nie stan. Nie ma momentu, w którym można powiedzieć: „Od dziś jestem całkowicie wolny od ryzyka”. Ale są momenty, kiedy człowiek widzi, że naprawdę coś się zmieniło i że potrafi poradzić sobie z emocjami, że ma nowe nawyki, że umie prosić o pomoc. To ogromne sukcesy. Dlatego ważne, by nie spieszyć się z oceną. W terapii często powtarzam, że nie chodzi o to, by było szybko. Chodzi o to, by było skutecznie.
Co najbardziej pomaga wytrwać w dłuższej terapii?
Po pierwsze, świadomość celu. Jeśli pacjent skupia się tylko na „niepiciu”, łatwo się zniechęca. Ale gdy zaczyna widzieć, że trzeźwość to droga do lepszego życia: do relacji z dziećmi, pracy, zdrowia, wtedy rośnie jego motywacja. Po drugie, wsparcie: grupa terapeutyczna, bliscy, sponsor w AA. Samemu trudno utrzymać energię. Po trzecie, małe kroki: warto dostrzegać każdy sukces, każdy dzień bez alkoholu, każdą konstruktywną rozmowę. Czasem zapisujemy z pacjentem te momenty, by wracać do nich w trudnych chwilach.
A co, jeśli pojawia się kryzys?
Kryzysy są naturalne i nie oznaczają porażki. Ważne, by mieć plan: co robię, gdy przychodzi silny głód, złość, poczucie bezsensu. W terapii uczymy się tych strategii: od prostych (telefon do terapeuty, spacer, rozmowa z kimś zaufanym), po głębsze, jak praca z emocjami czy techniki oddechowe. Czasem warto wrócić do intensywniejszych spotkań na chwilę, by się wzmocnić. Leczenie nie jest linią prostą, to proces, w którym liczy się powrót na zdrową i bezpieczną ścieżkę po ewentualnym potknięciu.
Wielu ludzi chce też szybko „naprawić” relacje z bliskimi. Jak im wytłumaczyć, że to też wymaga czasu?
To bardzo ważny temat. Utrata zaufania bliskich często boli bardziej niż odstawienie alkoholu. Pacjenci mówią: „Przecież już nie piję, czemu żona nadal jest nieufna?”. A zaufanie nie odradza się po deklaracji, tylko po realnym doświadczeniu. Potrzeba czasu, konsekwencji, spójności. Bliscy muszą zobaczyć, że zmiana jest prawdziwa, że to nie chwilowa poprawa. Dlatego terapia to też nauka cierpliwości i pokory.
Co powiedziałaby Pani osobom, które chcą szybkiego efektu?
Że szybkie efekty bywają złudne. Jeśli ktoś chce „naprawić się” w tydzień, to znaczy, że nadal myśli kategorią natychmiastowej ulgi. A terapia to odwrotność tego mechanizmu: to nauka czekania, wytrwałości i pracy krok po kroku. Ale warto, bo efekty, które przychodzą wolniej, są trwalsze.
Czyli kluczem jest cierpliwość?
Tak, ale nie bierna. Cierpliwość połączona z działaniem – z systematyczną pracą nad sobą, otwartością, korzystaniem ze wsparcia. Leczenie uzależnienia to nie kara, tylko szansa na zmianę. I jeśli ktoś ją naprawdę wykorzysta, to po tych kilkunastu miesiącach często mówi: „Nie tylko przestałem pić. Wreszcie zacząłem żyć”.
Dziękujemy za rozmowę.
Elżbieta Grabarczyk-Ponimasz – psycholog z ponad 20-letnim doświadczeniem w pracy terapeutycznej i szkoleniowej, certyfikowana specjalistka psychoterapii uzależnień i mediatorka. Autorka książek, e-booków oraz licznych artykułów popularyzujących wiedzę z zakresu psychologii i psychoterapii, a szczególnie profilaktyki i terapii uzależnień oraz przeciwdziałania dyskryminacji i przemocy. Przez kilkanaście lat pracowała w Ośrodku Rehabilitacyjnym dla Uzależnionych od Substancji Psychoaktywnych „Wapienica” w Bielsku-Białej. Współpracowała z Młodzieżowym Ośrodkiem Rehabilitacyjnym Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności w Kazuniu-Bielanach oraz Krótkoterminowym Ośrodkiem Leczenia Terapii i Rehabilitacji Uzależnień w Warszawie. Doświadczenie zdobywała również w poradniach zdrowia psychicznego i oddziałach szpitalnych, a także uczestnicząc w różnorodnych projektach. Obecnie pracuje w Poradni Terapii Uzależnienia od Alkoholu i Współuzależnienia na warszawskim Mokotowie oraz prowadzi własną praktykę terapeutyczną, w której udziela wsparcia osobom znajdującym się w kryzysowych momentach życia, żałobą, a także borykających się z uzależnieniami i współuzależnieniem.
Dodaj komentarz