“Diagnoza może być wybawieniem, ulgą, wymówką, ale i wyrokiem. Niemniej trafnie postawiona w odpowiednim momencie, precyzyjna jest niezwykle cenna. Im więcej wiemy o sobie, tym więcej mamy szans, że skutecznie sobie pomożemy” – mówi Anna Prokop, specjalistka terapii uzależnień i współuzależnienia w rozmowie o tym, jakie choroby i zaburzenia psychiczne mogą kryć się pod uzależnieniem.
Redakcja: Co tak w praktyce zmienia to, że dowiemy się, co jest przyczyną naszych problemów z uzależnieniem? Przecież one dzięki temu nie znikną.
Anna Prokop: Bardzo często słyszę to pytanie. Poznanie realnej przyczyny problemu jest kluczowe z dwóch powodów. Po pierwsze przebieg leczenia może być zupełnie inny. Terapia uzależnień nie pomoże osobie w nieleczonej chorobie dwubiegunowej. Tu potrzebny jest lekarz psychiatra i dobrze dobrane leki. Z kolei osoby z ADHD czy spektrum autyzmu, dzięki precyzyjnej diagnozie, mogą jak najwięcej dowiedzieć się o tym, jak funkcjonuje ich umysł i nauczyć się o niego odpowiednio dbać. Osoby atypowe mają inne potrzeby i reakcje niż osoby neurotypowe.
Po drugie trafna diagnoza jest często potrzebna do zrozumienia samych siebie. Bardzo trudno jest zaakceptować coś, czego nie rozumiemy. Czujemy, że jest w nas coś trudnego, dziwnego, niewygodnego, “nienaszego” i nie umiemy sobie z tym poradzić. Jak to oswoić skoro sprawia nam tyle kłopotu? Popycha do działań, których nie chcemy? Pacjenci bardzo często czują się winni, gorsi, aż w końcu, gdy usłyszą diagnozę, która faktycznie spina klamrą wszystkie te niezrozumiałe elementy, czują ulgę. W końcu mają powód, żeby przestać czuć się złym człowiekiem, głupkiem czy ofiarą. I dzięki temu zyskują moc do zmiany. Widzą nadzieję. Mogą się sami od siebie odczepić, znika presja i pretensje do samych siebie, które bardzo często blokują proces terapeutyczny.
Zrozumienie siebie daje też zapewne dodatkową motywację.
Tak! Bardzo ważne jest, żeby pacjent wiedział, dlaczego ma stosować takie a nie inne zalecenia. Żeby rozumiał, po co wykonuje dane działanie. To bardzo istotny element terapii, o którym rzadko się mówi. Pacjent musi wiedzieć, po co bierze leki, na co, dlaczego w ogóle się leczy, czy po co dba o higienę snu. Wszystko, co robimy, musi być motywowane. Tylko wtedy to ma funkcję terapeutyczną. Jeśli rozumiem, po co mam wstać rano, po co ćwiczyć jogę, po co jeść zdrowo, a nie tylko odhaczam zalecenia lekarza, ma to zupełnie inne działanie terapeutyczne, choć wykonuję te same czynności.
Miałam pacjenta, który leczył się u mnie z powodu uzależnienia. Z biegiem lat oboje doszliśmy do wniosku, że może to być ADHD. Diagnoza się potwierdziła i dzięki temu chłopak ukończył studia, a obecnie jest doktorem. Poradził sobie znakomicie z problemami, które wcześniej wydawały się mu nie do pokonania. Chodziło o to, że choć przestawał pić, wciąż był pogubiony, tonął w chaosie swoich myśli i potrzeb. Przez nieleczone ADHD nie potrafił się z tego wyplątać. Te objawy dokuczały mu niezależnie od jego woli. To brzmi jak magiczna sztuczka, ale tak działa po prostu odpowiednie leczenie, adekwatne do problemu.
Mam też innego pacjenta, który ma chyba trzy różne diagnozy zaburzeń osobowości. Lądował w szpitalach psychiatrycznych, naprawdę się nacierpiał, aż w końcu trafił do psychiatry, który poświęcił mu dużo uwagi i ma szeroką wiedzę. Okazało się, że to nie są zaburzenia osobowości, ale spektrum autyzmu. Owszem, po drodze rozwinęło się szkodliwe używanie substancji, ale to nie jest klucz do jego terapii. Teraz już nie mówi o nałogu, o głodach – zalecza to, co tkwi pod spodem, i to skutecznie wygasza szkodliwe wzorce picia.
Czy może zdarzyć się tak, że pacjent dostaje diagnozę uzależnienia, którego w rzeczywistości nie ma?
Tak, miałam taką pacjentkę, której odpowiedzi w teście przesiewowym wskazywały na uzależnienie, a okazało się, że jest to osoba z niezdiagnozowaną chorobą afektywną dwubiegunową. Przez wiele lat żyła ona między epizodami depresji, która często towarzyszy nałogom, a epizodami manii, której rozhamowanie i kompulsywne zachowania są osiowymi objawami. W okresach manii nadużywała alkoholu, zachowywała się ryzykownie. Jej picie wskazywało na szkodliwy wzorzec, natomiast jak się okazało w dalszym procesie diagnozy nie rozwinęła uzależnienia.
Choroba afektywna dwubiegunowa jest trudna do zdiagnozowania z podobnych powodów, co ADHD. Po pierwsze nie wiemy o niej dużo, narosło wokół niej dużo stereotypów, więc trudno ją zauważyć u siebie lub u innych. Po drugie objawy mogą mieć różne nasilenie, niektóre są wręcz pożądane społecznie. W łagodnym przebiegu ChAD-u hipomania to często bardzo dobry nastrój, bardzo dużo energii, towarzyskość, wysoka wydajność umysłu i ciała. Nie oznacza to, że to stan dobry dla osoby chorej. To stan patologiczny, bo nienaturalny, nieadekwatny i niekontrolowany. Jednak przez to, że “pozytywny”, nie jest interpretowany jako problem. Z tego powodu osoby z ChAD-em często długo czekają na prawidłową diagnozę. Najczęściej najpierw pada diagnoza depresji, potem uzależnienia, a z czasem okazuje się, że to właśnie ChAD był problemem pierwotnym.
Niedodiagnozowanie pierwotnych zaburzeń to ogromna strata dla pacjentów, zwłaszcza dla tych, którzy poszukują ulgi i chcą sobie pomóc. Przypisywanie objawom jednej przyczyny i poprzestawanie na tym prowadzi do leczenia jedynie skutków, a nie przyczyn problemów.
ADHD, spektrum autyzmu, depresje, lęki, zaburzenia osobowości i ChAD. Czy jest coś jeszcze, co można uznać za częsty pierwotny dla uzależnienia problem?
Zdecydowanie jest to trauma. Trauma sama w sobie nie jest zaburzeniem, ale PTSD już tak. Większość osób na odwykach i terapiach uzależnień to osoby z nieprzepracowaną traumą. Doświadczenie traumy jest często niedoszacowane, ponieważ kiedyś postrzegano ją głównie jako tragiczne wydarzenie. Tymczasem trauma nie ma jednej definicji, która by wskazywała, co dokładnie ją powoduje. Trauma to coś, co na zawsze nas zmienia, “odkształca” wewnętrznie. To, jak reagujemy na różne wydarzenia czy komunikaty, jest bardzo indywidualne. Można zdradzać objawy PTSD i nie mieć doświadczenia jednego „obiektywnie” wstrząsającego przeżycia, które mogłoby być uznane za „źródło traumy”.
Nie zapomnę pacjenta, którego poznałam na początku mojej pracy zawodowej. W trakcie terapii uzależnienia zachorował na ciężką depresję lękową, która wpłynęła na niego tak silnie, że zmieniał się nawet fizycznie. Jego stan był jednak interpretowany jako nawrót uzależnienia, podczas gdy w rzeczywistości wychodziły na powierzchnię nierozwiązane traumy z dzieciństwa. Podpinanie wszystkiego pod jedną diagnozę sprawiało, że jego problemy były lekceważone, niewysłuchane i leczone wyłącznie jako zaostrzenie uzależnienia. Pacjent bardzo cierpiał, choć w rzeczywistości powinien być objęty farmakologicznym leczeniem lęków i depresji.
Picie alkoholu pełni różne funkcje, dlatego już nie wystarcza diagnoza F10.2 – jest, czy nie ma. Trzeba patrzeć na to, co kryje się pod spodem.
Ale są też osoby, które “zasłaniają się” diagnozą.
Tak, fokus na poszukiwaniu diagnozy może wynikać z różnych potrzeb. Z jednej strony może to być potrzeba ulgi i zrozumienia – dowiedzenia się, co mi jest, aby lepiej radzić sobie z objawami, zmniejszyć poczucie winy i odciążyć się od poczucia bycia „gorszym”. Z drugiej strony może to być potrzeba usprawiedliwienia swojego zachowania. Sam fakt zaangażowania pacjenta w intensywne poszukiwanie jednej odpowiedzi może wiele mówić. Jak to się mówi – ktoś, kto nie ma garba, nie stara się udowodnić, że go nie ma. Podobnie, osoba nieuzależniona nie drąży diagnozy, aby potwierdzić, że nie ma problemu. Jeśli ktoś szuka takiego potwierdzenia, oznacza to, że diagnoza ma dla niego konkretne znaczenie – coś ma mu dać, coś zmienić w jego postrzeganiu siebie.
Diagnoza może być wybawieniem, ulgą, wymówką, ale i wyrokiem. Niemniej trafnie postawiona w odpowiednim momencie, precyzyjna jest niezwykle cenna. Im więcej wiemy o sobie, tym więcej mamy szans, że skutecznie sobie pomożemy.
Anna Prokop – psycholog kliniczny, specjalistka terapii uzależnień i współuzależnienia. Zajmuje się terapią indywidualną i grupową DDA/DDD/DDRR, depresjami, nerwicami, stresem, fobiami, uzależnieniami, pracą nad najważniejszymi problemami osobistymi, złagodzeniem objawów, poczuciem własnej wartości, uzyskaniem świadomości siebie, swoich zachowań i emocji. Zawodowo była związana z Centrum Zdrowia Psychicznego Wola-Śródmieście przy ul. Mariańskiej 1 w Warszawie. Aktualnie prowadzi Ogólnopolskie Centrum Psychoterapii i Coachingu.
Dodaj komentarz