
Wątroba – najcięższy organ w ludzkim ciele – pracuje bezszelestnie i bez skarg. Dopóki działa, prawie jej nie zauważamy. A gdy przestaje – często jest już za późno. Właśnie dlatego wirusowe zapalenie wątroby (WZW) nazywane bywa „cichą epidemią”. Nie boli, nie swędzi, nie daje sygnałów ostrzegawczych. A jednak potrafi zniszczyć życie.
Cichy zabójca
Szacuje się, że na całym świecie ponad 270 milionów ludzi żyje z WZW typu B, a 71 milionów z typem C. Większość z nich nie ma pojęcia o infekcji. Zakażenia przewlekłe rozwijają się po cichu, często latami. Jedynym śladem może być nieznacznie podwyższona aktywność enzymów wątrobowych – sygnał, który bywa bagatelizowany przez pacjentów, a czasem i lekarzy.
Skąd się biorą te zakażenia? Wirusy WZW typu B i C przenoszą się przez kontakt z zakażoną krwią. W praktyce może to oznaczać: transfuzję (szczególnie w krajach o niskim standardzie badań krwi), używanie wspólnych igieł (w tym wśród osób przyjmujących narkotyki), zabiegi medyczne lub kosmetyczne wykonywane niejałowym sprzętem, a także kontakty seksualne bez zabezpieczenia. Wirus typu B może przenosić się także z matki na dziecko podczas porodu.
W ostrym przebiegu infekcja może wywołać żółtaczkę i osłabienie – wtedy zazwyczaj trafiamy do lekarza. Ale to właśnie przewlekłe przypadki są najbardziej podstępne. Nieleczone mogą prowadzić do marskości wątroby, niewydolności narządu, a w konsekwencji – do konieczności przeszczepu. W niektórych przypadkach finałem jest rak wątrobowokomórkowy – jedna z najtrudniejszych do leczenia postaci nowotworu.
Alkohol i wirusy
Na tym tle pojawia się jeszcze jeden cichy zabójca – alkohol. Choć legalny i społecznie akceptowany, jest wyjątkowo toksyczny dla wątroby. Regularne picie alkoholu, nawet w umiarkowanych ilościach, prowadzi do stłuszczenia wątroby, zapaleń i – w dłuższej perspektywie – do marskości. A jeśli ktoś żyje z WZW i jednocześnie sięga po alkohol, efekt może być katastrofalny.
Wirus i alkohol działają na wątrobę jak podwójny atak. Uszkodzenia narastają szybciej, a ryzyko nowotworu znacząco wzrasta. Dla osób zakażonych wirusem zapalenia wątroby całkowita abstynencja nie jest już kwestią wyboru czy stylu życia – to konieczność medyczna.
Co możemy zrobić? Przede wszystkim – badać się. W Polsce dostępne są refundowane testy na obecność wirusów typu B i C. Wystarczy raz w roku wykonać proste badanie krwi. W razie pozytywnego wyniku, kolejnym krokiem jest konsultacja z hepatologiem i – jeśli infekcja się potwierdzi – leczenie przeciwwirusowe. Skuteczność terapii, szczególnie w przypadku WZW C, jest dziś bardzo wysoka.
Nie czekajmy, aż wątroba się „odezwie”. Bo może się nie odezwać wcale. A świadomość, szybka reakcja – i trzeźwe podejście do alkoholu – mogą uratować nie tylko nasze zdrowie, ale i życie.
Mogą Cię zainteresować:

W STRONĘ ŻYCIA – profilaktyka zdrowia psychicznego dorosłych mieszkańców m.st. Warszawy

Dodaj komentarz