
Wkurzasz się, bo masz wrażenie, że „mówisz do ściany”. Widzisz, że twoje dziecko staje się
przygaszone, denerwuje się, gdy prosisz, żeby odłożyło telefon i wyłączyło komputer. A czy
zastanowiłeś się, rodzicu, jak u ciebie wygląda cyfrowa higiena? Chcesz pomóc dziecku,
które problematycznie korzysta z urządzeń? O tym, dlaczego w takiej sytuacji trzeba zacząć
od siebie rozmawiamy z psycholożką i certyfikowaną specjalistką psychoterapii uzależnień i
współuzależnienia Katarzyną Andrusikiewicz.
Jaki jest pierwszy sygnał, że dziecko nie zachowuje higieny cyfrowej?
Po pierwsze musimy zastanowić się, co rzeczywiście w życiu dziecka oznacza higiena
cyfrowa i normy dotyczące korzystania z urządzeń. To rodzice przede wszystkim najpierw
muszą jakieś zasady tej higieny wprowadzić, bo skąd dziecko ma wiedzieć, co jest w
porządku w kontekście używania telefonu, a co nie? I skąd my mamy wiedzieć, czy ono z
tych norm się wymyka?
Czyli najpierw ustalenia, potem oczekiwania i wymagania?
Jak najbardziej. Koniecznie musimy z dzieckiem najpierw określić, kiedy i jak długo korzysta
z telefonu, a także w jakim zakresie. Możemy doprecyzować, co w tym czasie się odbywa,
czy ta aktywność dotyczy nauki i rozrywki, czy tylko jednego obszaru.
W takiej sytuacji pierwszym zastanawiającym sygnałem będzie to, że dziecko nie stosuje się
do zasad, które zaakceptowało. To jest również szalenie istotne – jak powiem do dziecka, że
korzysta z elektroniki dwie godziny dziennie, ale ono tego nie potwierdzi, nie zaakceptuje, to
znaczy, że my się na coś umówiliśmy nie z dzieckiem, a ze sobą. Nie chodzi oczywiście o to,
że teraz dziecko ma ustalać zasady, ale o to, żebyśmy prowadzili dialog, a nie monolog.
Dzieci i nastolatkowie lubią czuć się zauważone. Zresztą – my dorośli też. Chcemy wiedzieć,
co się dzieje, mieć wpływ i kontrolę nad sytuacją. Podobnie jest tutaj. Myślę, że też
wolelibyśmy wiedzieć, w jaki sposób rozliczana jest premia w naszej pracy, zrozumieć
zasady i móc je zaakceptować. Wkurzamy się, jak ktoś dostaje premię, ale nikt nie wie,
dlaczego, prawda? Tak samo jest z dziećmi.
Załóżmy, że dziecko nie przestrzega ustalonych zasad.
Wtedy przeprowadzamy rozmowę i informujemy o faktach. Unikamy argumentów z kategorii
“jesteś taki i owaki”, “bo ty zawsze”, “bo ty nigdy”. Fakt to na przykład: w ostatnim czasie
zauważyłam, że ustalony wspólnie czas z telefonem wymyka się spod kontroli; umówiliśmy
się na 2 godziny, a ty spędzasz 2 godziny i 30 minut; gdy masz iść spać, widzę, że w twoim
pokoju świeci się światełko i korzystasz z telefonu.
“Oj, mamo, przesadzasz”.
Nie przesadzam. To, co robisz, jest szkodliwe dla twojego zdrowia. Od telefonu można się
uzależnić. Konsekwencjami braku higieny cyfrowej i nadmiernego korzystania z elektroniki są problemy z nauką, spadek koncentracji, niewyspanie. Zaczynamy zatem od nazwania sytuacji, opisania konsekwencji.
A po tej rozmowie dziecko dalej robi swoje i narusza ustalenia.
Wtedy możemy ustalić ultimatum i wprowadzić sankcje, na przykład zabierając telefon.
Jeżeli dziecko nie potrafi racjonalnie korzystać z telefonu, musi podlegać kontroli dla
własnego dobra. Szukajmy też źródła problemu. To zawsze jest ważna rozmowa. To też
okazja do oddania dziecku głosu. Dlaczego to robisz? Nie wystarcza ci ten czas, który
ustaliliśmy? Dlaczego go nadużywasz? Co takiego ciekawego robisz na telefonie, że
naruszasz naszą umowę?
Zainteresujmy się sprawami dziecka, bo może jest tak, że ono ma w sobie jakieś napięcie,
które reguluje poprzez gry czy media społecznościowe. To może być objaw. Traktujmy swoje
dzieci poważnie, bo skoro są na tyle duże, że mogą korzystać z telefonu, to są też
wystarczająco duże, żeby zakomunikować i powiedzieć, co się dzieje. Taka postawa może
być również spowodowana zachowaniem rówieśników albo jakąś normą wśród kolegów i
koleżanek z klasy, bo na przykład inni mogą korzystać z telefonów całe dnie. Ale to my jako
rodzice musimy stworzyć szansę, aby dziecko nam o tym powiedziało, musi być przez nas
zauważone.
Wyobrażam sobie, że dziecko może nie chcieć rozmawiać, tylko się wkurzy i trzaśnie
drzwiami.
Jeżeli dziecko reaguje agresją, rozdrażnieniem, płacze, bije w reakcji na zastosowanie przez
nas sankcji czy ograniczenia, to lepiej od razu zaplanować wizytę u specjalisty. Tutaj nie
czekamy, nie ma na co. Jesteśmy odpowiedzialni za dziecko i jego problemy, które w tym
przypadku mogą być symptomem czegoś zupełnie innego, co dziecko próbuje samo
regulować poprzez używanie telefonu.
Dochodzi do tego kwestia cyfrowej higieny rodziców, a często raczej braku tej higieny.
To jedna z najważniejszych rzeczy, zanim weźmiemy się za dyscyplinowanie. Dzieciaki nie
kupują ściemy. Jeżeli zatem będziemy im mówić, jaki to szkodliwy i niedobry jest telefon,
jednocześnie sami będąc do niego przyklejonymi niemal cały czas – to raczej słaby przykład.
Tutaj nie ma żadnych szans wychowawczych. Zacznijmy od siebie, my musimy dać
przykład. Skąd najmłodsi mają wiedzieć, jak wartościowy jest wspólnie spędzany czas i
rozmowy na żywo?
Pamiętajmy też jako rodzice, że nasze dzieci dorastają w zupełnie w innej rzeczywistości. To
pokolenia, które urodziły się, gdy Internet i smartfon stały się nową codziennością. My
pamiętamy czasy, kiedy chodziło się na trzepak, a telefony były stacjonarne albo nie było ich
wcale. To trochę tak jakby nam powiedziano, że w pracy nie będziemy pracować na
komputerze, tylko dostaniemy maszynę do pisania albo kartkę i długopis.
Jak rodzic może wspierać dziecko, które już przekroczyło granicę i z powodu niezdrowego używania urządzeń musi być pod opieką specjalistów?
Po pierwsze, to co przed chwilą powiedziałam – przykład. Po drugie – zorganizowanie
dziecku innych alternatyw spędzania czasu, atrakcji, wyjść. I to nie muszą być jakieś
spektakularne atrakcje, ale plac zabaw, spacer po parku, wycieczka do lasu, kino, może wspólne gotowanie. Wiele zależy od wieku i zainteresowań, ale sprowadza się to do zaaranżowania czasu. Tyle dziecku, co rodzinie, bo trzeba uczciwie powiedzieć, że terapia dzieci powinna być terapią systemową. Uznaje się, że problem dziecka to objaw, że w rodzinie coś nie funkcjonuje, dlatego najlepszą rzeczą, jaką może zrobić rodzic, to zapisanie
na terapię i siebie.
Dodam, że jako rodzice nie musimy być specjalistami. My często bierzemy bardzo dużo na
głowę. Wysoko stawiamy poprzeczkę. To tak samo, jak złamiemy nogę. Raczej nie
zakładamy gipsu samodzielnie, nie nastawiamy kończyny i nie robimy prześwietleń w
piwnicy. Idziemy do lekarza. Tak samo, gdy pojawiają się problemy dotyczące zdrowia
psychicznego – oddajmy ten obszar ekspertom. Dajmy sobie pomóc.
Mgr Katarzyna Andrusikiewicz jest psychologiem oraz certyfikowaną specjalistką
psychoterapii uzależnień i współuzależnienia (nr 1762) z ponad 10-letnim doświadczeniem
zawodowym w pracy klinicznej. Ukończyła studia psychologiczne na warszawskim
Uniwersytecie SWPS (ścieżka specjalizacyjna: psychologia kliniczna). Jest też absolwentką
Studium Terapii Uzależnień i Współuzależnienia w Instytucie Psychologii Zdrowia.
Dodaj komentarz