Skip to main content
Kobieta w gabinecie terapeuty
4 czerwca 2024

Osoba, która jest na stereotypowym ‘dnie’, może się wstydzić i wycofać, myśląc, że nic już nie da się zrobić. Natomiast ktoś w początkowej fazie problemu może nie odczuwać takiego wstydu, który blokowałby szukanie pomocy”. O micie odbijania się od dna w leczeniu uzależnień mówi Katarzyna Andrusikiewicz, certyfikowana psychoterapeutka uzależnień i współuzależnienia.

Redakcja: Czy polski system leczenia uzależnień stwarza możliwość pomocy osobom, które piją ryzykownie, ale nie zostało u nich zdiagnozowane uzależnienie?

Katarzyna Andrusikiewicz: Tak, jak najbardziej. Największą wartością w leczeniu jest motywacja. Jeśli ktoś zadał sobie trud, znalazł w sobie siłę i odwagę, by nazwać swój problem i zgłosić się po pomoc, to obojętnie czy wybrał poradnię leczenia uzależnień, czy jakąkolwiek inną, powinien otrzymać pomoc. Każda placówka odwykowa ma możliwość jej udzielić. Nawet jeśli ta pomoc miałaby polegać na pokierowaniu pacjenta w inne miejsce. Chociaż uważam, że wszystkie poradnie lecznictwa odwykowego, które mają kontrakt z NFZ, powinny mieć ofertę dla osób nadużywających alkoholu. Stałą praktyką powinno być też tworzenie grup psychoedukacyjnych dla osób, które czują, że mają problem, ale nie potrafią go zdefiniować, nie wiedzą nic o objawach i kryteriach diagnostycznych.

„Stara szkoła” leczenia uzależnień mówi, że aby zacząć naprawdę trzeźwieć, najpierw trzeba się „dopić”.

Nie zgadzam się z tym stwierdzeniem. Potrafię jednak sobie wyobrazić okoliczności, w których doświadczenie negatywnych konsekwencji picia jest w leczeniu potrzebne. Chodzi o sytuację, gdy do poradni przychodzi osoba przymuszona przez najbliższych do podjęcia leczenia, mimo że sama nie widzi problemu. Nigdy nie powiedziałabym nikomu, by się „dopił”, bo to komunikat wprost: „idź i krzywdź się dalej”. Natomiast podejście nakierowujące pacjenta na negatywne konsekwencje, powiedzenie „wróć, kiedy poczujesz na własnej skórze, że chcesz coś zmienić, albo dostrzeżesz swoje kłopoty” ma sens, jeśli w danej osobie nie ma żadnej motywacji i świadomości problemu. W każdej innej sytuacji terapeuta powinien podsycać iskrę motywacji, a nie kręcić nosem, że jest za słaba.

Poza tym, mimo że teoretycznie mamy jako społeczeństwo coraz większą świadomość zdrowia, to jednocześnie żyjemy w świecie, w którym picie alkoholu jest reklamowane jako doskonały sposób na relaks, czas ze znajomymi i po pracy. Alkohol jest relatywnie tani, kolorowy i trudno przebić się przez ten wizerunek z przykrą prawdą na temat skutków picia. Uważam, że terapeuci powinni mieć tego świadomość i brać to pod uwagę, gdy spotykają pacjentów, którzy nie są mocno zdeterminowani. Każdy z nas jest narażony na ten przekaz kulturowy, a początki nałogu mogą dodatkowo zaciemniać racjonalną ocenę sytuacji.

To naprawdę nie jest proste znaleźć się w gabinecie terapeuty. To szansa, którą my specjaliści powinniśmy wykorzystać do przekazywania odpowiedniej wiedzy, do uświadamiania, a nie zniechęcania.

Także normy społeczne mają duży wpływ na to, w jaki sposób postrzegamy alkohol i konsekwencje jego picia.

Oczywiście, i nierzadko wiedza blednie przy mocy wpływu, jaki ma na nas najbliższe otoczenie. Jeśli widzimy, że znakomita większość naszych kolegów z pracy co jakiś czas bierze urlop na żądanie z powodu kaca i nic sobie z tego nie robi, to używając narracji „dna”, można powiedzieć, że społeczna norma dna się obniża, bo oswajamy te konsekwencje i z czasem przestajemy je widzieć. Zwłaszcza że wszyscy mamy z tyłu głowy stereotyp o „alkoholiku-menelu”.

Niemniej ostatecznie każdy z nas ma inne wymagania wobec siebie, inne wzorce, standardy, inną samoświadomość. Gdzie indziej stawiamy własne granice i to ich wypadkowa wyznacza nasz indywidualny próg i naszą własną definicję upadku. Z tego powodu na terapię trafiają osoby na naprawdę różnych etapach życiowych.

Według mnie ważniejsze jest to, że wcale nie trzeba wpaść w głęboki dół, aby dostrzec swój problem i zdecydować się skorzystać z pomocy. Coraz więcej osób jest bardzo świadomych swojego zdrowia, stanu i miejsca w życiu. To ogromna zasługa mediów i dziennikarzy, którzy piszą o zdrowiu, także psychicznym. Zdejmują z alkoholu ten cały popkulturowy i marketingowy lukier. Aktualnie do poradni zgłasza się znacznie więcej osób, które nie doświadczyły jeszcze najwyższych konsekwencji picia, ale widzą problem. Osoba, która jest na stereotypowym „dnie”, może się wstydzić i wycofać, myśląc, że nic już nie da się zrobić. Natomiast ktoś w początkowej fazie problemu może nie odczuwać takiego wstydu, który blokowałby szukanie pomocy.

Czyli zmienia się to, że jakiś przełom życiowy zapala lampkę świadomości?

Tak. Dawniej to często była utrata pracy albo poważne kłopoty ze zdrowiem. Często też kłopoty z prawem, np. utrata prawa jazdy za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Teraz coraz więcej przychodzi osób, które mówią, że po prostu widzą i czują, że obecność alkoholu jest doskwierająca. Że czują przymus w sytuacjach, w których nie chcą pić. Albo przeszkadza im to w osiąganiu celów, w nawiązywaniu i podtrzymywaniu relacji, w utrzymywaniu koncentracji czy nauce nowych rzeczy. Trudno takie przyczyny nazwać osiągnięciem dna, a jednak bywają wystarczającą motywacją, by chcieć zmienić swój wzorzec picia alkoholu.

Bardzo chciałabym, by wszyscy terapeuci dążyli do tego, by zatrzymywać pacjentów w gabinetach. To bardzo ważne, bo uzależnienie od alkoholu to choroba, która postępuje. Oznacza to, że nieleczona będzie dawała coraz poważniejsze konsekwencje i objawy. Reagowanie wcześniej ma szereg systemowych zalet. Osoby, które nie rozwinęły jeszcze uzależnienia będą potrzebowały mniej intensywnej pomocy. Zaoszczędzą sobie bólu, czasu i pieniędzy. Nie będą potrzebowały szeregu specjalistów, którzy wyprowadzą na prostą również ich zdrowie fizyczne.

Apeluję, by traktować poważnie każdy sygnał o potrzebie zmiany. Społeczeństwo jest coraz bardziej świadome. Uczymy się o dietach, stylu życia, chcemy prowadzić satysfakcjonujące dobre życie i to jest wspaniały powód, by przyjrzeć się roli alkoholu w naszym życiu.

Mamy narzędzia, by desperację i kryzys zamienić na marzenia i ambicje.

Tak. W końcu to dzieje się również u nas, bo do tej pory obserwowaliśmy to głównie w krajach bogatszych, lepiej rozwiniętych. Dobrą robotę robią też gwiazdy, autorytety, które mówią o swoich doświadczeniach z uzależnieniami, zachęcają do niepicia, inspirują swoimi historiami. Osoby, które obserwujemy, szanujemy, podziwiamy pokazują, że można inaczej. Dzięki temu widzimy też, że chorują osoby, które przeczą stereotypowi. Które dużo osiągnęły i których nie podejrzewalibyśmy o problem z uzależnieniem.

To bardzo ważne, bo osoby wysokofunkcjonujące są w swoistej pułapce – mogą przez lata maskować problem, dzięki swojemu statusowi społecznemu i finansowemu. Mają środki na korzystanie z domowych odtruć, delegowanie obowiązków, zatrudnianie asystentów, co pozwala im godzić nałóg z codziennym życiem. Te osoby często zgłaszają się po pomoc dopiero, gdy ich organizm przestaje radzić sobie z kamuflowaniem problemu i są już w stanie skrajnym. Bo wcześniej nie miały odwagi przyznać przed sobą, czy innymi, z czym się mierzą.

Dlatego ludzkie historie, wyznania, wywiady – to wszystko uważam za wspaniały trend, który obala wiele mitów. O samej chorobie, o niewinności alkoholu, o koszmarze leczenia, o wstydzie przed pójściem po pomoc. To takie proste – szczerze i odważnie podzielić się ze światem swoim doświadczeniem, a naprawdę nierzadko wystarczy, by inni się odważyli zawalczyć o siebie.

Dziękuję za rozmowę.

Katarzyna Andrusikiewicz – ekspertka oraz certyfikowana psychoterapeutka uzależnień i współuzależnienia, a także psycholog z ponad 12-letnim doświadczeniem klinicznym. Prowadzi konsultacje eksperckie w zakresie diagnostyki wszystkich rodzajów uzależnień, współuzależnienia oraz tzw. syndromu DDA. Jest absolwentką studiów psychologicznych (ścieżka kliniczna) na Uniwersytecie SWPS w Warszawie oraz Studium Terapii Uzależnień w Instytucie Psychologii Zdrowia PTP w Warszawie. Uzyskała z wyróżnieniem certyfikat Specjalisty Psychoterapii Uzależnień i Współuzależnienia (PARPA nr 1762)

Zostaw swój komentarz:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mogą Cię zainteresować:

Mężczyzna na szczycie góry z podniesionymi rękoma

„Piłem od podstawówki przez 25 lat. Teraz realizuję swoją misję najlepiej, jak potrafię!”

Młody chłopak siedzi na sofie w gabinecie terapeuty

Czynniki wpływające na przerwanie terapii uzależnienia od substancji u młodych ludzi

Kobieta i mężczyzna praktykują jogę

Joga w terapii uzależnień

Realia szpitali i przychodni. Czyli o tym, ile kosztują nas uzależnienia…

The owner of this website has made a commitment to accessibility and inclusion, please report any problems that you encounter using the contact form on this website. This site uses the WP ADA Compliance Check plugin to enhance accessibility.