Przejdź do treści głównej
kobieta leży w łożku śpiąca obok tabletki uzależnienie lekomania
13 grudnia 2024

Ewa ma 30 lat. Jest samodzielną mamą, pracuje jako kosmetyczka i makijażystka. Na pierwszy rzut oka jej życie jest uporządkowane, stabilne. Ale zanim udało jej się dotrzeć do tego punktu, minęło wiele lat chaosu, bólu i nieustannej ucieczki od rzeczywistości. Jak sama mówi: – Większość mojego życia przespałam. Leki były moim sposobem na przetrwanie. Przez długi czas nie potrafiłam się z niczym zmierzyć, a moje życie wydawało się po prostu snem, z którego nie chciałam się obudzić.

Samotne dzieciństwo pełne bólu

Ewa dorastała w domu pełnym samotności. Choć mieszkała z mamą i babcią, obie były przewlekle chore i nie miały energii, by zająć się dziewczynką w pełni. – Opiekowały się mną, ale to była opieka fizyczna, nie emocjonalna. Były obok, ale tak naprawdę czułam się zupełnie sama – wspomina Ewa. – Każdy dzień był taki sam, pełen ciszy i braku jakiejkolwiek bliskości. Marzyłam o tym, żeby ktoś mnie zauważył, żeby z kimś porozmawiać, poczuć, że dla kogoś jestem ważna.

Szkoła była dla niej nie tyle obowiązkiem, co sposobem na chwilowe oderwanie się od tej pustki. – Nie lubiłam się uczyć, wszystko raczej mnie nudziło. Ale chodziłam do szkoły, bo tam byli ludzie. Tam była szansa, że ktoś się mną zainteresuje, że ktoś będzie chciał spędzić ze mną czas – mówi. Jednak jej nadzieje często spotykały się z rozczarowaniem. – Gdy koleżanki zaczęły się ode mnie oddalać, panikowałam. Nie wiedziałam, jak sobie z tym poradzić. Zaczynałam wtedy szukać bliskości wśród chłopaków. Zakochiwałam się szybko i łatwo, bo pragnęłam, by ktoś mnie chciał, żeby ktoś mnie dostrzegł.

– Zawodziłam się na ludziach. Chciałam, żeby moje życie towarzyskie wypełniło pustkę, ale to się nie udawało – mówi Ewa. – Kiedyś myślałam, że może to ja jestem problemem. Teraz wiem, że po prostu szukałam ratunku w miejscach, które nie mogły mi go dać.

To właśnie wtedy, jeszcze jako nastolatka, Ewa zaczęła eksperymentować z substancjami. – Leki, narkotyki, alkohol… To nie była ucieczka tylko od nudy, to była przepustka do towarzystwa. Chciałam być częścią jakiejś grupy, czuć, że gdzieś należę. Ale te rzeczy okazały się dla mnie przepustką do czegoś zupełnie innego – do odlotu i spokoju, którego desperacko pragnęłam.

Dorosłość w chaosie

Ewa weszła w dorosłość, mając już solidne podstawy swojego uzależnienia. Jej życie zaczęło przypominać coraz większy chaos, z którego trudno było się wydostać. – W jednej chwili wydawało mi się, że wszystko mam pod kontrolą. Że jestem dorosła, że dam sobie radę. A za chwilę z zimnym potem na plecach próbowała się wbić w kolejkę do psychiatry, bo źle oszacowałam dawki leków… Tak naprawdę nie kontrolowałam niczego. Leki zaczęły rządzić moim życiem – mówi. – Robiłam rzeczy, o których nie miałam pojęcia. Jakby istniała jakaś druga Ewa, która żyła własnym życiem, a ja tylko przemykałam gdzieś na boku, nieświadoma tego, co się dzieje. Co więcej, z czasem przestawało mnie to obchodzić. Tak jakby liczyła się tylko ulga tu i teraz.

Zdarzało się, że Ewa budziła się rano i nie wiedziała, co robiła poprzedniego dnia. – To było jak czarna dziura. Pod wpływem leków przestawałam kontrolować relacje, pieniądze, czas. Wszystko się rozmywało, a kiedy próbowałam wrócić do rzeczywistości, była ona zbyt twarda i bolesna, żebym mogła sobie z nią poradzić. I tak znów wracałam do leków – opowiada.

Równocześnie Ewa czuła się coraz bardziej porzucana przez innych. – Miałam wrażenie, że co chwilę ktoś mnie opuszcza. Z jednej strony chciałam być samodzielna, ale z drugiej nie potrafiłam sobie wyobrazić, że dam radę sama. Nie chciałam być odpowiedzialna za cokolwiek, wolałam uciekać – przyznaje. – Bałam się rzeczywistości. Wolałam ją przespać, udawać, że mnie nie dotyczy.

Przebłysk nadziei

Prawdziwą zmianą w życiu Ewy okazała się ciąża. To był pierwszy moment, kiedy poczuła, że musi coś zmienić. – Ciąża to był pierwszy raz, kiedy naprawdę chciałam przestać. Czułam, że mam przed sobą jakąś nadzieję, że jest coś, dla czego warto żyć. Wiedziałam, że muszę być zdrowa dla mojego dziecka – mówi. Przez cały okres ciąży była czysta, co było dla niej ogromnym osiągnięciem. – Czułam wtedy, że mogę wszystko. Było to trudne, ale pierwszy raz poczułam, że mam kontrolę nad swoim życiem. Tak jakby poczucie misji, poczucie bycia potrzebną i ważną anulowało moje cierpienie – wspomina.

Jednak po urodzeniu dziecka i rozstaniu z jego ojcem, Ewa znów sięgnęła po leki. – Kiedy mój syn miał rok, a ojciec dziecka odszedł, wszystko wróciło. Byłam zmęczona, samotna, zrezygnowana. Nie zdawałam sobie z tego sprawy, ale oparłam sens swojego istnienia nie o bycie mamą, ale o bycie partnerką i mamą. Zaczęły się objawy depresji, byłam zdezorientowana. Nie spałam po nocach, nie rozumiałam co się dzieje, marzyłam tylko o tym, żeby się wyspać. Leki znów wydawały się najprostszym rozwiązaniem – przyznaje.

– Jednak tym razem było inaczej – mówi Ewa. – Powrót do leków był krótki i chwilowy, wiedziałam już, że to tylko pogorszy sprawę. Nie chciałam być nieobecna tak jak moja mama i moja babcia. Wiecznie milczące i śpiące. Wiedziałam, że teraz mam za kogoś odpowiedzialność. Że te odloty nie są już bezkarne.

Ewie nie było łatwo wydostać się z nałogu. – Lekarze mieli różne teorie na temat tego, jak to powinno wyglądać. Niektórzy sugerowali zamianę leków na łagodniejsze, albo na schodzenie z dawek stopniowo. Inni podsuwali zamienniki, leki przeciwdepresyjne i tak dalej. Sprawa była skomplikowana, bo cierpiałam na bezsenność, bez leków nie mogłam się wyspać, a jednocześnie miałam depresję, więc musiałam zadbać o dobry sen. Dopiero kiedy znalazłam psychiatrę, który zaangażował się w moją sytuację i zaczęłam terapię udało się znaleźć drogę, która mi służyła – opowiada.

„Nie ma drogi na skróty”

Dziś Ewa nie przyjmuje już żadnych leków. Zmieniła styl życia, zaangażowała się w pracę i w naukę medytacji oraz jogi. Znalazła dzięki temu grupę, społeczność, w której w końcu czuje się dobrze. Czuje, że do niej przynależy. To dodaje jej mocy. Nie jest już samotna. – Musiałam też zrozumieć, że nie ma drogi na skróty. Nie da się ominąć żadnego rozdziału w życiu. Każda trauma, każdy ból, każda emocja cię dogoni, prędzej czy później. Im dłużej to wszystko przesypiasz na haju, tym więcej czasu tracisz – mówi.

– Musiałam stanąć twarzą w twarz z każdym bólem, który starałam się przespać. Z każdą stratą, z każdym odrzuceniem, z każdym błędem. Dopiero wtedy mogłam zacząć układać swoje życie – mówi. – Teraz wiem, że mogę być silna. Że mogę sobie poradzić, nawet jeśli czasami jest ciężko.

Zostaw swój komentarz:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mogą Cię zainteresować:

dwie młode osoby w barze stukają się szklankami z colą

Gen Z i alkohol. Nowe standardy i stare schematy

grafika wątroba na niebieskim tle,

Cicha epidemia. WZW nie daje objawów, a z alkoholem to zabójcza mieszanka

młode osoby siedzą na trawie i piją piwo

Inicjacja alkoholowa wśród polskiej młodzieży – niepokojące dane

para siedzi na ławce pod blokiem i pije piwo, alkoholizm, młodzież

Reklamy alkoholu a młodzież: problem systemowy, nie marginalny

The owner of this website has made a commitment to accessibility and inclusion, please report any problems that you encounter using the contact form on this website. This site uses the WP ADA Compliance Check plugin to enhance accessibility.