
Aby zostać wolontariuszem w ośrodku leczenia uzależnień, należy przejść przez kilka kluczowych kroków, które przygotują do pełnienia tej roli. Przede wszystkim, ważne jest, aby przeprowadzić uczciwą samoocenę i zastanowić się nad swoimi motywami i gotowością do pracy w trudnych warunkach. Wolontariat w ośrodku uzależnień może być emocjonalnie wymagający, dlatego kluczowe jest, aby być pewnym swojej decyzji i gotowości do wsparcia osób w kryzysie. Adam dzieli się swoją historią wolontariatu.
W większości miast, zwłaszcza większych, ośrodki leczenia uzależnień prowadzą programy wolontariackie. Aby dowiedzieć się więcej o możliwościach, wymaganiach i oczekiwaniach warto kontaktować się z konkretnymi placówkami. Każda ma bowiem swoje specyficzne procedury rekrutacyjne. Niezbędne jest złożenie aplikacji, często w formie formularza zgłoszeniowego i napisanie listu motywacyjnego. Następny krok to rozmowa z koordynatorem wolontariatu, który oceni motywację, predyspozycje oraz zrozumienie wyzwań związanych z pracą w ośrodku uzależnień. Nierzadko elementem składowym przygotowania do pracy jest także przejście szkolenia przygotowawczego. To między innymi zagadnienia, takie jak techniki komunikacyjne i umiejętności interpersonalne, radzenie sobie z sytuacjami kryzysowymi oraz zrozumienie uzależnienia i procesów terapeutycznych.
Taką drogę przeszedł i kroczy nią dalej Adam. Zdecydował się podjąć pracę jako wolontariusz w zamkniętym ośrodku leczenia uzależnień, miejscu, które oferuje wsparcie osobom borykającym się z uzależnieniem od narkotyków. Decyzja ta nie była przypadkowa – była wynikiem osobistych doświadczeń, które ukształtowały jego życie i poczucie misji.
Jak to się wszystko zaczęło?
W dużym skrócie – od wielkiej, dziecięcej przyjaźni. Adam dorastał w małym miasteczku – sąsiedzi dobrze się znali, żyli ze sobą dość blisko. Jak mówi Adam, każda rodzina miała swoje problemy do dźwigania, jednak to, co naprawdę utkwiło mu w pamięci, to trudne dzieciństwo jego sąsiada, Michała, którego rodzice byli uzależnieni od alkoholu. Wiele razy Adam widział, jak Michał borykał się z brakiem wsparcia, cierpieniem i zawirowaniami w domu. Przyjaciel zresztą spędzał u niego w domu czas, nierzadko zostając na noc.
„Michał był moim najlepszym przyjacielem, właściwie był dla mnie jak brat. Moja mama przywykła, że właściwie to ma nas dwóch i to było wspaniałe. Obaj czuliśmy jej wsparcie i miłość w tych drobnych, codziennych sytuacjach. Przyszedł nawet czas, że mama dziwiła się, że spędzam jakieś popołudnie sam. Widziałem, choć jako dzieciak nie wszystko rozumiałem, jak samotny jest Michał, jak nie potrafi poradzić sobie z problemami w domu. Jak chce od nich uciec, ale się boi. Chciałem mu pomóc, choć w tamtym czasie niewiele mogłem zrobić. Często myślę o tych emocjach, które wtedy nam towarzyszyły.”
Jako dorastający, a później dorosły już człowiek Adam angażował się w wiele akcji pomocowych. Był to szkolny wolontariat, akcje organizowane przez miasto, a dalej współpraca ze studenckim kołem wolontariatu i rozwój w tym obszarze. Jednocześnie mężczyzna podjął studia pedagogiczne, z myślą o pracy z dziećmi i profilaktyce uzależnień od najmłodszego.
Decyzja o podjęciu wolontariatu w jednym z ośrodków Stowarzyszenia Monar była dla Adama naturalnym krokiem. Głęboko przekonany o konieczności wsparcia osób z uzależnieniem, złożył aplikację na wolontariat. „To była dla mnie okazja, by zrobić coś znaczącego. Chciałem pracować z ludźmi, którzy borykają się z trudnościami, i wykorzystać moje doświadczenia do niesienia pomocy.” – tłumaczy Adam.
Pierwsze dni w ośrodku były dla Adama pełne emocji i wyzwań. Szkolenia, zapoznawanie się z procedurami oraz adaptacja do środowiska pełnego osób zmagających się z uzależnieniem były trudne, ale ekscytujące. Adam szybko zauważył, że jego rola nie ogranicza się tylko do wsparcia praktycznego, ale również emocjonalnego.
„Gdy jednak opadły pierwsze emocje, dotarło do mnie jak trudną i odpowiedzialną rolę odgrywam w całym tym procesie. Jestem na pierwszej linii frontu i wiele ode mnie zależy. Czy dana osoba zechce rozmawiać? Czy nawiążemy więź? Czy z czasem podejmie próbę leczenia? Ogromny ciężar, ale też ogromna satysfakcja z małych-wielkich kroków.” Przyznaje jednocześnie, że po kilku miesiącach intensywnej pracy i emocjonalnego zaangażowania poczuł się wypalony i zmęczony. „Był taki moment, kiedy miałem ochotę rzucić wszystko. Czułem się wypompowany, emocjonalnie na skraju wytrzymałości” – przyznaje.
Na szczęście, dzięki wsparciu ze strony zespołu oraz superwizji, Adamowi udało się odnaleźć nowe źródła energii. „Musiałem nauczyć się, jak dbać o siebie, jak znaleźć równowagę. To było kluczowe dla mojej dalszej pracy i dla mojej psychiki” – mówi.
Praca i stabilizacja
Ukończenie studiów i praktyk zawodowych w naturalny sposób zaprowadziły Adama do pracy w zamkniętym ośrodku leczenia uzależnień, w którym na początku jako wolontariusz angażował się w różne obowiązki: organizowanie zajęć terapeutycznych, pomoc w codziennych zadaniach oraz wsparcie mieszkańców w ich osobistych zmaganiach. Współpraca z innymi wolontariuszami i pracownikami ośrodka była kluczowa dla efektywności działań.
„Po wolontariacie na ulicy, praca w zamkniętym ośrodku okazała się być znacznie prostsza fizycznie, jednak zdecydowanie trudniejsza emocjonalnie. Pacjenci zmagali się z własnymi demonami, wzlotami i upadkami… Każdy dzień w ośrodku był inny. Czasami spędzałem godziny na rozmowach z mieszkańcami, słuchając ich historii i próbując ich wspierać. Innego dnia organizowałem warsztaty lub pomagałem w codziennych sprawach. Bywały dni, kiedy czułem się przytłoczony. Widziałem, jak mieszkańcy walczą z przeszłością, jak czasami nie potrafią znaleźć siły, by ruszyć dalej. Z drugiej jednak strony widziałem, jak niektórzy z nich zaczynają wierzyć w siebie, jak zaczynają odnajdować nadzieję. To było naprawdę wzruszające i dodawało mi sił. To doświadczenie nauczyło mnie pokory, empatii i wartości życia. Pomogło mi zrozumieć, jak ważne jest wsparcie, jakie możemy dawać sobie nawzajem.” – opowiada Adam. Interakcje z mieszkańcami były głęboko poruszające. Dlatego gdy pojawiła się możliwość podjęcia pracy na stałe, długo się nie zastanawiał.
Tu i teraz
Obecnie Adam coraz częściej pracuje z osobami nieletnimi, zarówno świadomymi swojej obecności w ośrodku i chcącymi współpracować, jak i przymusowo skierowanymi na leczenie odwykowe. „Droga, którą przeszedłem nauczyła mnie, że najważniejsze jest bycie obecnym, słuchanie i wspieranie. To, co robimy, ma ogromne znaczenie, nawet jeśli czasami wydaje się to nieznaczne” – mówi. „Chcę kontynuować swoją pracę społeczną, rozwijać się w tej dziedzinie i dalej pomagać innym. Wierzę, że możemy naprawdę zmieniać życie ludzi na lepsze.” – kończy z uśmiechem na twarzy. I dodaje, że niebawem zacznie pracować wolontarystycznie w szkołach, prowadząc warsztaty z dziećmi i nauczycielami.
Dodaj komentarz