Po co, kiedy i czy w ogóle? Wielu rodziców zastanawia się, w jaki sposób poruszać temat narkotyków ze swoim dzieckiem. O wskazówki pytam psychoterapeutkę i terapeutkę uzależnień Joannę Wichlińską.
Kiedy podejmować z dzieckiem temat narkotyków i czy w ogóle podejmować? Lepiej dmuchać na zimne, czy może porozmawiać, gdy ewentualnie się coś wydarzy?
To dobre pytanie. Ważne, żeby nie wylewać dziecka z kąpielą i też nie za wcześnie o tym mówić. W ten sposób możemy zachęcić do tematów, które dla dziecka są zupełnie nieznane. Lub przestraszyć. Zwłaszcza gdy rodzic mówi w trudnych emocjach, których nie jest świadomy i nad którymi nie panuje. Może to być związane z jego osobistymi trudnościami czy doświadczeniami z domu rodzinnego.
Na pewno jednak substancje psychoaktywne to temat, który trzeba omówić z dojrzewającym nastolatkiem. Nawet gdy wydaje nam się, że naszego dziecka to nie dotyczy. Naturalnym etapem procesu dojrzewania, jest potrzeba: eksperymentowania, eksplorowania, poznawania siebie, przekraczania granic, szukania autonomii. Jest to też związane z anatomią. Do około 25. roku życia tworzą się struktury przedczołowe kory mózgowej. Jako dorośli powinniśmy o tym pamiętać. To właśnie kora przedczołowa jest odpowiedzialna za regulację emocji i zahamowanie społeczne.
Dlatego młodzi podejmują zachowania ryzykowne i sięgają po narkotyki czy alkohol. Nie myślą o konsekwencjach, bo chęć sprawdzenia czegoś nowego, jest dla nich naturalna. Istotna jest też akceptacja grupy rówieśniczej, a to zwiększa podatność na wchodzenie w ryzykowne sytuacje. Oczywiście nie każdy młody człowiek narkotyków spróbuje, ale jako rodzice powinniśmy zdawać sobie sprawę z tych różnych czynników, które mogą wpłynąć na to, że jednak to się wydarzy. Jestem zwolenniczką otwartej komunikacji, która jest przejawem szacunku do drugiego człowieka. W otwartej komunikacji jest miejsce na wszystkie emocje, również te trudne, jak: złość, irytacja, smutek, lęk…
Ten szacunek to pierwszy element, który musi pojawić się w rozmowach o substancjach?
Jak najbardziej. Nie możemy do dziecka, nastolatka, młodego dorosłego przyjść z poważnym tematem, a jednocześnie traktować go, jak kogoś, kto nie ma o niczym pojęcia i kogo opinie można bagatelizować.
To osoba, która potrzebuje naszego wsparcia, naszej mądrości życiowej – co daje jej poczucie bezpieczeństwa. Nie unikajmy zatem tematu substancji psychoaktywnych, ale też nie zapraszajmy i nie zachęcajmy, skoro “i tak to eksperymentowanie, to proces naturalny”. Niech rodzic będzie bezpieczną kotwicą, która pomoże, gdy coś się wydarzy, ale też stawia granice i wprost mówi o substancjach niebezpiecznych, których używanie może prowadzić do uzależnienia.
Wyobrażam sobie, że wielu rodziców zastanawia się, co zatem mówić. Bywa, że z bezsilności zaczynamy straszyć, grozić, pokazywać okropne zdjęcia. Podawać przykłady osób, które “źle skończyły”.
Moim zdaniem tak zwane straszaki nie przynoszą pożądanego efektu. Dziecko czy nastolatek może nawet na chwilę się przestraszy, ale wróćmy do budowy mózgu. Struktury przedczołowe kory mózgowej nie są jeszcze do końca rozwinięte u młodego człowieka. A co za tym idzie, nie jest rozwinięty proces hamowania.
Co to oznacza?
Że nawet jak się dziecko wystraszy, to raczej szybko o tym zapomni. Jego mózg jest w ciągłej „przebudowie”, która sprawia, że trudno mu wyciągnąć wnioski i podejmować właściwe decyzje. Układ nerwowy nastolatka to głównie działanie układu limbicznego, czyli układu emocjonalnego. Sprawia on, że nastolatek jest impulsywny, podejmuje decyzje pod wpływem emocji. Nie zdaje sobie sprawy z ich konsekwencji. Z czasem kora przedczołowa stopniowo przejmuje kontrolę, ale niejednokrotnie ponownie aktywuje się układ limbiczny. Dlatego reakcje nastolatków są jeszcze bardziej intensywne.
To co robić?
Ważną sprawą, zanim w ogóle do takiej rozmowy dojdzie, jest stworzenie przez rodzica bezpiecznej bazy, w której dziecko może się poczuć bezpiecznie i pewnie – będzie wiedziało, że zostanie wysłuchane, a nie ocenione. To jest podstawa. Powiem więcej. Według mnie nie same treści są ważne, ale to jak młody człowiek czuje się w relacji z rodzicem. Jakiej przestrzeni psychoemocjonalnej doświadcza.
Pracuję z pacjentami na podstawie teorii więzi Johna Bowlby’ego. Jeżeli dziecko na bardzo wczesnym etapie rozwoju doświadcza poczucia, że jest ważne, kochane, akceptowane, że ta uwaga rodzica jest adekwatna, że rodzic jest responsywny – to powstaje bezpieczny styl przywiązania. Zwłaszcza matka jest tutaj kotwicą relacyjną na całe życie.
Przy tak stworzonej bezpiecznej bazie, niezależnie od tego, jak trudny temat pojawi się w rodzinie, najpewniej zostanie on rozwiązany. Oczywiście to nie oznacza, że okres dojrzewania u takiego dziecka będzie przebiegał bez żadnego problemu. Zawsze warto przypomnieć, że rówieśnicy mogą proponować różne rzeczy, substancje. Jednak stabilne poczucie wartości u nastolatka, zwiększa szanse na odmowę ich wzięcia. Dlatego rodzic ma prawo powiedzieć dziecku, że są substancje, które bardzo źle wpływają na człowieka. Oraz że dziecko ma prawo odmówić ich zażycia. Bardzo istotna jest nauka asertywności. Jednak najważniejsza jest bezpieczna więź z rodzicami, aby dziecko czuło, że ma prawo nie godzić się na różne rzeczy.
Ale też nie jest tak, że bezpieczny styl przywiązania gwarantuje, że dziecko nie sięgnie po narkotyki.
Jak najbardziej się z tym zgadzam. Bezpieczny styl przywiązania nie sprawia, że dziecko nigdy nie będzie chciało spróbować narkotyków. Jednak jeżeli dziecko ma bezpieczny styl przywiązania, to jest większe prawdopodobieństwo, że poradzi sobie z presją rówieśniczą. I nawet jak spróbuje, to nie będzie chciało w to pójść, nie będzie próbowało regulować emocji substancjami psychoaktywnymi.
Joanna Wichlińska – psychoterapeutka integracyjna po 4. letnim, całościowym szkoleniu w Szkole Psychoterapii DDA w Warszawie, przy Stowarzyszeniu OD-DO oraz psychoterapeutka uzależnień i współuzależnień po STUiW w Instytucie Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego w Warszawie. Psychoterapeutka par w trakcie całościowego szkolenia w Instytucie Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego w Warszawie.
Pracuje z osobami: uzależnionymi, współuzależnionymi, z tzw. syndromem DDA i DDD, z osobami doświadczającymi przemocy w relacjach oraz z parami. Pracuje z traumami m.in. relacyjnymi metodą Brainspotting i integracyjnie. Ważna jest dla niej terapia psychosomatyczna. Pracuje głównie w oparciu o teorię więzi Johna Bowlby’ego oraz teorię poliwagalną w psychoterapii. Prowadzi szkolenia z zakresu szeroko rozumianego zdrowia psychicznego.
Mogą Cię zainteresować:
Algorytmy kontra uzależnienia? Jak sztuczna inteligencja zmienia badania nad substancjami
Dodaj komentarz