
„Nie róbmy z tego okropnej afery. Wybuchowe reakcje i straszenie mogą sprawić, że dziecko zamknie się w sobie, zareaguje lękowo-unikającą strategią. To może skończyć się na przykład depresją, wycofaniem się z relacji.” O tym, jak rozmawiać z nastolatkiem o substancjach psychoaktywnych mówi psychoterapeutka i terapeutka uzależnień Joanna Wichlińska.
Jak reagować na przewracanie oczami i komentarze dziecka: “przecież ja to wiem”?
Młodzi ludzie reagują złością lub wycofaniem, gdy ktoś jest nieautentyczny. Jak rodzic się spina rozmową, jego mimika, ton, mowa ciała są nieadekwatne do tego, co mówi – może to potęgować u dziecka chęć ucieczki. To naturalny mechanizm obronny.
Jeżeli widzimy, że dziecko jest zawstydzone, kręci się, zaśmiewa sytuację, nie peszmy się tym. To normalna reakcja, taki mechanizm obronny. Dzieci często wtedy mówią, że ich to nie dotyczy, udają, że nie słuchają. Ale najpewniej jednak słuchają. Nie zrażajmy się. Możemy powiedzieć: “Pamiętaj, że masz prawo odmówić wzięcia jakiejś substancji i nie świadczy to o tym, że jesteś gorszy/gorsza”. Oczywiście może się zdarzyć tak, że grupa rówieśnicza, która aktywnie eksperymentuje z narkotykami, odrzuci taką osobę,. Właśnie wtedy ratunkiem jest bezpieczna baza, rodzic-kotwica.
Dziecko wie, że ma bezpieczne zaplecze, nawet gdy się życiowo potknie, to rodzina je wesprze. I co ważne – ta bezpieczna przestrzeń zakłada też pewien zakres wolności. Rozwiązaniem nie są zakazy wychodzenia i imprez. Budowanie więzi społecznych to naturalny etap rozwoju, więc też nie możemy go blokować.
Co robić, jak już to się stało i dziecko wzięło narkotyki?
Nie ma co nadmiernie panikować i szukać winnych. Nie róbmy z tego okropnej afery. Wybuchowe reakcje i straszenie mogą sprawić, że dziecko zamknie się w sobie, zareaguje lękowo-unikającą strategią. To może skończyć się na przykład depresją, wycofaniem się z relacji.
Jeżeli już się to wydarzyło, rozmawiamy otwartym komunikatem: wiem, że wziąłeś/wzięłaś substancję. Stało się. Jeżeli jednak będziesz to kontynuować, w twoim mózgu wytworzy się mechanizm uzależnienia. Z czasem nie będziesz już mieć wyboru, czy chcesz wziąć, czy nie. Ale teraz masz wybór i możesz zdecydować. To oczywiście skrót myślowy. Każdy rodzic powinien zaufać sobie i powiedzieć dziecku, co czuje i myśli. Ważne, aby taka rozmowa była stanowcza, a jednocześnie wspierająca dziecko. Dziecko uczy się stawiania granic i byciu przy sobie dostrajając się do rodziców. Dzieje się to nieświadomie. Dlatego tak ważne jest, aby rodzice byli świadomi tego, co czują i jak emocje wpływają na ich zachowania.
Dzieci uzależniają się szybciej?
Tak, mózg młodego człowieka nie jest jeszcze rozwinięty i nawet nie chodzi o korę przedczołową, która odpowiada za rozumienie i regulację emocji. Ważna jest tu serotonina, która ma ogromny wpływ na nastrój nastolatka. Gdy jest jej dużo, człowiek czuje się dobrze. Jeżeli jest jej za mało, człowiek czuje się gorzej. Czasami zaczyna regulować jej poziom właśnie substancjami psychoaktywnymi. Narkotyki, które wpływają na procesy chemiczne zachodzące w mózgu w połączeniu z niedojrzałym układem nerwowym – wpływają na większą skłonność do uzależnień. Właśnie dlatego, że te struktury mózgowe nie funkcjonują jeszcze tak, jak u dorosłego, dzieci i nastolatki potrzebują wsparcia emocjonalnego dorosłych.
Obawiam się, że duża grupa tego wsparcia nie dostaje.
Niestety, jeżeli dziecko nie ma bezpiecznej bazy i mądrego dorosłego w pobliżu, który z nim porozmawia, na przykład o narkotykach, to prawdopodobieństwo uzależnienia się zwiększa. Po użyciu substancji dziecko czuje się lepiej. Znikają smutek czy lęk, brak akceptacji w domu, ciągłe kłótnie, jakieś awantury. Substancje stają się nagle sposobem na ucieczkę od trudności. To kuszący sposób, tym bardziej że dziecko nie ma jeszcze wielu narzędzi radzenia sobie, autoregulacji.
Według mnie dużą rolę mogę odegrać tutaj nauczyciele. To oni mogą być tym jednym mądrym dorosłym w życiu młodego człowieka, którego przecież widzą kilka godzin dziennie. Wycofanie, izolowanie się od grupy, trudności. To da się zauważyć. Nieraz wystarczy pytanie: jak się czujesz, może chcesz porozmawiać? Jestem tutaj, widzę Cię…
Wiele osób może się bać, że powiedzą coś złego lub nie mają umiejętności rozmawiania na takie tematy.
To nie jest konieczne. Nieraz wystarczy samo bycie. Fakt, że dajemy dziecku akceptację i ono czuje, że może nam opowiedzieć, co się dzieje. Żeby nasz układ nerwowy się wyregulował, wszyscy potrzebujemy poczucia bycia ważnym i zaakceptowanym. To dzieje się w procesie koregulacji z innym człowiekiem. To pierwotna potrzeba. Pamiętajmy, że jako rodzic czy nauczyciel, możemy też prosić o pomoc psychologa, psychoterapeutę, pedagoga. Kogoś, kto mógłby w taki bardziej profesjonalny sposób zaopiekować się nie tylko tym młodym człowiekiem, ale całą rodziną. To jest ważne.
W przypadku problemów narkotykowych czy alkoholowych u dziecka – zawsze musimy przyjrzeć się całej rodzinie i ją wesprzeć!
A co zrobić, gdy od kogoś dowiedzieliśmy się, że nasze dziecko coś brało? Milczymy, pytamy? Czekamy, aż dziecko samo przyjdzie i się przyzna? Jak się zachować?
Jeżeli stworzymy dziecku wspomnianą bezpieczną przystań, to najpewniej ono samo do nas przyjdzie. Będzie wiedziało, że nie zostanie ocenione, że będzie mogło się wygadać. Pamiętajmy, że wszyscy popełniamy błędy. Ale na błędach też się uczymy. Przejawem zdrowia psychicznego jest to, że dajemy sobie i innym prawo do popełniania błędów. To nie jest tak, że dziecko, jak raz coś wzięło, żeby sprawdzić, jak to jest, to od razu się uzależni. Może uznać, że to był błąd i potrzebuje o tym porozmawiać. Może obawia się, że przekroczyło jakąś granicę.
Jeżeli wiemy, że coś się wydarzyło, lepiej nie naciskać. Może na miękko powiedzieć: martwię się o ciebie, jesteś dla mnie ważny/ważna, jeżeli chcesz o czymś pogadać, to jestem dla ciebie, wspieram cię, rozumiem, że z jakiegoś powodu chciałeś/chciałaś tego spróbować.
Ważne, aby rodzic lub ktoś inny z otoczenia był czujny i reagował, gdy widzi, że dziecko jest „nieobecne” emocjonalnie lub nadmiernie pobudzone.
Dziecko się wycofuje, mówi, że nie chce gadać…
Więc nie zmuszamy do rozmowy: “rozumiem, że nie chcesz teraz rozmawiać, ale pamiętaj, że jestem”. Nie zalewajmy młodego człowieka monologiem i nie osądzajmy go. W takiej sytuacji młody człowiek najpewniej się zdenerwuje lub wycofa. Układ limbiczny, ciało migdałowate będzie bardzo pobudzone, kora nie będzie pracowała tak, jak powinna. W stresie dziecko nie myśli w racjonalny sposób, dlatego ważne jest, żeby rodzic w pozawerbalny i taki raczej subtelny sposób dał znać, że jest blisko. Nie chodzi tu o zagadywanie, ale może bardziej o gest, który w tej relacji sugeruje bliskość. U każdego będzie to coś innego. Zasugerujmy, że jak zmieni zdanie, to jesteśmy i chcemy mu pomóc.
A co z karami? Mają sens? Podejrzewam, że wielu rodziców uważa, że zabronienie wychodzenia lub zabranie telefonu w takiej sytuacji to dobry pomysł.
Według mnie kary nie mają sensu. Są przejawem bezradności rodzica. Podobnie jak agresja fizyczna i słowna. Jeżeli czujemy się bezradni, to lepiej o tym powiedzieć dziecku. Mamy prawo się martwić i nie wiedzieć, co zrobić. Pokażmy ludzką twarz, to żaden wstyd.
Rodzic nie musi być psychologiem dla dziecka, ale ważne, żeby był akceptującym, kochającym, wrażliwym na jego potrzeby dorosłym. Dzieci w takim napięciu trzaskają drzwiami, rzucają przedmiotami, krzyczą, że nie chcą rozmawiać i mamy się nie wtrącać. I to jest naturalne. Co więcej – jeżeli krzyczy i się złości, to ufa rodzicowi, wie, że może sobie na to pozwolić.
Gorzej, jeżeli jest takie potulne, ciche, zamknięte w sobie, a tak naprawdę na zewnątrz jest spokojne, a w środku prawdopodobnie jest emocjonalna wichura i burza z piorunami. I dziecko zostaje z tym samo. Jeżeli rodzic daje przestrzeń na to, żeby właśnie krzyczał, kłócił się, płakał, to jest jak najbardziej w porządku. To jest ta właśnie bezpieczna baza, w której jest miejsce na wszystkie emocje. W normalnej rodzinie mieszczą się wszystkie emocje – każda z nich mówi o jakichś potrzebach, często niezaspokojonych. Mówi się, że tylko małe dziecko potrzebuje wrażliwego, uważnego rodzica. Nieprawda. Młody, dojrzewający człowiek, również chce usłyszeć, że jest widziany, słyszany, kochany. W tym wszystkim ważne są granice – warto mówić wprost, na co się nie zgadzamy. Paradoksalnie granice dają dziecku czy nastolatkowi – poczucie bezpieczeństwa.
Joanna Wichlińska – psychoterapeutka integracyjna po 4. letnim, całościowym szkoleniu w Szkole Psychoterapii DDA w Warszawie, przy Stowarzyszeniu OD-DO oraz psychoterapeutka uzależnień i współuzależnień po STUiW w Instytucie Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego w Warszawie. Psychoterapeutka par w trakcie całościowego szkolenia w Instytucie Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego w Warszawie.
Pracuje z osobami: uzależnionymi, współuzależnionymi, z tzw. syndromem DDA i DDD, z osobami doświadczającymi przemocy w relacjach oraz z parami. Pracuje z traumami m.in. relacyjnymi metodą Brainspotting i integracyjnie. Ważna jest dla niej terapia psychosomatyczna. Pracuje głównie w oparciu o teorię więzi Johna Bowlby’ego oraz teorię poliwagalną w psychoterapii. Prowadzi szkolenia z zakresu szeroko rozumianego zdrowia psychicznego.
Dodaj komentarz