– Uważam, że warto mówić prawdę i nie unikać tematu, ale jednocześnie nie nadużywajmy rozwiązania pod tytułem: “masz problem, zrób coś z tym” – mówi psycholog, specjalista psychoterapii uzależnień i współuzależnienia Łukasz Krzysztoń. Eksperta zapytaliśmy, co w zachowaniu bliskiego może być alarmujące i jak reagować, gdy w relacji pojawiły się substancje psychoaktywne.
Wielu ludzi ma tendencję do bagatelizowania swoich przeczuć. W bliskiej relacji często jest tak, że nie zauważamy, że coś się zmienia, przesuwamy granice, nawet gdy są one dla nas niewygodne. Wyobraziłam to sobie na przykładzie zmęczenia, bo pewnie większość z nas regularnie słyszy od partnera czy partnerki: “jestem zmęczony/zmęczona”. I to normalne, męczy nas praca i obowiązki. Czy w przypadku używania substancji psychoaktywnych jesteśmy w stanie wskazać jakiś czas trwania danych objawów, żeby uznać, że bliska nam osoba może mieć problem? Przy depresji mamy na przykład te kluczowe dwa tygodnie.
Z mojej perspektywy niestety odpowiedzenie na to pytanie jest nierealne. Osoby, które są ciągle zmęczone, nadużywają siebie, za dużo pracują, są odcięte od swoich emocji, mogą mieć momenty, w których przeżywają depresję, a następnie ponownie wracają na ścieżkę zadaniowości. Musimy pamiętać, że nie możemy nikogo diagnozować na podstawie kilku zachowań. Wymienione zachowania – bierna agresja, wycofanie z relacji, nerwowość, senność – mogą być sygnałami tyle depresji, co uzależnienia.
Co możemy zrobić?
Przyglądać się naszej relacji, a nie dążyć na siłę do postawienia diagnozy. Możemy obserwować, że druga osoba jest nieobecna w trakcie rozmowy, zaczyna się dziać coś złego w kontekście finansów, nasz partner rezygnuje z pasji, coraz częściej “potrzebuje czasu dla siebie”, odwołuje wspólne plany na rzecz innych zajęć, w które nie chce nas angażować, nie chce już chodzić do kina czy na spotkania ze wspólnymi znajomymi.
Zapytała pani o czas i nie ma tutaj jednej odpowiedzi. Jednorazowe odwołanie planów nie jest zbrodnią. Zrezygnowanie z wyjazdu w weekend? Zdarza się. Jednak jeżeli zaczynamy czuć rodzaj odcinania się od tego, co “wspólne” i “nasze”, jeżeli do konkretnych sytuacji dochodzi niemal codziennie, ten stan nie mija, staje się nową “normalnością” to bez wątpienia możemy mówić o problemie. Niezależnie od tego, czy źródłem tego zachowania będą substancje, czy choroby psychiczne.
Powiedzieliśmy o sygnałach ciała i zachowaniach, które mogą sugerować, że bliska osoba używa substancji psychoaktywnych. Ale często towarzyszą temu również konkretne przedmioty.
Do użycia niektórych substancji potrzebne są strzykawki i igły. Jednak najbardziej popularne i łatwiej dostępne używki kojarzone są ze szklanymi fifkami, lufkami, bletkami, bibułkami. Niektórzy używają takich akcesoriów do palenia papierosów, więc nie jest to oczywiście wyznacznik. Nieraz do takiego zestawu dołącza folia aluminiowa, która może sugerować używanie innych substancji niż tytoń. Zdarza się również, że bliscy znajdują małe plastikowe woreczki – nieraz puste, nieraz z proszkiem lub kryształkami.
Wydaje mi się, że w takich sytuacjach większość z nas szuka rozwiązania i pomocy. Terapia?
Myślę, że gdy pojawiają się oznaki, że bliska osoba może brać tzw. narkotyki, wcale nie musimy jej tego udowadniać.
Jak to?
Łatwo wpaść w pułapkę, że zaczniemy walczyć o substancję, a nie o relację. Mechanizm w uproszczeniu jest taki, że jedna osoba mówi: “bierzesz narkotyki, to jest problem”. A druga: “wcale nie mam problemu, może okazyjnie coś tam użyję, ale wszystko mam pod kontrolą”. Efekt?
Przepychanki słowne i niekończąca się walka. A ważne jest nazywanie tego, co dzieje się w relacji. “Nie podoba mi się, że spędzam kolejną noc bez ciebie”, “gdy przychodzisz pobudzony, nie możemy porozmawiać, a rozmowa jest dla mnie ważna”, “nie reagujesz na moje potrzeby, chcę się przytulić, a ty mnie odtrącasz”, “martwię się, że zmęczony po pracy idziesz na imprezę”, “czwarty dzień próbuję porozmawiać, ale jesteś zmęczony i mi odmawiasz”, “jest mi przykro, że trzecią niedzielę z rzędu odwołałaś rodzinny obiad”.
Taki rodzaj komunikacji może pomóc, gdy pojawiają się pierwsze sygnały, że w bliskiej nam osobie zachodzi zmiana. Bywa, że taki człowiek sam połączy kroki, zrozumie, że substancje i jego życie zawodowe i osobiste nie idą w parze. Uważam, że warto mówić i nie unikać tematu, ale jednocześnie nie nadużywajmy rozwiązania pod tytułem: “masz problem, zrób coś z tym”. Dawajmy sygnały, że widzimy, że podejrzewamy, co może być źródłem tego problemu.
To cenna, ale jednak też trudna rada. Wydaje mi się, że mamy tendencję do scenariusza czarno-białego: “powiedz mi tu i teraz, że bierzesz, obiecaj, że przestaniesz, idź na odwyk i terapię”.
Rozumiem te reakcje. Kochamy, chcemy pomóc, zależy nam, żeby uwolnić bliską osobę, wykrzyczeć, że narkotyki jej szkodzą. Obawiam się niestety, że próba takiego rozwiązania problemu jest najgorszym pomysłem. Również dlatego, że może prowadzić do rozwinięcia się współuzależnienia. Gdy zaczynamy walczyć o to, żeby ktoś nie brał narkotyków, możemy wpaść w pułapkę: “moja wartość jest zależna od tego, czy mam na ciebie wpływ”. A chodzi o to, żeby być w połączeniu ze sobą niezależnie od tego, czy bliski bierze narkotyki, czy nie.
Kolejny aspekt to, czy ja z powodu brania substancji przez partnera, mam problem w relacji i jak reaguję na uwagi innych, którzy sugerują, że coś się dzieje. Warto zatem zastanowić się, czego potrzebujemy i na co mamy wpływ. Jeżeli zrzucimy odpowiedzialność na używkę, to najpewniej niewiele osiągniemy i grozi nam również współuzależnienie.
Czyli lepiej przyjąć do wiadomości, że nie jesteśmy w stanie zdecydować za kogoś, czy będzie brał. Możemy natomiast komunikować, co nam przeszkadza w relacji, która staje się trójkątem?
Trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, w czym przeszkadza mi to, że ktoś używa tych substancji. Naświetlajmy to. Późno wracasz, nie wyjeżdżamy na wakacje, a jak nawet gdzieś jedziemy, to śpisz w pokoju hotelowym, nie uczestniczysz w ważnych imprezach rodzinnych, nie odebrałeś dziecka ze szkoły. Proszę zwrócić uwagę: tu nie chodzi o skupianie się na substancji, a konsekwencjach jej zażywania.
Łukasz Krzysztoń jest specjalistą psychoterapii uzależnień i współuzależnień. Odbył szkolenia z zakresu psychoterapii uzależnień behawioralnych, psychoterapii DDA z zaburzeniami osobowości, programu ograniczenia picia i treningu zastępowania agresji. Doświadczenie zdobywał w m.in. Ośrodku Terapii Uzależnień POMOST, Młodzieżowym Ośrodku Terapii i Readaptacji „Powrót z U”, Centrum Interwencji Kryzysowej w Lublinie i Telefonie Zaufania Centrum Interwencji Kryzysowej (Lublin). O sobie pisze: “Swoją pracę terapeutyczną poddaje regularnej superwizji. Działam w nurcie integracyjnym. Kolejne kroki rozwoju zawodowego kieruję w stronę pogłębiania wiedzy i umiejętności w podejściu psychoterapii humanistycznej oraz terapii skoncentrowanej na rozwiązaniu”.
Mogą Cię zainteresować:
Algorytmy kontra uzależnienia? Jak sztuczna inteligencja zmienia badania nad substancjami
Dodaj komentarz