Mówią, że to tylko w weekend, przy okazji, raz na jakiś czas. Dla towarzystwa i dobrej zabawy. Wszystko mają pod kontrolą. Psycholożkę, psychoterapeutkę, specjalistkę terapii uzależnień z wieloletnim doświadczeniem Izabelę Słoniewską pytam, czy istnieje coś takiego, jak “bezpieczne używanie narkotyków”.
Chociaż dysponujemy mocnymi dowodami na to, że narkotyki są niebezpieczne i uzależniające, nadal zdarza się słyszeć opinie osób, które utrzymują, że „kontrolują” branie, że korzystają z narkotyków sporadycznie i jedynie „dla zabawy”. Nic złego się nie dzieje – mówią. Czy narkotyki to substancje, które da się brać w sposób kontrolowany?
Zawsze znajdą się osoby, które tak będą twierdzić. Wiele lat temu, kiedy pracowałam głównie z osobami uzależnionymi od narkotyków, codziennie słyszałam takie opinie. Nigdy nie wchodziłam w polemikę, głównie dlatego, że zazwyczaj były to osoby, które nie były skłonne rozważyć innego scenariusza.
Dlaczego nie były skłonne?
Ponieważ często byli to użytkownicy substancji. Czy kiedy to mówili, byli uzależnieni? Często nie – czy używali? Owszem – używali. Czyli kontrolowali? No niekoniecznie. Już wyjaśniam. Uzależnienie to choroba, która rozwija się w czasie. Nie jest tak, że bierzemy raz i już jesteśmy uzależnieni. Tak jak nie mamy nadwagi od zjedzenia jednej czekoladki. W tym niestety cały szkopuł i całe niebezpieczeństwo. Ten okres używania narkotyków, w którym to złudzenie kontroli jest, może chwile potrwać. Najczęściej jednak prowadzi on do uzależnienia, zwłaszcza u osób, które wypowiadają takie tezy. Te osoby nie przejawiają refleksji, że właśnie weszły na bardzo niebezpieczną ścieżkę, wręcz zaprzeczają niebezpieczeństwu, racjonalizują je i pomijają.
Czy branie „raz na jakiś czas”, „tylko w weekend” chroni przed uzależnieniem?
Jeżeli spróbowaliśmy narkotyków, to naprawdę trudno powiedzieć jak to się w przyszłości skończy. Oczywiście bywa tak, że ja mogę być tą osobą, która weźmie kilka razy i już więcej brać nie będzie. Jakaś ciekawość zostanie zaspokojona i już. Natomiast nikt nie da gwarancji, czy ty rzeczywiście będziesz taką osobą i właśnie to ty oprzesz się później. Rozsądniej jest po prostu nie stawiać się w sytuacji takiego zagrożenia. Jeśli się w niej z rozmysłem stawiamy, to w sumie podejmujemy ryzyko, że to się może zakończyć uzależnieniem. W tym jest sedno, że wobec narkotyków tylko nam się wydaje, że wiemy, co robimy, a potem nagle się okazuje, że one już zdominowały nasze życie i już dawno przejęły nad nami kontrolę. Wielu jeszcze wtedy nie zauważa rzeczywistości i nie uznaje prawdy. Tak działa podstawowy mechanizm uzależnienia, który nazywamy mechanizmem iluzji i zaprzeczeń.
Wracając do pytania o branie w weekendy: czy to nas chroni przed uzależnieniem? Jak bierzemy w jakiejkolwiek formie, to bądźmy świadomi, że nic nas przed uzależnieniem nie chroni. Naprawdę nie każdy bierze codziennie i nie tylko po tym poznajemy, że ktoś jest uzależniony. Są osoby, które wchodzą w krótkie ciągi np. tylko właśnie weekendowe. Często wtedy te osoby mówią, że to tylko w weekendy, że to kontrolują, ale to nie jest prawda. To jest po prostu pewien wzór przyjmowania substancji. Pojawia się w tym pomysł: to ja poczekam na weekend bez. I zaczynają się schody. Czasem był jeden weekend, czasem nawet drugi, a w trzeci już był powrót do brania. Gdzie zatem jest ta kontrola?
Na czym polega pułapka myślenia, że „mam wszystko pod kontrolą”?
Takie myślenie jest potrzebne osobie uzależnionej do kontynuowania tego, co robi bez uczucia dyskomfortu. Jeżeli zacznie dopuszczać myśl, że to jest niebezpieczne, że nie zawsze ma kontrolę nad tym, co robi, albo traci ją pod wpływem, wtedy sięganie po narkotyki przestaje być już tak „na luzie”. Najczęściej jednak ta osoba nie chce przestać, dlatego racjonalizuje. Znów sięgnę do podstawowego mechanizmu uzależnienia, jakim jest mechanizm iluzji i zaprzeczeń. W skład tego mechanizmu wchodzą pewne określone przekonania takie jak właśnie racjonalizowanie: to tylko rekreacyjne używanie, mam wszystko pod kontrolą.
Składową tego mechanizmu jest również tytułowe zaprzeczanie: nie mam z tym problemu, mogę przestać, kiedy chcę; ale też umniejszanie – to tylko marihuana, nie robię tego często; obwinianie: to z powodu stresu w pracy, gdyby rodzice/żona/dziewczyna o mnie dbali, to na pewno bym nigdy nie wziął/wzięła; magiczne myślenie: od jutra się wszystko zmieni, zacznę żyć inaczej, wszystko się ułoży, jak zmienię pracę, miejsce zamieszkania. Po powyższych przykładach widać, że kiedy wkraczają na scenę narkotyki to prawda i taka wewnętrzna uczciwość wobec tego, jak jest – kończą się. Można powiedzieć, że wchodzi się w taką spiralę przekonań, której przykładem jest stwierdzenie „mam wszystko pod kontrolą”, a potem tylko następuje rozwój i rozbudowanie takiego błędnego myślenia.
Jesteśmy w stanie określić, wyłapać ten moment, w którym używanie narkotyków staje się niebezpieczne i powiedzieć STOP?
No cóż… Życzyłabym sobie, by tak było, tylko praktyka pokazuje co innego. Oczywiście są osoby, którym to się uda. Zatrzymają się, nie wejdą głębiej. To zawsze jest suma wielu wypadkowych. Ja bym skupiła się na czym innym. Nie na tym, czy możemy próbować i czy jest możliwe zatrzymać się i powiedzieć sobie STOP. Skupiłabym się na rozmowie o tym, po co zapraszać narkotyki do swojego życia. W czym to danej osobie pomaga? Rozluźnia? Czuje się bardziej akceptowana, boi się odrzucenia? Daje jej to poczucie, że robi coś ekscytującego, wyróżniającego?
Prawdziwie ważne pytanie brzmi: po co mi to? Część powie, że próbuje z ciekawości, bo wszystkiego w życiu trzeba spróbować, bo wszystko jest dla ludzi. Naprawdę? To dopiero jest zafałszowanie rzeczywistości. Absolutnie nie wszystkiego należy w życiu spróbować i nie wszystko nam służy. Wielu się nie zastanawia głębiej nad tym, jakie są ich wewnętrzne, osobiste motywy, by sięgać po narkotyki, a zdecydowanie powinni zacząć to robić. Jest teraz taki trend, by relatywizować wszystko. Granice się zacierają. Wydaje się, że można wszystko i zawsze, a jeśli nie można, to trzeba walczyć o to, by było można. Dlaczego po prostu nie możemy uznać, że narkotyki to nie zabawa i nie możemy przestać z tym tak nieustannie polemizować?
To dobre pytanie, bo faktycznie możemy polemizować z wieloma opiniami, a jednocześnie mamy dowody naukowe. Co takiego dzieje się w organizmie, w mózgu po narkotykach? Jaki mechanizm sprawia, że używanie danej substancji zaczyna być szkodliwe?
Każda substancja wpływa trochę inaczej na mózg. W mózgu mamy naturalne neuroprzekaźniki, które są produkowane w odpowiedniej dla nas ilości i w odpowiednich momentach. Jedne mają zwiększyć naszą odporność, w tym odporność na ból, inne mają spowodować, że nasz nastrój jest wyrównany, albo czujemy się szczęśliwi lub zakochani. Inne sprawiają, że się przywiązujemy, wyrzut jeszcze innych pobudza nas do działania. To naturalne ich działanie. Teraz wyobraźmy sobie, że wprowadzamy do organizmu chemię, która ma łudząco podobne działanie, ale intensyfikuje nasze doznania wielokrotnie. To sprawia, że nasz mózg wariuje.
Po pierwsze – uzależniamy się od wywołanego stanu. To sztucznie wywołane samopoczucie daje nam nagrodę, którą trudno uzyskać w inny sposób. Każdy użytkownik wybiera sobie sam rodzaj chemicznej „nagrody” wynikający tak naprawdę z jego nieuświadomionych potrzeb. Poza tym, że wywołujemy pewien psychologiczny stan, wywołujemy także pewną reakcję fizjologiczną naszego organizmu. Częste używanie powoduje, że naturalna chemia mózgu chwieje się, a to może prowadzić do poważnych problemów psychicznych, depresji, lęków, zaburzeń psychotycznych.
Czyli zatem nie ma czegoś takiego jak „bezpieczne” używania takich substancji?
Nie. Nie ma bezpiecznego używania. Używasz – jesteś w zagrożeniu, że się uzależnisz. Nie ma co dyskutować.
Izabela Słoniewska – psycholog i psychoterapeutka. Przez wiele lat specjalizująca się w uzależnieniach, posiadająca wieloletnie doświadczenie w pracy z osobami uzależnionymi i ich rodzinami.
Dodaj komentarz