Przejdź do treści głównej
młoda kobieta wydycha dym papierosowy marihuana czarne tło
13 grudnia 2024

Marihuana, jeszcze niedawno kojarzona przede wszystkim z młodymi mężczyznami, dziś coraz częściej trafia w ręce kobiet. I choć w powszechnym wyobrażeniu wciąż funkcjonuje obraz palacza jako nastoletniego chłopaka z jointem w ustach, dane pokazują wyraźnie: kobiety nie tylko sięgają po konopie częściej niż dawniej, ale też szybciej i silniej się od nich uzależniają. To zmiana kulturowa, ale i społeczna, psychologiczna oraz biologiczna.

Dlaczego kobiety sięgają po substancje psychoaktywne?

Zacznijmy od szerszego kontekstu. Kobiety stanowią około jednej czwartej wszystkich osób z poważnymi problemami narkotykowymi. W Europie 20 proc. pacjentów z tym problemem to kobiety. To nie znaczy, że rzadziej potrzebują pomocy – raczej, że znacznie trudniej im ją otrzymać.

Często są niewidoczne w badaniach, bo większość danych pochodzi z męskich prób. Ich używanie substancji nierzadko jest reakcją na przemoc – zarówno seksualną, jak i emocjonalną czy fizyczną – doświadczaną w dzieciństwie lub dorosłości. Używki stają się mechanizmem samoleczenia.

Dodatkowo, jak pokazują badania opublikowane w „Frontiers in Psychiatry” (2020), kobiety z doświadczeniem przemocy są znacznie bardziej narażone na rozwój uzależnień, w tym także od marihuany. Trauma w połączeniu z brakiem wsparcia psychicznego tworzy podatny grunt pod chroniczne używanie substancji psychoaktywnych.

Dochodzi do tego stygmatyzacja. Społeczne oczekiwania wobec kobiet – by były opiekuńcze, odpowiedzialne, „czyste” – sprawiają, że kobieta z uzależnieniem traktowana jest bardziej surowo niż mężczyzna. Czuje wstyd, lęk przed oceną, a to odsuwa ją od pomocy. Dodatkowo kobiety częściej opiekują się dziećmi, mają niższe dochody i mniejsze wsparcie społeczne.

Marihuana dostępna i modna

Odpowiedź nie jest zaskakująca: legalizacja i normalizacja. Z danych z USA i Kanady wynika, że młode kobiety coraz częściej deklarują regularne używanie marihuany – nierzadko przewyższając w tym mężczyzn. Według Reuters, firmy z branży konopnej modyfikują swoją strategię marketingową, by celować bezpośrednio w młode kobiety, łącząc produkty z narracją wellness i self-care.

Dla wielu kobiet marihuana jest dziś bardziej akceptowalna niż alkohol czy tabletki. Marihuana coraz częściej funkcjonuje w kulturze jako substancja „zdrowa”, „naturalna”, „relaksująca”. Coraz więcej produktów na bazie konopi kierowanych jest dziś bezpośrednio do kobiet. To już nie tylko joint czy susz – to także herbatki, nalewki, balsamy, kapsułki, a nawet… tampony z dodatkiem THC i CBD.

Przemysł konopny precyzyjnie odpowiada na kobiece potrzeby, oferując dyskretne i stylowe preparaty łagodzące stres, napięcie przedmiesiączkowe, bezsenność czy bóle mięśniowe. Stoi za tym potężny biznes i precyzyjna strategia marketingowa.

Dla wielu kobiet to nie tylko atrakcyjna forma. Marihuana podana w estetycznym opakowaniu, bez dymu i zapachu, pasuje do codziennej narracji dbania o siebie. Olejek do masażu z dodatkiem CBD? Środek na PMS? Lubrykant intymny „na bazie roślin”? Brzmi jak self‑care, nie używka. Właśnie dlatego kobiety, które być może nie zdecydowałyby się na klasyczne palenie, chętniej sięgają po produkty w innej formie. Choć nie palą, nie doświadczają “haju”, normalizują substancję, która zdecydowanie nie powinna kojarzyć się ze zdrowiem.

Poza tym takie użycie marihuany również niesie ryzyko. Nawet „microdosing” — niewielkie dawki THC — mogą prowadzić do uzależnienia, zwłaszcza jeśli marihuana staje się codziennym narzędziem do regulowania emocji. Rzeczywiste działanie konopi – szczególnie w formie przetworzonej – jest trudne do przewidzenia, a ulga bywa chwilowa. Kiedy „naturalny olejek na stres” zaczyna być potrzebny codziennie, granica między dbaniem o siebie a uzależnieniem zaczyna się zacierać.

Marihuana jako samoleczenie

Badania pokazują, że kobiety częściej niż mężczyźni używają konopi, by poradzić sobie z lękiem, bezsennością czy depresją. Z czasem prowadzi to do błędnego koła: objawy psychiczne nasilają się, co wzmacnia pragnienie sięgnięcia po substancję.

W badaniu przeprowadzonym na Uniwersytecie w Amsterdamie i Uniwersytecie w Teksasie (Dallas), kobiety używające konopi indyjskich zgłaszały częstsze zaburzenia lękowe i nastroju niż mężczyźni – a objawy te były ściślej powiązane z zespołem uzależnienia od marihuany (CUD). Szczególnie silne było połączenie depresji z odczuciem głodu i objawami odstawienia. To sugeruje, że marihuana staje się narzędziem do radzenia sobie z psychicznym cierpieniem – choć finalnie to cierpienie pogłębia.

Szybsze uzależnienie, silniejsze skutki

Kobiety, jak pokazują liczne badania, szybciej uzależniają się od marihuany niż mężczyźni – nawet jeśli początkowo używają jej rzadziej. Efekt teleskopowy sprawia, że droga od pierwszego użycia do uzależnienia bywa znacznie krótsza. Według badań opublikowanych w „Journal of Substance Abuse Treatment”, kobiety mogą rozwinąć pełnoobjawowe uzależnienie nawet w ciągu 4–5 lat, podczas gdy u mężczyzn ten proces zajmuje znacznie dłużej.

Co więcej, objawy odstawienia są u kobiet częstsze i intensywniejsze – nudności, silny lęk, drażliwość. Dane z badań opublikowanych na łamach „Addictive Behaviors Reports” sugerują, że objawy odstawienne marihuany u kobiet mają bardziej somatyczny i emocjonalny charakter, co utrudnia utrzymanie abstynencji.

Choć objawy CUD – jak pokazało badanie z Holandii – są podobne u obu płci, to sposób, w jaki się nawzajem nasilają, różni się istotnie. U mężczyzn niepokój wiązał się głównie z nieudanymi próbami rzucenia marihuany. U kobiet – był on ściśle spleciony z samymi objawami uzależnienia, zwłaszcza „głodem” i zespołem odstawienia.

Kobieta z jointem to nie margines

Wszystko to sprawia, że kobiety z problemem nadużywania konopi nie są dziś marginesem. Są rosnącą, nie zawsze widoczną, ale realną grupą ryzyka. Grupa ta nie jest jednorodna. Inaczej wygląda sytuacja samotnej matki, inaczej – młodej studentki, jeszcze inaczej – osoby niebinarnej, która używa marihuany, by radzić sobie z dysforią. Wszystkie te osoby mają jednak jedną wspólną cechę: potrzebują pomocy dostosowanej do ich rzeczywistej sytuacji.

Raport EMCDDA podkreśla konieczność tworzenia zintegrowanych, wieloaspektowych usług: łączących leczenie uzależnień, zdrowie psychiczne, wsparcie dla matek i usługi społeczne. Takie podejście nie tylko odpowiada na konkretne potrzeby kobiet, ale jest też po prostu skuteczniejsze.

Zamiast moralizowania – zrozumienie

Rosnące używanie marihuany przez kobiety nie wynika z mody czy słabości. To efekt kulturowej zmiany, ale też odpowiedź na realne psychiczne potrzeby. Dopóki nie zaczniemy ich rozumieć i traktować poważnie, dopóty nie stworzymy systemu, który realnie pomaga. A przecież nie o ocenę tu chodzi – tylko o skuteczność.

Zostaw swój komentarz:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mogą Cię zainteresować:

grupa przyjaciół w kawiarni przy stole korzysta ze smartfonów i pije kawę

Uzależnienie czy wciągająca moda? Problemy metodologiczne w badaniach nad uzależnieniami behawioralnymi

mężczyzna przy komputerze w kawiarni widok od tyłu

Problemowe inwestowanie w kryptowaluty. Dane z raportu

Kobieta stoi w kuchni i trzyma w ręce talerz z sałatką

Dieta, depresja i choroba Alzheimera – co je łączy? Wyniki badań

Kobieta leży w łóżku i nie może spać

AI analizuje sen i zdrowie psychiczne. Nowe narzędzia pomagają wykrywać zagrożenia

The owner of this website has made a commitment to accessibility and inclusion, please report any problems that you encounter using the contact form on this website. This site uses the WP ADA Compliance Check plugin to enhance accessibility.