Skip to main content
DDA historia przyjaźni
10 grudnia 2021

DDA historia przyjaźni„Sama będąc DDA, myślałam, że widzę więcej i spoglądam dalej. Kiedy poznałam Mirka, poczułam, że muszę mu pomóc. Choć nie wiedziałam jak, postanowiłam, że przynajmniej spróbuję. W pewnym momencie role się odwróciły. Myślę, że to stało się fundamentem naszej prawdziwej, głębokiej przyjaźni – opowiada Martyna.


Historia Martyny

Martyna pochodzi z niewielkiego miasteczka w Wielkopolsce. O swoim dzieciństwie mówi, że było „spędzone na podwórku”. Wspomina, że wcale nie miała ochoty wracać do domu, w którym atmosfera była regularnie napięta. Powód był jeden – tata pił. Nigdy nie było wiadomo, w jakim stanie i w jakim nastroju będzie. Mama z kolei się temu podporządkowała, więc dzieci w dużej mierze zdane były na siebie.

– Zachowywałam się i reagowałam zupełnie inaczej niż mój brat. On się buntował, próbował walczyć z tym, co się działo w domu. Chciał za wszelką cenę wpłynąć na mamę i jej postawę. Ja przeciwnie. Przyjmowałam rzeczywistość biernie, brałam ją dokładnie taką, jaka była. Wolałam wyjść z domu na większość dnia, a potem cichutko wrócić – mówi Martyna.

Opowiada, że z poczuciem ulgi opuściła dom rodzinny, wyjeżdżając do szkoły średniej z internatem. Studia były naturalną konsekwencją, a o tym, że nie wróci do domu, wiedziała na pewno. Już wtedy, bezpośrednio po opuszczeniu domu zaczęła jednak czuć, że – jak stwierdza – „nie jest z nią wszystko w porządku”.

– Moi rówieśnicy zachowywali się inaczej. Głośniej i pewniej mówili. Najpierw myślałam, że to kwestia pewnej samodzielności, którą muszę nabyć. Potem, że charakteru. Ale wreszcie zrozumiałam, że to pokłosie wychowania czy też niewychowania, a dojrzewania w zaburzonym domu.

Martyna zwróciła się po pomoc do szkolnej psycholog, która okazała się człowiekiem niezwykle wrażliwym i delikatnym, dając dziewczynie dokładnie to, czego potrzebowała. Ciepło, oparcie i fachową pomoc.

Historia Mirka

Mirek wychowywał się tylko z mamą. Tata zostawił rodzinę, gdy chłopak miał kilka lat. Choć wracał od czasu do czasu – jak sam Mirek mówi – były to zrywy, zazwyczaj okupione trudnymi emocjami. Mama opowiadała mu, że odeszła od ojca z powodu jego choroby alkoholowej. Kiedy więc tylko się pojawiał w zasięgu wzroku, drżała, otaczała go podwójną ochroną i nie zostawiała własnej przestrzeni.

W opowieściach Mirka wybrzmiewa żal pomieszany z poczuciem winy. Chłopak twierdzi, że mama dźwigała wszystkie – jego i swoje ciężary, nie chcąc pozwolić mu na próbę samodzielnego uporania się z tym, co ich w życiu spotkało. Dlatego uważa, że choć uchroniła go wtedy przed bólem, krzywdą i trudnymi rozmowami, wszedł w dorosłość z dodatkowym obciążeniem w  postaci nieumiejętności radzenia sobie z wyzwaniami dojrzałego i świadomego życia. Słowem – jak dziecko.

Wspólna, studencka droga

Martyna i Mirek poznali się na studiach. Trafili do wspólnej grupy ćwiczeniowej, jednocześnie okazało się, że przydzielono im pokoje w tym samym budynku akademika. Szybko złapali dobry kontakt i od samego początku nie był on podszyty emocjami damsko-męskimi.

– My byliśmy jak dwie zagubione w świecie duszyczki, które – gdy podały sobie łapkę – łatwiej razem szły. Tak więc tuptaliśmy sobie, wspólnie się ucząc, chodząc na zajęcia, z czasem gotując i spędzając czas poza akademikiem. Poznawaliśmy się powoli, żadne z nas nie chciało otwierać skorupki przed drugim, wstydząc się konotacji alkoholowych. Wiadomo jak to na studiach – skoro w domu był alkohol, to na pewno była też bieda i patologia.

Martyna opowiada, że wcześniej była przekonana, że jej reagowanie na picie ojca było charakterystyczne dla dziewczyn, a płeć przeciwna zachowuje się tak, jak to robił jej brat. Terapia, w której uczestniczyła, pokazała jej jednak, że płeć nie ma znaczenia i nie przekłada się na sposób reagowania w określonych sytuacjach.

– Mirek był moim przyjacielem, a mimo to, i jednocześnie mimo wielu godzin odbytej terapii, czułam ogromny wstyd i ucisk w żołądku na myśl, że miałabym opowiedzieć mu o swoim życiu całą prawdę… Nie wiedziałam, jak mogłabym sobie poradzić z tym wstydem. Jednocześnie jednak znaliśmy się już tak długo, że nie było sensu chowania się dłużej. To była trudna rozmowa. Trudna w swym założeniu. Okazało się, że mówiąc o tym głośno otworzyłam serducho mojego przyjaciela.

Mirek również odważył się mówić, choć Martyna podkreśla, że opowiadał głównie o zdarzeniach i sytuacjach. Nie miał zupełnie umiejętności nazywania swoich emocji i wyrażania uczuć. Ale poczuł się w jej towarzystwie na tyle bezpiecznie, żeby wreszcie przynajmniej spróbować się otworzyć.

– Choć w trakcie tej rozmowy czułam, że ona ma sens, po naszym spotkaniu dopadł mnie tzw. moralniak: a może niepotrzebnie mówiłam, niepotrzebnie zaczynałam, może niepotrzebnie naciskałam, przecież ja nie wiem, nie umiem, nie mam wyczucia.

Decyzja o terapii

Z opowieści Martyny wynika, że od czasu spotkania studentów i rozmowy o przeszłości minęło sporo czasu, zanim zaczęli ponownie się spotykać i rozmawiać. Mirek zamknął się w sobie, „okopał” jak mówi Martyna i na jej zaczepki odpowiadał, że potrzebuje trochę czasu na przemyślenia.

– To było dla mnie o tyle trudne, że chciałam już działać, koniecznie zabrać Mirka na terapię, podrzucić mu milion książek, które ja już przeczytałam. A okazało się, że on potrzebuje czasu na przetrawienie i wyrzucenie z siebie tego, co przez lata się w nim zbierało. To dla mnie była niezwykła lekcja pokory.

Martyna postawiła sobie za cel zaopiekowanie się Mirkiem. Znalazła dla niego terapeutę, pilnowała kalendarza, gdy jednak Mirek zaczął stawać na nogi i radzić sobie sam – pogubiła się.

– Przyznaję, że jestem w miejscu, w którym już jakby częściowo byłam. Wróciłam na terapię, z której częściowo zrezygnowałam, chcąc poświęcić się Mirkowi. Czułam, że kopiuję częściowo zachowania z domu, ale wypierałam to. Musiałam się kimś zaopiekować, potrzebowałam tego uczucia. To była odpowiedź na to, że nikt nie opiekował się mną… Zwyczajnie chciałam się czuć komuś potrzebna.

O swojej relacji z Mirkiem Martyna mówi tak, jakby była na niej wielka rysa.

– Teraz to Mirek jest dużo bardziej świadomy i poukładany niż ja. Nie zostawił mnie na żadnym etapie i teraz też tego nie robi, jednak mam poczucie, że nasza znajomość, mimo młodego wieku i wciąż studenckiego życia, stała się bardziej dojrzała. Nie wiem jednak, czy ja jestem już wystarczająco dojrzała, żeby tak funkcjonować. Ale czuję, że trzymamy się z Mirkiem za rękę i nie zamierzam jej puścić.

Fot. Annie Spratt, Unsplash.com

Zostaw swój komentarz:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mogą Cię zainteresować:

Dłoń odmawia alkoholu

Czy istnieje bezpieczne picie?

Oś jelito-wątroba-mózg i zaburzenia związane z alkoholem

Jak sen wpływa na spożywanie alkoholu przez młodzież i młodych dorosłych?

Picie alkoholu a ryzyko samobójstwa: analiza zależności z uwzględnieniem płci

The owner of this website has made a commitment to accessibility and inclusion, please report any problems that you encounter using the contact form on this website. This site uses the WP ADA Compliance Check plugin to enhance accessibility.