„Nie da się zaprzeczyć, że każdy z nas miał dzieciństwo. A jeśli tak, to każdy z nas jest przynajmniej w 50% ukształtowany przez nie. Od czasów Freuda zastanawiamy się, jaka jest istota wpływu tego okresu na późniejsze życie dorosłej osoby. Dzieciństwo to najbardziej chłonny i newralgiczny okres rzutujący na przyszłość człowieka. To w nim kształtują się nasze nawyki, przyzwyczajenia, sposób patrzenia na innych i na siebie”. O tym, kim są DDD rozmawiamy z psycholog Anną Prokop.
Redakcja: Wielu z nas zastanawia się, czemu nie radzi sobie w życiu prywatnym czy zawodowym, czemu często, mimo starań, stoi w miejscu i kręci się w kółko… Jakie mogą być tego powody?
Anna Prokop: Mogą za tym stać schematy, które ukształtowały się w nas poprzez wychowywanie się w dysfunkcyjnym systemie, inaczej w systemie rodzinnym, w którym panował chaos, niedojrzałość, przypadkowość. Tzw. DDD, czyli dorosłe dziecko z rodziny dysfunkcyjnej, to dorosła osoba, której cechy osobowości w dużej mierze pochodzą z wychowywania się w niedojrzałym systemie. Przemoc fizyczna, psychiczna, nadużycia seksualne, brak wystarczającej opieki, nadmierna kontrola, nadopiekuńczość, nie stawianie dziecku żadnych granic bądź surowa, nadmierna dyscyplina, choroba, śmierć, rozwód – wszystko co zaburzało system rodzinny wpływało niekorzystnie i zaburzająco na rozwój dziecka. DDD to osoba, która weszła w dorosłe życie z pewnymi deficytami w wyposażeniu życiowego instynktu, ale również z obciążeniami, które trzymają ją w niemocy i bezruchu.
Związek rodziców często przypadkowy, nieprzemyślany niedojrzały owocuje nieprzemyślanymi narodzinami dzieci, które już od poczęcia są obarczone oczekiwaniami i problemami dorosłych. Dziecko, od pierwszych chwil, ma zadania, musi być grzeczne, żeby dać się wyspać, być ładne, aby móc się nim pochwalić, mądre, naj, itd.
Czy dobrze rozumiem, że wówczas dziecko pojawia się, aby spełniać niekończące się oczekiwania, scalać, utrzymywać związek lub dawać coś jeszcze innego?
Dokładnie. Ma wypełnić pustkę, przytulić, pokochać, dowartościować, przynieść wolność od rodziny pochodzenia. Niestety mały człowiek jest w 100% zależny, słaby i potrzebujący, staje się z tego powodu adresatem żądań. Jego słabość i niewinność może być wykorzystywana do kontenerowania swoich napięć, niechcianych emocji.
Co jest potrzebne ze strony rodzica, aby się dobrze rozwijać i przygotować do życia?
Wymienię 10 cech, które wydają mi się najistotniejsze. Będą to: tolerancja, bezwarunkowa akceptacja, cierpliwość, uważność, wyrozumiałość, miłość, dojrzałość, niezależność emocjonalna, odpowiedzialność i radość z tego, że pojawiło się dziecko.
Niedojrzali, toksyczni rodzice oczekują od dziecka i innych opieki, brania odpowiedzialności za nich samych. Często racjonalizują swoje postępowanie, nie przyznając się do błędu, albo umieszczają swoje niedojrzałe toksyczne poczynania w pozytywnej narracji, np. mówiąc „to dla twojego dobra”, „tak się poświęciłam dla ciebie…”, „ bo cię kocham…”. Jednocześnie obsadzają konsekwencje swoich decyzji zawsze na zewnątrz, w dziecku lub innych osobach z otoczenia. Traktują dziecko jak swoją własność, przedłużenie swojej osoby. Są egoistyczni i egocentryczni, nie potrafią odłożyć swoich potrzeb dla istoty, która jest od nich przecież w pełni zależna.
W jaki sposób objawia się toksyczność wychowawcza?
Niestety biciem, obrażaniem, przezywaniem, poniżaniem na różne sposoby. Wielu rodziców rozwiązuje swoje wewnętrzne, niezaspokojone potrzeby własnymi dziećmi. Wewnętrzne konflikty, które sami wynieśli ze swoich rodzin, przenoszą na tych, którzy się nie obronią, ponieważ są za słabi, czyli właśnie na swoje dzieci.
Jaka jest cena takiego dzieciństwa?
W dorosłym życiu takie osoby mają duże deficyty w obszarze emocjonalności. Nadmiarowo przeżywany lęk, poczucie winy czy wstydu prowadzi do ww stanów izolacji i braku rozwoju. Czują niemoc w kontrolowaniu stanów uczuciowych, opisują je jak zalewającą ich lawę.
Zdarzyć się też może, że w ogóle nic nie czują, ponieważ nauczyli się odcinać, co sprawia, że czują ciągły brak satysfakcji w życiu, niezadowolenie z niego, nieumiejętność dokonania wyborów. Często opisują ten stan jako poczucie zawieszenia, bycie za szybą, pod wodą.
Sposoby myślenia także nie służą szczęśliwemu życiu takiej osoby. Myślenie czarno-biało, budowanie straszącej wizji przyszłości, oskarżanie siebie, pomniejszanie, dewaluowanie swojej osoby, bycie dla siebie najgorszym krytykiem.
W działaniach znów kierują się zasadą, że inni są ważniejsi – „jestem zależny od nich”, „to co robię zależy od innych”, „to jaki jestem zależy od tego, co mówią i myślą o mnie inni”.
Warto również wskazać na inne cechy, które znacznie utrudniają nawet codzienne życie, jak np. niechęć do zmian lub trudność w przywiązaniu do czegokolwiek, trudność w kontaktach z innymi ludźmi, niezdolność do tworzenia trwałych związków uczuciowych, bądź tkwienie w związkach toksycznych, niskie poczucie własnej wartości, wrażenie izolacji i niedostosowania.
Co nie pomaga wyjść ze starych schematów?
Wskazałabym na dziecięcą idealizację rodzica. Należy sobie zdać sprawę i urealnić, że każdy człowiek, również nasz rodzic, jest omylny i niedoskonały. Nie wszystko to, co działo się w moim dzieciństwie, mi służyło. Mam prawo poddać weryfikacji niektóre metody wychowawcze i zachowania wobec mnie. Mam prawo do wszystkich uczuć, nie tylko wdzięczności za wychowanie, ale też do niezgody, złości, żalu. Mam prawo wypowiedzieć moje uczucia na głos, zaprzeczyć przekazom, z którymi się nie zgadzam.
Ważne jest też, aby zdać sobie sprawę, że dziś jestem dorosły i że to ode mnie zależy moje życie. Warto pamiętać, że jako dziecko nie byliśmy niczemu winni. Nie ma niegrzecznych dzieci. Są niedojrzali rodzice, którzy nie umieją przyjąć różnych temperamentów dzieci jako wyzwania. Nie umieją, z bezwarunkową akceptacją, pomóc swojej pociesze, aby odnalazła się w świecie. Ponadto zaprzeczenie „boskości” swoich rodziców nie oznacza końca miłości do nich. Wręcz odwrotnie, kochanie niedoskonałości jest bardziej prawdziwe, bezpieczne i ciekawsze. Pamiętajmy też, że to, że przeżyliśmy swoje życie po dziś dzień oznacza, że mamy w sobie siłę i kompetencje, aby dalej sobie radzić, i to bez kontroli rodzicielskiej. Doceniajmy siebie, mówmy do siebie dobre słowa, bądźmy swoim czułym narratorem. Dzięki wytrwałości w pracy nad uwolnieniem się ze schematów możemy stać się wolni, być może po raz pierwszy, aby cieszyć się własnym życiem.
Dziękuję za rozmowę.
Anna Prokop – psycholog kliniczny, specjalistka terapii uzależnień i współuzależnienia. Zajmuje się terapią indywidualną i grupową DDA/DDD/DDRR, depresjami, nerwicami, stresem, fobiami, uzależnieniami, pracą nad najważniejszymi problemami osobistymi, złagodzeniem objawów, poczuciem własnej wartości, uzyskaniem świadomości siebie, swoich zachowań i emocji. Zawodowo była związana z Centrum Zdrowia Psychicznego Wola-Śródmieście przy ul. Mariańskiej 1 w Warszawie. Aktualnie prowadzi Ogólnopolskie Centrum Psychoterapii i Coachingu.
Czytaj też: Jaką cenę płaci Pokolenie Y za swój sukces?
Fot. Kyle Broad, Unsplash.com
2 komentarze
Pozdrawiam z rodziną
Dziekuje za stworzenie pokolenia ktore ma na celu rozwiazanie wlasnych problemow wewnetrznych spowodowanych ignorancja wobec emocji z jakich sklada sie czlowiek i czym emocja jest.
Ps.niektore rodziny (najczescie z pokolenia boomers) nadal nie widza tych problemow i dalej twierdza ze u Nich wszystko dobrze i ich rodziny funkcjonuja bez zarzutu. A ludzie chcacy im pomoc to psychopaci.
Przyjemna ta gra w Życie.