Szacuje się, że w Polsce jest około 600-800 tysięcy osób uzależnionych od alkoholu a kolejne 3 miliony piją w sposób ryzykowny bądź szkodliwy. Tym samym oznacza to, że prawie 10 proc. polskiego społeczeństwa używa alkoholu w sposób problemowy, a owa problematyczność ma różną skalę z chorobową włącznie. Można by uznać, że to nie jest aż tak dużo, ale przecież te osoby mają rodziców, czasem partnerki bądź partnerów oraz dzieci. Jeśli tak popatrzymy na tę kwestię, to alkoholizm w rodzinie dotyczy znacznie większej liczby osób. W efekcie trudno jest w Polsce spotkać osobę, w której rodzinie nie byłoby osoby z problemem alkoholowym (nasilonym w różnym stopniu). Spytaliśmy Magdalenę Pachciarek, psycholog i specjalistkę psychoterapii uzależnień o to, czy każdy związek z alkoholikiem jest toksyczny, partner/ka będzie osobą współuzależnioną, a dzieci będą DDA. Poniżej odpowiedzi.
Redakcja: Czy to jest tak, że każda z osób żyjąca z osobą uzależnioną staje się współuzależniona? Czym właściwie jest współuzależnienie?
Magdalena Pachciarek: W tym przypadku jest podobnie jak z uzależnieniem, czyli nie każdy, kto pije alkohol uzależnia się od niego. Podobnie jest w przypadku osób bliskich osoby uzależnionej. Nie ma takiego przełożenia wprost, więc nie każda z osób żyjących z uzależnionym z automatu staje się współuzależniona. „Współuzależnienie” jest potocznym określeniem zaburzeń adaptacyjnych, czyli przystosowawczych czy reakcji na stres. Oczywiście w tym przypadku stresem czy sytuacją, do której dana osoba się adaptuje, jest uzależnienie członka rodziny czy partnera. W Klasyfikacji zaburzeń psychicznych i zaburzeń zachowania (ICD-10) oba te terminy, czyli zaburzenia adaptacyjne i reakcja na stres znajdują się w grupie zaburzeń nerwicowych, związanych ze stresem i pod postacią somatyczną. Co pokazuje jakie są dominujące kwestie – stres, lęk i zmiany w funkcjonowaniu fizycznym.
Brzmi to bardzo specjalistycznie. A tak na co dzień, po czym można poznać, że ktoś jest współuzależniony?
Najprościej mówiąc, po tym, że ktoś zajmuje się życiem i problemami osoby uzależnionej bardziej niż swoimi. Każda bliski osoby uzależnionej przystosowuje się do jej funkcjonowania. Jeśli jednak owo przystosowanie jest niekonstruktywne, to mówimy o współuzależnieniu. Z czasem powoduje to chęć kontroli osoby uzależnionej i przejmowanie odpowiedzialności za tę osobę (jej używanie środka psychoaktywnego czy zachowanie nałogowe, a w miarę upływu czasu za kolejne obszary życia – szkoła, praca, relacje, obowiązki wewnątrzrodzinne, itp.), zaniedbywanie siebie i własnych potrzeb, utrzymujące się poczucie winy i lęku. A tak w praktyce to są to „słynne” telefony żon do pracodawców, że mąż nie przyjdzie do pracy, bo jest chory, stopniowe ograniczanie korzystania z własnych przyjemności i ograniczanie kontaktu ze znajomymi, po spłacanie długów wynikających z nałogu osoby uzależnionej.
Powiedziała Pani o żonach, to ma znaczenie w kontekście współuzależnienia?
Owszem. Potocznie współuzależnieniem określa się osoby, które przejmują odpowiedzialność za osobę uzależnioną i poświęcają swoje życie dla tych osób. Niemniej jednak, przy głębszym zastanowieniu, określenie to nie znajduje zastosowania wobec rodziców czy dzieci osób uzależnionych. Osoby te znajdują się w nierównej relacji z osobą uzależnioną. Mówiąc najprościej rodzice nigdy nie przestaną być rodzicami swoich dzieci, a dzieci nie przestaną być dziećmi swoich rodziców. Na obronę stosowania tego określenia wobec owych osób można przyjąć fakt oddania owych osób wobec uzależnionego i poświecenia wobec niego.
Od czego zależy czy ktoś stanie się współuzależniony?
Szczerze mówiąc, nawet jeśli nie dojdzie do wykształcenia się zespołu postaw charakteryzujących współuzależnienie, to trudno wyobrazić sobie, by funkcjonowanie w ciągłym stresie obyło się bez jakichkolwiek konsekwencji. Wielu z nas odpuszcza czasem z różnych reakcji i działań „dla świętego spokoju”. Dla osoby współuzależnionej staje się to mottem. Istnieje zdecydowanie większe prawdopodobieństwo wykształcenia się współuzależnienia, jeśli dana osoba pochodzi z rodziny, w której występowało uzależnienie bądź inne formy dysfunkcji, np. choroba psychiczna któregoś z rodziców. Osoby te wchodzą w znany sobie schemat i odtwarzają postępowanie swego „nieproblematycznego” rodzica, dodając oczywiście swoje zachowania wynikające z osobowości. Bardzo często osoby współuzależnione pochodzą z rodziny, w których miała miejsce jakakolwiek dysfunkcja bądź uzależnienie.
A dzieci?
Dzieci z rodzin z problemem alkoholowym są w tej niefortunnej sytuacji, że one muszą przyjąć to, co je otacza za normę. Niefortunnej dlatego, że one w żaden sposób, przez długi czas, nie mogą „wypisać się” z tego, co dzieje się wokół nich. A gdy już mogą to zrobić, to owe zachowania są dla nich czymś normalnym. Przystosowują się do tego. Jak? Na przykład, stają się osobą, która rozwiązuje wszystkie trudności i problemy pojawiające się na drodze, znika z pola widzenia rodziców, rozładowuje napięcie wtedy, gdy zaczyna dziać się coś trudnego… To wszystko przenosi się później na relacje w życiu dorosłym. Ma wpływ na sposób budowania bliskich relacji z innymi, a także funkcjonowania w związkach. I jest powtarzane.
Ale jak to się dzieje, że te osoby trafiają na terapię, skoro wg nich „wszystko jest w normie”?
Dokładnie dlatego, że w pewnym momencie sytuacja wymyka się spoza owej normy. Czyli osoba uzależniona zaczyna zachowywać się w sposób niemożliwy do tolerowania przez bliskich bądź owi bliscy zaczynają ponosić konsekwencje zachowań osoby uzależnionej, na które nie mają zgody. Wspomniane wcześniej dzieci osób uzależnionych trafiają na terapię, gdy mają problemy w swoich bieżących związkach.
Na czym właściwie polega terapia osób bliskich osobom uzależnionym?
Najprościej rzecz ujmując polega na tym, by te osoby zajęły się swoim życiem. Nie chodzi tu o obojętność wobec osoby uzależnionej, tylko o powrót do dawnych kontaktów towarzyskich, przyjemności, zajmowania się swoim zdrowiem i sprawami. Ideą jest to, by wzięły odpowiedzialność za swoje życie i nie chroniły osoby uzależnionej przed konsekwencjami jej zachowań. W czasie terapii i warsztatów bądź treningów osoby te uczą się stawiania granic, wyrażania zdania czy własnych potrzeb. Wszystko to ma doprowadzić do sytuacji, w której osoba uzależniona zacznie odczuwać dyskomfort wynikający z jej postępowania. Natomiast osoba współuzależniona będzie mogła skupić się na swoim życiu, niezależnie od tego co robi osoba uzależniona.
Jak słucham Pani, to brzmi to dystansująco i chłodno…
Owszem. Często spotykam się z takim odczuciem wobec takich sugestii. Nie chodzi w nich jednak o odrzucenie osoby uzależnionej, lecz o to, by wzięła ona odpowiedzialność za własne postępowanie. Równocześnie chodzi o to, by wziąć odpowiedzialność za to, co samemu się robi i jak funkcjonuje.
Dziękuję za rozmowę.
Magdalena Pachciarek – psycholog, certyfikowana specjalistka psychoterapii uzależnień, w trakcje szkolenia psychoterapeutycznego w Instytucje Analizy Grupowej „Rasztów”. Od wielu lat pracuje w placówkach stacjonarnych, obecnie w Krótkoterminowym Ośrodku Terapii i Rehabilitacji Uzależnień MONAR w Budach Zosinych. Pracowała także w poradni, gdzie prowadziła terapię indywidualna i grupowa, zarówno osób uzależnionych jak i ich bliskich, a także grupę zapobiegania nawrotom..