Alkohol w Polsce jest wszechobecny – widzimy go na ulicach, w sklepach, w mediach. To powoduje, że pijemy częściej, więcej i wychowujemy kolejne pokolenia użytkowników alkoholu. Co można zrobić, aby zmienić ten stan? Odpowiada Krzysztof Brzózka, dyrektor PARPA w latach 2007-2019.
Redakcja: W wielu krajach są podejmowane różne działania mające na celu zmniejszenie spożycia alkoholu. Co się robi na świecie i co można by zrobić w Polsce, aby ograniczyć picie alkoholu?
Krzysztof Brzózka: Polityka cenowa to pierwszy element. Po bardzo wielu latach bojów z przemysłem alkoholowym Szkoci wywalczyli szansę na to, aby wprowadzić minimalne ceny za standardową porcję alkoholu – pół funta za 10 gr czystego alkoholu. W ciągu roku, po raz pierwszy od 25 lat, spożycie czystego alkoholu spadło u nich o ponad 2,5 proc. To wbrew pozorom nie jest mało.
A co z naszym podatkiem akcyzowym?
Akcyza w przypadku alkoholu, wyrobów spirytusowych czy nawet wina jest liczona od zawartości alkoholu w płynie, natomiast jeśli chodzi o piwo podatek akcyzowy liczy się wg stopni Plato. Gdyby piwo było produkowane w Polsce uczciwie to zawierałoby cztery składniki: wodę, słód pszeniczny albo jęczmienny, chmiel i drożdże piwne. Natomiast w Polsce nie ma prawnej definicji piwa, więc – jak mówią same koncerny – piwa w piwie może być 55 proc. Resztę mogą stanowić produkty fermentacji glukozowo-fruktozowej, słodów, itd. Czy to jest jeszcze piwo? Nie wiem. Natomiast podatek akcyzowy liczy się od tych czterech podstawowych składników… A to właśnie dodatek tej reszty powoduje, że piwo, które miałoby 4-4,5%, w Polsce ma 6-6,5%. Nasze piwo musi „kopać”, bo my tak pijemy. Pijemy, by poczuć, że pijemy alkohol. Więc w związku z tym te nasze piwa są źle opodatkowane.
Zresztą sam podatek akcyzowy to nie wszystko. To ustrukturyzowanie cen właśnie wg minimalnej ceny standardowej porcji alkoholu spowoduje, że z półek sklepowych zniknie piwo po 1 zł 70 gr, ale z zawartością alkoholu 6%. Bo na półce sklepowej może znaleźć się piwo w tej cenie, ale z zawartością alkoholu np. 2%. Przy dwukrotnej ilość alkoholu dana butelka trunku powinna kosztować dwa razy więcej. Zróżnicowanie cen pomiędzy alkoholami o dużej i małej zawartości czystego alkoholu jest najlepszy rozwiązaniem jeśli chodzi o redukcję szkód.
Co stawia Pan na drugim miejscu?
Drugi element to dostępność fizyczna. W Polsce 1 sklep średnio przypada na 280 mieszkańców, przy zalecenia i normach WHO na poziomie 1000-1500. W jednej z dzielnic Warszawy punkt sprzedaży przypada na 125 mieszkańców! To jest niebywałe nasycenie. Niektóre sklepy, zwłaszcza wiejskie, podobno nie utrzymałyby się bez sprzedaży alkoholu, dlatego weszła w życie ustawa, która zakazuje sprzedaży alkoholu w godzinach 22-6. Niestety ustawę przyjęto niezgodnie z intencjami, ponieważ chodziło o odgórny zakaz sprzedaży w całej Polsce, a pozostało to w gestii samorządów. I tak na przykład w Aglomeracji Śląskiej w jednym mieście można kupować po godzinie 22, w innym nie… W związku z tym… obserwuje się pielgrzymki do sklepów.
Dlaczego te godziny są tak istotne?
Chodzi o to, aby dokonywać zakupów alkoholu na trzeźwo, czyli kiedy planujemy imprezę, a nie w jej trakcie. Dowodem na to, że w trakcie imprezy chce się więcej, są choćby nocne kolejki w pobliskich stacjach paliw czy sklepach z alkoholem wokół Bulwarów Warszawskich, gdzie przecież ludzie przychodzą z dowolną ilością własnego alkoholu, który mogą pić oficjalnie. Ten jednak im nie starcza. W kolejce do sklepu potrafi stać jednocześnie 100-200 osób, właśnie po to, aby jeszcze dokupić alkoholu, bo wypiło się za mało…
Jako anegdotę dodam, że polscy kibice na piłkarskich mistrzostwach świata w Moskwie byli ogromnie zaskoczeni, gdy wychodząc z meczu o godzinie 21 i chcąc wypić piwo zwyczajnie nie mieli gdzie. Zakaz sprzedaży… Putin coś z tym robi. My nie.
Trzeci element to…?
Trzeci element, o którym już rozmawialiśmy, to reklamy, czyli niewychowywanie przyszłych pokoleń użytkowników alkoholu.
To są trzy podstawowe działania, które należy wprowadzić. I jak pokazują doświadczenia chociażby Litwy czy nawet Rosji, mają one swój pozytywny skutek.
Jest jeszcze jedno działanie, które na pewno trzeba wprowadzić w Polsce – wczesne rozpoznanie i krótka interwencja. Otóż nasi lekarze podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) rozmawiają ze swoimi pacjentami o tytoniu, bo – wiadomo – tytoń jest największym zabójcą poprzez choroby onkologiczne. I to jest prawda. Ale alkohol jest na 3. miejscu, a o alkoholu lekarze z pacjentami już nie rozmawiają. Uważam, że na ten cel powinny zostać przekazane środki finansowe. Bo przecież oprócz tych ponad 60 chorób, na które wpływa picie alkoholu, alkohol wchodzi w interakcje z kilkudziesięcioma rodzajami leków. Szczególnie tymi, które poprawiają nasze zdrowie psychiczne czy ciśnienie, nie mówiąc już o cukrzycy. W tym przypadku, jeśli pije się alkohol, stosowanie leków zwyczajnie nie ma sensu.
Proszę zwrócić uwagę na fakt, że w Polsce drugi rok z rzędu spada średni oczekiwany czas przeżycia. To już jest dramatyczna sytuacja, bo mówimy o degrengoladzie narodu… Z jednej strony chcemy, żeby rodziły się dzieci, a z drugiej – nawet te, które się urodzą, mają mniejsze szanse na długie życie.
Po wprowadzeniu powyższych rozwiązań – trzech bezkosztowych i jednego, za które trzeba by zapłacić – sytuacja w Polsce z pewnością by się poprawiła. Pokazują to badania z innych krajów.
Widząc, że w polityce nic się nie zmienia, nic się nie dzieje, udzieliłem wywiadu, który wstrząsnął środowiskiem dziennikarskim, ale i politycznym. Potem już poszło, z czego bardzo się cieszę. Zostały nagłośnione problemy nadmiernego spożycia alkoholu, zbyt niskich cen, reklamy alkoholu. Jest faktem, że za stwierdzenie prawd oczywistych straciłem stanowisko. Ale jeśli ceną za to, co w tej chwili dzieje się wokół alkoholu, była utrata stanowiska, to ja się godzę na taką cenę. Jest to mój – powiedziałbym – sukces zza grobu.
Czy te cztery zabiegi, o których Pan mówi, wpłyną na tyle na świadomość Polaków na temat alkoholu i jego szkodliwości, że nasze dzieci będą już żyły w zdrowszym otoczeniu? Co my – jako rodzice – powinniśmy zrobić?
Działania te skierowane są także do tych najmłodszych, bo oni, wchodząc do sklepów, wszędzie widzą alkohol. Oglądając bajkę w telewizji również widzą alkohol – w reklamach. Rodzice często też przywalają dzieciom na próbowanie alkoholu, co jest bardzo szkodliwe. Są przecież liczne badania, które udowadniają, że w przyszłości będą one więcej piły … A co mogą rodzice? Świecić swoim przykładem. Chodzi o to, jaki my mamy stosunek do alkoholu. A niestety młodzi rodzice często nie zdają sobie sprawy z zagrożeń i z tego, jak otoczenie wpływa na wychowywanie ich dzieci.
Jak wobec tego pić alkohol w obecności dziecka, aby ono się nie socjalizowało z alkoholem?
Pić symbolicznie, rzadko.
W innym kubku?
Niekoniecznie. Alkohol jest elementem naszego życia, naszej kultury. Jednak nasze picie nie może być nachalne, a alkohol powinien być elementem co któregoś spotkania, a nie wielkiej celebry… No i oczywiście nie jest wskazane kształtowanie przyzwyczajeń dzieci poprzez np. picie z nimi szampana bezalkoholowego czy odgrywanie ról z wykorzystaniem dziecięcych naczyń, bardzo zbliżonych kształtem do kieliszków do wina, wódki, itd. Pamiętajmy także o cukierkach czy czekoladkach z alkoholem. Niektóre tego typu produkty mają 4% alkoholu… Możemy się śmiać, ale one zwyczajnie powinny stać na półkach z alkoholem. A my to wszystko lekceważmy.
A czy nie jest tak, że im się czegoś bardziej zakazuje, tym bardziej się tego pragnie?
Zastanówmy się, kiedy zaczynamy czegoś zakazywać? Wtedy, kiedy widzimy problem. A wtedy to już jest za późno! To jest kwestia wychowywania od początku w określonej atmosferze. Mówiąc o pozytywnych skutkach tych działań, które należałoby podjąć, ja nie myślę o nas. My jesteśmy straconym pokoleniem. Rzecz w tym, aby tych nowych pokoleń, dzisiejszych kilkulatków, bo oni mają jeszcze szansę, nie wychowywać jako przyszłych użytkowników alkoholu. Stwórzmy im środowisko, w którym nie będzie alkoholu, a przynajmniej niech znikną reklamy. To pierwszy element.
Drugim są programy profilaktyczne. „Good Behavior Game” jest jednym z nich. To program profilaktyczny dla dzieci z klas I-III szkoły podstawowej, który nie mówi wprost o żadnym uzależnieniu, a rozwija umiejętności psychospołeczne. I co ważne, dzieje się to w trakcie lekcji. Nauczyciele są zachwyceni, bo panują nad klasą w sposób zupełnie podświadomy. A dzieciaki uczą się własnego zdania, współpracy, tolerancji, asertywności. Tego im i nam trzeba.
Dziękuję za rozmowę.
Krzysztof Brzózka – Dyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) w latach 2007-2019.
Przeczytaj I część wywiadu z Krzysztofem Brzózką.