„Im wyżej się jest, tym trudniej przyznać się do błędu, porażki, słabości. Często wysokofunkcjonujący alkoholicy w terapii dalej utożsamiają się z kimś, kto nie ma prawa do poczucia bezsilności. Wierzą, że jeżeli przyznają się do jakiejkolwiek słabości, to jednocześnie utracą wszystko, na co tak ciężko pracowali.”- tłumaczy Anna Prokop, specjalistka psychoterapii uzależnień i współuzależnienia. Jakie bariery widzą osoby wysokofunkcjonujące przed podjęciem terapii odwykowej i co sprawia, że ostatecznie się na nią decydują?
Redakcja: Jakie motywacje najczęściej skłaniają osoby wysokofunkcjonujące do podjęcia terapii uzależnienia od alkoholu?
Anna Prokop: Na początku w większości przypadków jest to motywacja zewnętrzna bądź straty, których dana osoba doświadcza. Jednak straty u osób wysokofunkcjonujących są zauważane dużo później niż u osób z niższym statusem. Dlatego w ich przypadku to będą częściej straty emocjonalne, np. utrata twarzy, czy straty związane z brakiem możliwości rozwoju. Bo musimy pamiętać, że dla osób wysokofunkcjonujących bardzo istotny jest samorozwój – kształcenie się i rozwijanie umiejętności w swojej dziedzinie. Nagle okazuje się, że picie alkoholu im to ogranicza, zaprzepaszcza ich możliwości, pochłania to, do czego te osoby doszły.
Motywacją jest często również rodzina i fakt, że osoby te nie chcą powielać schematów, w których same się wychowywały, bowiem wysokofunkcjonujący alkoholicy to bardzo często Dorosłe Dzieci Alkoholików (DDA).
Jednak jedną z największych motywacji, a zarazem zachętą dla tych osób jest przykład kogoś, kto przez tę chorobę przeszedł i dzięki terapii zmienił życie. Najlepsze oddziaływanie mają trzeźwi alkoholicy po terapii, którzy są szczęśliwi. Kiedy poznają ich ci nadal cierpiący, to zwyczajnie zaczynają im zazdrościć. I dzięki temu zyskują nadzieję, że życie jeszcze może im się ułożyć. Zatem bardzo dużą robotę wykonują sami pacjenci, którzy po terapii, z przytupem, wracają do swojego życia zawodowego.
W przypadku osób wysokofunkcjonujących ich uzależnienie często jest diagnozowane podczas innych terapii czy konsultacji psychologicznych. Z jakimi problemami najczęściej zgłaszają się te osoby po pomoc?
Wysokofunkcjonujących alkoholików „wyłapuje się” głównie na terapii dla DDA. Przychodzą osoby, które mówią, że miały w życiu ciężko i kiedy pytam, jak sobie z tą „ciężkością” radzą, okazuje się, że za sprawą alkoholu. I od słowa do słowa nagle okazuje, że dana osoba pije już np. 10 lat. Ale ona wciąż twierdzi, że nie jest uzależniona! Dlatego na prowadzonych grupach DDA zawsze powtarzam, że fakt, że ktoś się napatrzył w dzieciństwie na chorobę alkoholową i sam nie chce powielać tych schematów, nie zaszczepia go przeciwko własnemu uzależnieniu.
Często zgłaszają się też osoby z problemem depresji. W trakcie rozmowy „wychodzi”, że – owszem – depresja czasem była jeszcze przed uzależnieniem, ale później ktoś zaczynał „leczyć się” alkoholem i pił na zły nastrój. I obok depresji powstało uzależnienie.
Często zgłaszają się także osoby w tzw. kryzysie wieku średniego. Osoby około 40-latnie, po trudnym okresie „dorabiania się”, wychowywania dzieci i rozwijania kariery, nagle dochodzą do momentu, w którym stwierdzają: „wszystko już mam”. I nie potrafią odnaleźć się w nowej, spokojnej rzeczywistości. Tracą samokontrolę. Wcześniej kontrolowali sytuację poprzez różne zadania, teraz ich brakuje i choć paradoksalnie do tego właśnie dążyli, to jednak nie potrafią zarządzać tą wolnością. Często jest tak, że wtedy ludzie sięgają po alkohol i również dochodzi do uzależnienia.
Pomówmy o „przeszkodach”. Jakie bariery widzą osoby wysofunkcjonujące przed podjęciem leczenia?
Jedną z największych barier wewnętrznych jest wstyd, szczególnie u osób wysokofunkcjonujących. Każdy człowiek ma potrzebę zachowania twarzy, budowania swojego wizerunku. Alkoholik w krańcowym stadium choroby nadal będzie mówił: „ale tamten to już leży, a ja jeszcze stoję”… I myślę sobie, że jeśli ktoś tyle poświęcił na budowanie swojego wizerunku, tyle wydatkował swojej energii, to – po pierwsze -prawdopodobnie w ogóle miał tendencję do perfekcjonizmu, i faktycznie to jest dość typowe wśród osób wysokofunkcjonujących. A po drugie – im wyżej się jest, tym trudniej przyznać się do błędu, porażki, słabości. Często osoby te dalej utożsamiają się z kimś, kto nie ma prawa do poczucia bezsilności. Wierzą, że jeżeli przyznają się do jakiejkolwiek słabości, to jednocześnie utracą wszystko, na co tak ciężko pracowały. To jest na pewno ogromna blokada.
Uzależnienie od alkoholu nie oznacza tylko tego, że ktoś jest zależny od samego alkoholu. W przypadku tych osób mówi się o osobowości zależnej – uzależnieniu bardziej od czegoś lub kogoś niż od samego siebie. Bo to nie alkohol jest chorobą, ale choroba jest w człowieku. Zależność od opinii, wpływu środowiska jest przeogromna. Jeśli osoba uzależniona funkcjonuje w środowisku, w którym alkohol nie jest wylewany za kołnierz, to początek terapii jest bardzo trudny, ponieważ będzie się ona musiała zmierzyć z opinią środowiska. Ale tak wygląda jedynie początek, bo kiedy ta osoba w procesie leczenie umacnia się w sobie, staje się pewna siebie, bez względu na to, na co choruje, to środowisko przestaje na nią wpływać. Na słowa „alkoholik” potrafi odpowiedzieć „tak, jestem alkoholikiem. I cieszę się, że już o tym wiem i mogę być trzeźwy alkoholikiem”. Bo istotą zdrowienia, czy też zdrowia w tej chorobie, jest dojście do takiej świadomości i własnej siły, że przestaje się jej zaprzeczać.
Kiedyś do wszystkich osób uzależnionych podchodziło się jednakowo, dziś nieco to się zmienia. Czy są jakieś metody terapeutyczne pozwalające lepiej docierać do wysokofuncjonujacych uzależnionych?
Jak to kiedyś powiedział Carl Rogers, jeden z ojców psychoterapii, najważniejszą rzeczą jest życzliwość i zauważenie pacjenta, jego potrzeb. I czy to jest terapia uzależnień, czy dowolna inna terapia, podejście ludzkie jest takie samo, bez względu na to, czy ktoś się urodził biedny, bogaty, jest nisko czy wysokofunkcjonujący. Metodyka też jest taka sama, czyli pracujemy na mechanizmach, edukowaniu w poznaniu specyfiki swojej choroby. Natomiast uważam, że w indywidualnej pracy, która jest elementem terapii, dobrze jeśli terapeuta potrafi choć trochę dostosować się do pacjenta i „nadąża” za nimi, np. gdy pracujemy z młodzieżą, powinniśmy być „na czasie”. Podobnie w pracy z osobami wysokofunkcjonującymi. Wtedy faktycznie łatwiej dotrzeć do pacjenta.
A czy dla osób wysokofunkcjonujących udział w grupie terapeutycznej z bardzo różnymi osobami nie jest również barierą?
Odpowiem tak: dla osób wysokofunkcjonujących to ich „dno” znajduje się na zupełnie innym poziomie, niż dla osób o niższym statusie społecznym. Znów osoba, która ma bardzo duże straty z powodu swojego picia, nie utożsami się z problemami osoby wysokofunkcjonującej… Jeśli jest za duża przepaść między światami, w których żyjemy, to na początku drogi w pracy z uzależnieniem to niestety nie służy, bo bardzo trudno jest się tym osobom zidentyfikować z chorobą. To może być frustrujące dla obu stron.
Dlatego powinniśmy być odpowiedzialni dobierając grupę, aby osoby uzależnione mogły się podobnie zidentyfikować i miały chęć ze sobą pracować. Jeśli w grupie jest zbyt duży rozstrzał, osoby, które czują, że nie pasują, zwyczajnie „wypadają” z terapii… Nie chodzi też o to, aby tworzyć grupy bardzo podobnych osób, np. prawników po 40. roku życia, pod krawatem, ale też niekoniecznie łączymy osoby z różnym poziomem poznawczym, bo zwyczajnie się one na terapii nie odnajdą. Musi być jakiś punkt odniesienia.
Co terapia zmienia w życiu osoby uzależnionej?
Terapia sama w sobie nic nie zmieni i nie da, jeśli ktoś nie będzie chciał wziąć. A poprzez psychoterapię można wziąć bardzo dużo i dużo zmienić. Przede wszystkim można bardzo dużo się nauczyć, np. o swoich emocjach, i dojrzeć emocjonalnie. Bo choć pacjenci wysokofunkcjonujący potrafią dbać o swój intelekt czy kontakty – w tym są świetni, emocjonalnie często są to niemowlęta albo bardzo małe dzieci. Nie potrafią panować nad napięciem, nie wiedzą, co się w nich dzieje, nie znają swoich potrzeb. Nie mają kontaktu z instynktem samozachowawczym. To jest trochę tak, jakbyśmy wsiedli z zasłoniętymi oczami do samochodu, zaczęli jechać… i rozbijali się co jakiś czas o jakąś przeszkodę.
Wielu pacjentów mówi, że dzięki terapii odzyskali życie. Że dopiero teraz czują, że żyją, bo wcześniej wegetowali – od picia do picia. Natomiast dzięki terapii zmienili relacje, które stały się głębsze i bardziej nagradzające, zmienili hierarchię wartości. Przestaje się dla ich liczyć siła pieniędzy, a na znaczeniu zyskuje ta będąca wewnątrz nich. Mówią też, że przestają się bać, stają się niezależni, samowystarczalni, mają oparcie w sobie i nie dają sobą manipulować. Okazuje się, że zmarnowali kupę życia i sił na szukanie różnych atrybutów tej siły, którą mieli w sobie. Bo wszystko, czego potrzebujemy do życia i osiągnięcia sukcesu, jest w nas. Tylko ludzie o tym nie wiedzą. Mało tego – tragedią jest to, że jeszcze to zapijają.
Dziękuję za rozmowę.
I część wywiadu z Anną Prokop: Wysokofunkcjonujący alkoholik – kim jest i dlaczego pije?
Anna Prokop – psycholog kliniczny, specjalistka terapii uzależnień i współuzależnienia. Zajmuje się terapią indywidualną i grupową DDA/DDD/DDRR, depresjami, nerwicami, stresem, fobiami, uzależnieniami, pracą nad najważniejszymi problemami osobistymi, złagodzeniem objawów, poczuciem własnej wartości, uzyskaniem świadomości siebie, swoich zachowań i emocji. Zawodowo była związana z Centrum Zdrowia Psychicznego Wola-Śródmieście przy ul. Mariańskiej 1 w Warszawie. Aktualnie prowadzi Ogólnopolskie Centrum Psychoterapii i Coachingu.