Uzależnienie jest chorobą. Nawet samo to zdanie wywołuje kontrowersje. Osoby uzależnione są traktowane jak ci, którzy „są sami sobie winni”, co już przekłada się na stosunek do nich i raczej nie jest on pozytywny. Dodatkowo uzależnienie powoduje takie zmiany w sposobie bycia tych osób, że trzeba przyznać, iż zasługują na miano „trudnych pacjentów”. Niezależnie od tego, są to osoby korzystające z publicznej, i nie tylko, służby zdrowia. Z różnych powodów. Zatem „przychodzi uzależniony do lekarza”…
Redakcja: Przyznam szczerze, że temat naszej rozmowy brzmi jak początek dowcipu „Przychodzi uzależniony do lekarza…”. Podejrzewam jednak, że niezbyt jest to powód do żartów.
Magdalena Pachciarek: Zdecydowanie nie jest. Ani dla osób uzależnionych borykających się z innymi problemami zdrowotnymi, ani dla pracowników służby zdrowia. Uzależnienie powoduje wystąpienie różnego typu problemów zdrowotnych, np. ze strony wątroby i trzustki, układu krążeniowego czy zaburzenia gospodarki witaminami. Nałóg nie jest jednak jedyną rzeczą, opisującą daną osobę. Poza nim może ona doświadczać problemów zdrowotnych różnej natury. Fakt bycia osobą uzależnioną może mieć wpływ na efekty leczenia innych chorób. Ma to szczególne znaczenie w sytuacji, gdy nałóg jest ukrywany przed lekarzem – co jest bardzo częste – bądź gdy regularnie łamana jest abstynencja.
Podejrzewam, że chodzi w tym wypadku o kwestie interakcji pomiędzy lekami a substancjami psychoaktywnymi?
Tak, bo przecież alkohol czy narkotyki to substancje wpływające na funkcjonowanie organizmu, w związku z tym będą wpływały na efektywność innych, przyjmowanych leków. Substancje psychoaktywne mogą osłabiać bądź wzmacniać ich działanie. Poza tym, czynny nałóg może wpływać na regularność przyjmowania leków, a ona znacząco wpływa na ich skuteczność. W niektórych przypadkach może dochodzić z czasem do lekooporności, co powoduje konieczność poszukiwania innych leków na daną chorobę, a w tzw. międzyczasie stan zdrowia chorego się pogarsza.
Myślę sobie, że lekarze doświadczają zapewne bezsilności wobec sytuacji, gdy pacjent ukrywa nałóg.
Zapewne tak jest. Ich uwagę może jednak zwrócić fakt nieefektywności danego leczenia, ponadto zgłaszane niespecyficzne objawy, takie jak zaburzenia snu, wahania nastroju, awitaminoza czy braki w makroelementach wynikające z nieregularnego i złego odżywiania się. Lekarze podstawowej opieki zdrowotnej mogą być też naciskani, by przepisywać leki nasenne, uspakajające czy przeciwbólowe. Mogą słyszeć, że „tylko dany środek im pomaga”, choć wg wiedzy lekarza inne leki, niezawierające substancji uzależniającej, są równie skuteczne. A ci pacjenci mogą zgłaszać się częściej niż wynikałoby to z przyjmowania leków zgodnie z zaleceniem. Fakt, że „historia choroby nie idzie za pacjentem” powoduje, iż można krążyć po różnych lekarzach i uzyskiwać kolejne recepty na dany lek. Lekarze mają niewielką możliwość przeciwdziałania takiemu procederowi. Mogą jednak zwrócić uwagę, czy przepisywany lek ma w składzie substancję uzależniającą i nie przepisywać więcej niż jednego opakowania naraz.
Mówi tu Pani o sytuacji, gdy pacjent ukrywa nałóg, aby uzyskiwać substancje, od których jest uzależniony. Czy możliwe są inne przypadki, gdy nałóg jest ukrywany?
Owszem. Często osoby uzależnione zgłaszają się do psychiatrów w związku z zaburzeniami nastroju. Zwykle chodzi o obniżenie nastroju, które jest skutkiem odstawienia substancji. Czasem sięgają po pomoc lekarzy tej specjalności w związku z objawami lękowymi czy objawami o charakterze psychotycznym, które występują w czasie używania niektórych środków psychoaktywnych.
Z jakiego powodu ta grupa pacjentów ukrywa swoje uzależnienie?
Wynika to z małej świadomości łączenia sięgania po substancje ze zmianami nastroju, czasem niedopuszczania do siebie, że jej używanie stało się problemem. Inną przyczyną może być sytuacja całkowicie odwrotna, czyli przekonanie o tym, że jest się uzależnionym, ale bez gotowości do podjęcia leczenia. Osoba taka uważa, że jest w stanie poradzić sobie sama z nałogiem, a ujawnienie tego psychiatrze mogłoby spowodować naciski z jego strony, by poszła leczyć się w placówkach dla osób uzależnionych. To zaś naraża na poczucie wstydu i lęku.
Czy są jakieś inne okoliczności, w których należałoby informować lekarza o fakcie bycia osobą uzależnioną?
Zachęcam pacjentów, by informowali lekarzy o swoim uzależnieniu także wtedy, gdy są w abstynencji, nawet długotrwałej. Wiele leków na receptę, ale także możliwych do zakupienia bez niej, zawiera substancje będące prekursorami narkotyków bądź używane są by się odurzyć. Dotyczy to zwłaszcza leków przeciwbólowych oraz na grypę, przeziębienie czy katar. W niektórych syropach używany jest alkohol. Przyjęcie tych środków może powodować pojawianie się głodów. Z tego tez powodu warto również pytać farmaceutę w aptece o skład leków bądź samemu czytać ulotkę przed przyjęciem leku.
Szczególną sytuacją będzie także operacja, zwłaszcza jeśli będzie przeprowadzana w znieczuleniu ogólnym. Tu poinformowanie anestezjologa o byciu osobą uzależnioną umożliwi mu właściwe dobranie środków i dawek znieczulenia. Również w okresie pooperacyjnym może się okazać, że podawane leki będą modyfikowane ze względu na zmienną, jaką jest nałóg. Mówimy to oczywiście o sytuacji, gdy ma się wpływ na przebieg przygotowań do operacji, bo niestety czasem nie jest to możliwe, np. gdy dochodzi do wypadku. Zdarza się, że wtedy rodzina bądź bliscy przekazują taką informację lekarzom.
Szczerość z lekarzami jest istotną kwestią, ponieważ rozmawiamy o ważnej sprawie, jaką jest zdrowie. Rozumiem, że ujawnianie uzależnienia może wywoływać nieprzyjemne odczucia, jak wstyd. Skuteczność podejmowanego leczenia zależy jednak od pełnej informacji. W ostatnim czasie, w związku z epidemią koronawirusa pojawiło się hasło, które uważam, że można przenieść i na ten obszar: „Nie kłam medyka”.
Dziękuję za rozmowę.
Magdalena Pachciarek – psycholog, certyfikowana specjalistka psychoterapii uzależnień, w trakcje szkolenia psychoterapeutycznego w Instytucje Analizy Grupowej „Rasztów”. Od wielu lat pracuje w placówkach stacjonarnych, obecnie w Krótkoterminowym Ośrodku Terapii i Rehabilitacji Uzależnień MONAR w Budach Zosinych. Pracowała także w poradni, gdzie prowadziła terapię indywidualna i grupowa, zarówno osób uzależnionych jak i ich bliskich, a także grupę zapobiegania nawrotom.