„Nie chce mi się, po co mam to pisać?! To strata czasu. Zresztą… Nie mam nawet pomysłu, co mogłoby się w takim notesie znaleźć”. O to, dlaczego warto prowadzić dzienniczek uczuć w terapii uzależnień, jak to robić i kto odczuwa największy sprzeciw, by pisać o swoich emocjach, zapytaliśmy Katarzynę Semrau, specjalistkę psychoterapii uzależnień i pedagożkę resocjalizacji.
Redakcja: Dzienniczek uczuć jest jednym z narzędzi, z którego korzysta się podczas terapii uzależnienia od alkoholu. Dlaczego zalecane jest, aby osoba w procesie trzeźwienia go prowadziła?
Katarzyna Semrau: Dzienniczek uczuć jest narzędziem doskonale znanym pacjentom i terapeutom. W terapii uzależnień dzienniczek stanowi jedno z całej listy narzędzi pracy. Prowadzenie dzienniczka jest ważne, ponieważ wymaga dosyć dużo zaangażowania. Sama jego forma jest angażująca, dlatego nie zaleca się go na początku terapii. Na ogół pracę zaczyna się od jego uproszczonej formy – dzienniczka głodu, w który w tabelkę wpisuje się objawy głodu alkoholowego.
Potem, gdy osoba nauczy się już identyfikować głód alkoholowy, przechodzi do identyfikowania emocji – czyli prowadzenia dzienniczka uczuć, łączenia emocji z konkretnymi myślami i zdarzeniami. Zapisując to wszystko w dzienniczku, osoba uzależniona uczy się tego, aby w ogóle jakkolwiek wiązać swoje myślenie z emocjami – bardzo często na początku terapii pacjenci nie mają aparatu pojęciowego dotyczącego emocji. Gdy pytam, jakie znają emocje, są w stanie wymienić trzy, może pięć. Najczęściej są to te podstawowe: złość, radość, smutek. Dlatego konieczny jest uważny wgląd w to, co się w nas dzieje.
Często mówi się, że uzależnienie od alkoholu jest chorobą emocji. Dla osób na początku terapii zalecenie prowadzenia dzienniczka bez wcześniejszej nauki, o co w tym chodzi, i przy jednoczesnym oderwaniu od swoich emocji, może wydać się obciążające.
Tak właśnie jest. Uzależnienie polega na tym, że osoba uzależniona koi swoje emocje alkoholem, innymi substancjami psychoaktywnymi, ale też zachowaniami, np. hazardem. Nie stawia czoła emocjom, które przeżywa, nie konfrontuje się z sytuacją i stanami, jakie z niej wynikają, nie mierzy się, nie przeżywa i nie przepracowuje, a kieruje się w stronę substancji lub zachowań, które pomogą jej ominąć łukiem to, co się dzieje wokół niej i w niej.
Czy są jakieś ogólne zasady, jak powinien być prowadzony dzienniczek uczuć w terapii uzależnień?
W zależności od nurtu, terapeuty, ale i pacjenta, może on przybierać różne formy: tabelki, słów kluczy, myślników, grafik, całych zdań. Niektórzy decydują, że jedna strona to jeden dzień. W najlepszym wypadku pacjent powinien codziennie uzupełniać wpisy, ale ja na przykład rzadko wymagam tego na początku. Proszę, żeby osoba znalazła swój rytm, robiła to, chociaż raz na jakiś czas. To, co jednak w każdym dzienniczku uczuć musi się znaleźć to opis sytuacji, która miała miejsce, myśli, jakie ta sytuacja wywołała i emocje, jakie były konsekwencjami tej sytuacji. Wspomniany opis sytuacji czy zachowania musi być na tyle klarowny i jasny, żeby było wiadomo, co się wydarzyło. Na tyle, żeby osoba, która nie przeżyła tej sytuacji, mogła skojarzyć, o co chodzi.
Na przykład?
Byłam wczoraj w sklepie i robiłam zakupy na obiad. Gdy stałam w kolejce, jakaś osoba za mną zaczęła mnie szturchać koszykiem. Pomyślałam, że to wredne. Nie rozumiałam, dlaczego się tak zachowuje i przekracza moje granice.
Oczywiście podaję wygładzony przykład. Na ogół osoby piszą krócej, tak, jak naprawdę myślą, czyli „ale wredną babę spotkałem w sklepie”. Po opisie, co zaszło, wymieniamy emocje, które czułam w tamtym momencie: złość, rozżalenie, wściekłość, poczucie niesprawiedliwości, bo zdarza się to kolejny raz w tym tygodniu! Celem takiej pracy jest zebranie uczuć i emocji, jakie nam towarzyszą i zobaczenie, w jakich schematach one występują, których jest najwięcej, a których jest najmniej.
A można zapisywać to w drugą stronę, czyli najpierw, jakie pojawiły się we mnie emocje, a potem dopiero dochodzić do opisu sytuacji, w której się one pojawiły?
Można, oczywiście są jakieś zalecenia, ale dzienniczek ma być przede wszystkim dla pacjenta. Dlatego nie ma jednej szkoły jego prowadzenia. Ten kierunek, o którym pani wspomniała, może być jednak trudny dla osoby uzależnionej, która ma na ogół problem z nazywaniem emocji, dlatego od nich nie zacznie. Pacjenci na przykład często mają poczucie osamotnienia, bo za kimś tęsknią, ale mówią: „czuję złość”. Trudno im określić głębsze stany, raczej poruszają się po podstawowej palecie emocji.
To prawda, że nie powinno się dokonywać analizy i interpretacji tego, co opisaliśmy, a także nie zaglądać do wcześniejszych wpisów?
Trochę tak, ale też nie do końca. Podstawowa zasada jest taka, że jeżeli piszemy dzienniczek uczuć, to skupiamy się na tu i teraz. Czyli jak piszę, że wredna baba szturchnęła mnie koszykiem, to skupiam się na tej konkretnej chwili – to jest tak, jak zrobienie zdjęcia. Ten opis jest zdjęciem tego, co się wydarzyło w nas. Na analizę czas przychodzi później. Wiele zależy od tego, na jakim etapie pracy terapeutycznej jest pacjent. Ja na początku przeprowadzam pacjentów przez taką analizę. Rozmawiamy, jakie sytuacje się wydarzyły, co się działo z emocjami. Później, gdy pacjent jest już w terapii pogłębionej, spokojnie może to robić sam.
A jest coś, czego powinniśmy unikać? Trafiłam na relację osoby uzależnionej, która wskazała konkretne „zakazane sformułowania”, np. „piło się”, „my”, „czuło się”, „muszę”.
Podejrzewam, że była to relacja osoby, która przeszła terapię związaną z AA i 12 krokami. Zacznijmy od tego, że leczenie uzależnień w Polsce można umownie podzielić na dwa główne nurty. Jeden to starszy nurt, który wywodzi się właśnie z całego założenia 12 kroków. W tym podejściu, mocno wspólnotowym, jest dużo obowiązków i żelaznych zasad, podkreśla się również bezsilność wobec nałogu i występuje siła wyższa, do której powinien się zwracać chory w procesie trzeźwienia. Drugi nurt mówi o czymś odwrotnym – mianowicie, że to pacjent musi mieć siłę, aby walczyć z nałogiem. I tak jak jesteśmy różni jako ludzie, tak różne metody mogą okazać się dla nas dobre.
Pytała pani jednak o to, czego unikać w dzienniczku. Osoby już po pierwszych spotkaniach z terapeutą się o tym dowiadują – unikać wyzwalaczy.
W jaki sposób?
Trzeba uważać na sytuacje, gdy na przykład opisuję swoje zdenerwowanie, bo zobaczyłem swoją matkę, której tak nie lubię i z którą znowu się pokłóciłem, zbaczam na temat swojego głodu, opisuję, jak bardzo chciało mi się wypić, bo było gorąco i zimne piwo na pewno ukoiłoby te nerwy. Nieraz powoduje to przypominanie sobie smaku alkoholu. Taka narracja potęguje głód i lepiej jej unikać. Ale wiedzą o tym osoby, które dostają do pracy dzienniczek uczuć. To taka odgórna zasada.
Podkreślę raz jeszcze, że wiele zależy od tego, na jakim etapie terapii jest osoba uzależniona. Jeżeli na początku tej drogi damy ostre zalecenie, że ktoś ma pisać dokładnie i codziennie, to to będzie bardzo trudne. Dzienniczek jest nieco „upierdliwy” – i myślę, że to dobre słowo. Trzeba poświęcić czas, energię, uwagę. Trzeba się skupić, wrócić też do trudniejszych momentów dnia. Jak jeszcze dorzucimy do tego szereg wymagań, to jest większe prawdopodobieństwo, że taka osoba to porzuci.
Najlepiej też pisać w pierwszej osobie liczby pojedynczej, ale zdarzają się osoby, które przynoszą na terapię notes z narracją, że „się piło”, że była „wódeczka i piwko”, ale po czasie ten język się zmienia. Bo to też element terapii. Fajnie, gdyby każdy pisał dużo i codziennie, ale też nie możemy wymagać tego od kogoś, kto mierzy się z wieloma bardzo trudnymi doświadczeniami i nie czuje, że ma przestrzeń na skrupulatne notowanie emocji.
Osoba będąca w terapii jest w stanie wyłapać sygnały, że dzienniczek uczuć działa, że coś się zmienia?
Sygnały są związane z analizą dzienniczka i to jest coś, co pacjent robi już po jakimś czasie jego prowadzenia. Na początku w ogóle często pojawia się sprzeciw lub pytania: po co mam w ogóle to robić, co mi to da? I terapeuta jest od tego, aby pacjenta przez to przeprowadzić. Następnie wspólnie analizują dzienniczek i osoba uzależniona stopniowo może zauważać, z pomocą terapeuty, a potem sama, że w pewnych sytuacjach jej emocje się zawsze powtarzają. Na przykład spotkania z rodziną powodują złość, więc mogę zweryfikować swój tok myślenia, bo zawsze wydawało mi się, że to robi mi dobrze. A może okazać się, że spotykałem się, bo czułem taki obowiązek. I dalej: identyfikując sytuacje i emocje, mogę przewidywać swoje reakcje i jakoś się na nie przygotować, np. ustalić, że wychodzę ze spotkania o określonej godzinie.
Jeżeli uczucia, stany i emocje stają się przewidywalne, to przestają nami rządzić. I wcale nie chodzi o to, aby wtedy ich unikać, ale żeby nauczyć się z nimi mierzyć. Jak nauczymy się tych schematów, ciągów przyczynowo – skutkowych, to możemy świadomie opracować plan działania. Dlatego dzienniczek uczuć czy dzienniczek głodu dla niektórych osób po terapii stają się codziennymi narzędziami i towarzyszą im w kolejnych latach.
Jest to narzędzie dla każdego?
Nie musi być. Jest polecane, ale i bez tego da się przejść terapię i trzeźwieć. Na pewno jest to metoda popularna, ma swoje plusy. Jeżeli jednak ktoś bardzo się sprzeciwia i nie chce tego robić, to terapeuta również się temu przygląda. I zastanawia się, skąd ten sprzeciw. Najczęściej pojawia się to u osób bardzo emocjonalnych, które mają wybuchy, ataki paniki, ciężko im się skupić, usiąść i pisać. I druga grupa – osoby zadaniowe, chłodne emocjonalnie, którym trudno jest określić, co czują lub bardzo się tego boją. Sugeruję zatem, że zanim kategorycznie ocenimy, że to narzędzie nie jest dla nas i je odrzucimy, warto porozmawiać o tym z terapeutą, poszukać źródła naszej niechęci. Bo narzędzia można zmienić, ale prędzej czy później, w ten czy inny sposób, przyjdzie pora, aby zmierzyć się z tymi emocjami, odkryć schematy. Lecząc uzależnienia, zawsze konieczna jest praca nad emocjami. Nie da się tego przeskoczyć.
Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Semrau – certyfikowana specjalistka psychoterapii uzależnień i pedagożka resocjalizacji. Robi doktorat z pedagogiki. Na bieżąco szkoli się z takich metod pracy, jak dialog motywujący, terapia schematów, dialektyczna terapia behawioralna. Pracuje w Poradni Leczenia Uzależnień w Tczewie.